| żałosne przyjęcie

66 10 0
                                    

Piękności  stojące na zachodnim balkonie podziwiają niechlujność pocałunków - świat wydaje się maleńki, gdy patrzymy z góry. Okazałe dziewczęta stąpają twardo po ziemi, cudowność to nie miejsce dla loków i złotej biżuterii.

Krótka sukienka, długie włosy, bose stopy. Truskawkowe usta - całowanie ich to rozkosz, nie sądzisz, mój chłopcze? Obcasy trzymane przez perłowe rękawiczki, trochę kurzu im nie zaszkodzi. Ślicznotki w dorożce, królowe tamtych lat. Marilyn Monroe dwudziestego pierwszego wieku.

Rumieńce okalają twarze dziewcząt na balkonach, w tamtych czasach zadziwiające były resztki pudru. Niewinne spojrzenia, trzepanie rzęsami. Łgarze pośród nas, w powietrzu i na lądzie. Sądzą, że mielona kawa to zapach poranka, więc dlaczego czuję bezchmurną noc? Listy mówiły prawdę, jestem jak każdy z nich.

Unoszą się w powietrzu, widzisz je? Zachód stał się wschodem, bez już nie kwitnie. Rozplecione warkocze ozdabiają ich maleńkie twarze, wyglądają tak dziwnie w czarnym jedwabiu. Cichy pogrzeb starych dusz, mam nadzieję, że piekło zostanie waszym nowym niebem, a gorzka herbata zapachem sprzed lat.

Ściany przemawiają, kłamcy śpiewają. Poeci milczą, brakuje im słów. Głosy w moim ciele obumierają, czy właśnie tak ma wyglądać koniec każdego z nas? Cóż za żałosne przyjęcie, mogli przygotować choć kieliszek szampana. 

tumiwisizm (opowiadania)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz