Uwielbiam teatralny śmiech portretów w sąsiednim pokoju - to tak, jakby błękitny słowik rozpoczął szóstą pieśń Kochanowskiego, a człowiek dławił się rumianym wstydem tulipanów. Ich papierowe twarze duszą się pyłkami kurzu, wtedy zawsze wołam "na zdrowie", jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi ze szkoły średniej.
Wyglądają uroczo w piórowych czapkach, niebieski dodaje im ekstrawagancji. W ich oczach odbija się karykatura siebie, ale cholera, są jedynymi szaleńcami w tym szklanym domu. Przecież w nocy śpiewam z nimi do gwiazd, nucę do obłoków chmur. Czasem rozmawiamy o niedzielnych porankach, o tym, jak kotek przestaje pić mle
Och, to straszne. Piesek na smyczy szczeka, a ja słucham głosów portretów.
CZYTASZ
tumiwisizm (opowiadania)
Short Storyskłonność do tracenia siebie w obliczu niebios = rozważania na temat licznych problemów, twarzy miłości oraz dzisiejszego świata.