- To znaczy? – zapytała niepewnie, nie mogąc znieść oczekiwania na odpowiedź.
Spojrzał na nią z szelmowskim uśmiechem i specjalnie upił duży łyk kawy, choć mogłaby przysiąc, że nie zostało jej już za dużo w kubku. Starał się przeciągać ten moment w nieskończoność, a jego gra na czas zaczynała wytrącać ją z równowagi. Jednak z cierpliwością wygrywała duma, która nie pozwalała jej pokazać po sobie, że ten człowiek wzbudza w niej tak silne uczucia.
- Moja propozycja dotyczyłaby pracy. Dla mnie, oczywiście. – odparł niespiesznie, a ona rozdziawiła usta z zaskoczenia.
Zaczęła się zastanawiać, czego tak naprawdę od niej chce. Jeszcze nigdy nie spotkała osoby, która tak jak on potrafiłaby wprowadzić ją tak skrajne stany, całkowicie dezorientując, by w ostateczności zapędzić ją w ślepy zaułek.
- Pracy? – powtórzyła mimo woli, znów czując się jak niedorozwinięta umysłowo. – Co miałabym robić, drinki po koncercie? – zadrwiła, co zmyło uśmiech z jego twarzy. Znowu pożałowała swojego daru do ironii.
- Właściwie to współpracy. Ale o tym wolałbym porozmawiać w innych warunkach.
Jego owijanie w bawełnę naprawdę zaczęło coraz bardziej ją irytować. Miała ochotę trzasnąć drzwiami i nigdy więcej nie rozpamiętywać tego spotkania. Jednak coś wciąż ją powstrzymywało i sprawiało, że była niemalże przybita do krzesła.
- Powiem wprost – męczy mnie już to przeciąganie wszystkiego. Nie należę do cierpliwych osób, więc mów jaśniej.
Nie zdążyła ugryźć się w język, ale nie żałowała swoich słów. Wiedziała, że pewnie zawiodła już Finlay'a nie spełniając jego prośby, jednakże nic nie było warte takich cierpień.
Masen spojrzał na nią z uniesionymi brwiami. Znów nie wiedziała, co dokładnie oznacza ten gest, ale postanowiła się nad tym zastanawiać. Mówił wcześniej o pracy, ale jeśli miałaby pracować dla osoby takiej jak on, to musiałaby być o wiele bardziej zdesperowana.
- Zauważyłem. – powiedział z przekąsem, po raz pierwszy używając jej ulubionego środka wyrazu przeciwko niej. – Przyjdź na rozmowę do mojego studia. Adres jest na wizytówce, którą ci dałem. Tam wytłumaczę, co dokładnie mam ci do zaproponowania.
Prychnęła cicho. Gdy pierwszy raz się spotkali pomyślała, że jest typowym gwiazdorem z wybujałym ego. Później przeszło jej przez myśl, że może ma w sobie coś ze zwykłego człowieka. Kiedy zaproponował jej pracę, straciła do niego wszelki szacunek. Wiedziała, jak wielcy szefowie wykorzystują ładne dziewczyny w swoich firmach, na początku obiecując im złote góry. Przed oczami widziała siebie właśnie jako dziewczynę w krótkiej spódniczce, przynoszącą jemu i jego zespołowi kawę w ogromnym studio. Była pewna, że Masen nie zadał sobie tyle trudu tylko po to, by zyskać nową pracownicę, która w dodatku wyraźnie nie była chętna by być jego panienką do towarzystwa. Wątpiła, by potrzebował kogoś z umiejętnościami kelnerskimi, a dziennikarze raczej działali mu na nerwy, choć nie powinna nawet określać się tym mianem, w końcu była dopiero studentką. Nie miała też nic wspólnego z muzyką, więc i takiego jej wkładu nie mógł oczekiwać od ich „współpracy".
- Muszę już iść. – powiedziała nagle, wstając. Rzuciła banknot na stół i wyszła, zanim zdążył zaprotestować.
***
- Wyglądasz na wkurzoną. – rzekł Finlay przerywając grę. Jej brat siedział obok niego na kanapie z kontrolerem w ręku i obruszył się z powodu przerwania jego ulubionej rozrywki.
CZYTASZ
white lies
RomanceWyobraź sobie wiosenną noc w wielkim mieście. Tysiące migoczących świateł za olbrzymimi oknami pięciogwiazdkowej restauracji położonej tak wysoko, że można nabawić się lęku wysokości patrząc na wszystkie te budynki wokół i błyszczący most. Woda wyda...