Violet niekontrolowanie wydała z siebie ironiczny śmiech, który tylko pogorszył sytuację i sprawił, że poczuła się jeszcze bardziej niezręcznie. Usta Masena nawet nie drgnęły, wciąż wpatrywał się w nią stalowym spojrzeniem pozbawionym wyrazu.
- Wiem, że to dość niecodzienna prośba. - powiedział, kiedy zdążyła nieco się opanować. - Mimo to wierzę, że się dogadamy. Oczywiście obiecuję być bardzo hojny i nie oczekiwać od ciebie nic więcej, niż znajdzie się w umowie.
Pomimo tego, że przywołała się do porządku, wciąż nie mogła pojąć jakim człowiekiem trzeba być, by wpaść na coś takiego.
- Mało mnie interesuje, w co wierzysz i ile byłbyś w stanie mi zapłacić. Jeśli rzeczywiście mówisz poważnie...
- Jestem śmiertelnie poważny. - wszedł jej w słowo, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało.
- W takim razie mnie z kimś pomyliłeś. Jestem w związku i jeden chłopak w zupełności mi wystarczy. - rzuciła podnosząc się z krzesła.
- To znaczy, że gdybyś nie była w związku, zgodziłabyś się? - zapytał z pewnym siebie spojrzeniem i skrzyżowanymi rękoma. Violet odniosła nawet wrażenie, że cała ta sytuacja niezmiernie go bawi i choć tego nie pokazuje, w głębi duszy z mnie drwi i spodziewał się właśnie takiej jej reakcji.
- Żegnam. - odparła szorstko, kierując się w stronę drzwi. - A naszą umowę możesz podrzeć, bo chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby mi w coś tak absurdalnego.
Przyspieszyła, kiedy za plecami usłyszała jego kroki. Myślała, że będzie starał się ją zatrzymać, jednakże on tylko chwycił za klamkę i otworzył przed nią drzwi. Mimowolnie zawahała się w progu i spojrzała mu w oczy, za co szybko się skorciła w myślach.
- Do zobaczenia, Violet Desiree Fay. - powiedział bez uśmiechu, przez co zabrzmiało to raczej jak ostrzeżenie. Dziewczyna była też pewna, że jej drugiego imienia nie było w CV, przez co tym bardziej przeszedł ją dreszcz.
Miała ochotę powiedzieć mu, by się pieprzył, ale wiedziała, że nie ma w tym najmniejszego sensu. Odwróciła wzrok i ruszyła korytarzem w stronę wyjścia, a przynajmniej tak się jej wydawało.
- Wyjście jest po drugiej stronie korytarza. - wrzasnął do niej obserwując, jak się zatrzymuje i z rozbawieniem czekał, aż będzie musiała znów obok niego przejść.
Violet poczuła się niezmiernie upokorzona i wiedziała, że jeśli się cofnie, da mu satysfakcję. Kiedy pomyślała już, że musi przełknąć ślinę i to zrobić, w oddali zauważyła drzwi i znak wyjścia ewakuacyjnego. Zdecydowała, że woli zachować resztki dumy i spróbować wyjść inną drogą. Przysięgła sobie, że jeśli drzwi okażą być zablokowane, wyjdzie oknem byle nie musieć minąć Masena.
Złapała się na tym, że niemalże biegła, byle jak najszybciej znaleźć się z dala od niego. Kilka razy miała ochotę się obrócić, jakbym obawiała się, że za nią poszedł. Nie wiedziała dlaczego, ale coś ją w nim przerażało. Nie należała do bojaźliwych osób, przez co była tym bardziej zaskoczona, iż ktoś taki jak on może wzbudzać w niej takie emocje. Zastanawiała się, co mogło być tego powodem, jego oczy czy brak jakichkolwiek emocji poza tymi, które ją irytowały, albo były trudne do odczytania. Kiedy dotarła do wyjścia doszła do wniosku, że był to jego skomplikowany charakter i nieprzewidywalność. Nigdy dotąd nie spotkała kogoś tak enigmatycznego, a miała w zwyczaju unikać tego, co było jej zupełnie nieznane.
Przez całe te przemyślenia nie usłyszała nawet kroków, które się do niej zbliżały z przeciwległego korytarza. Zatrzymała się na chwilę myśląc, że jej obawy się spełniły i mężczyzna pognał za nią. Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że to całkiem inna osoba.
CZYTASZ
white lies
RomanceWyobraź sobie wiosenną noc w wielkim mieście. Tysiące migoczących świateł za olbrzymimi oknami pięciogwiazdkowej restauracji położonej tak wysoko, że można nabawić się lęku wysokości patrząc na wszystkie te budynki wokół i błyszczący most. Woda wyda...