VI

766 62 2
                                    

Straciliśmy Luke'a. Nie mam pojęcia, dlaczego fanki się na niego rzuciły, ale jestem pewien, że sam jest sobie winien. Chciałbym oglądać, jak z przerażeniem patrzy na oblegające go fanki. To byłby świetny prezent urodzinowy.

Obserwuję teraz jak Alex robi zdjęcia stawu, a Mike ciągle jej przeszkadza. Jest nią tak cholernie zafascynowany, że właściwie powinienem się zastanowić, czy nie zacznie się jeszcze bardziej wdzięczyć, żeby wzbudzić w niej jakieś romantyczne zainteresowanie.

Podchodzę bliżej i wyciągam telefon. Dostałem wiadomość od Ashley z propozycją spotkania. Chyba nie wie, że nie ma mnie w Stanach i jestem jakby uwięziony w Sydney. Ale warte zaznaczenia jest, że nie jest tak źle, jak myślałem, że będzie.

Mam zamiar jej odpisać, kiedy Mike nagle wyrywa mi telefon i rzuca go przed siebie. Aparat wpada do stawu z głośnym chlupotem.

- Kurwa, Mike, co ty robisz?! Czemu to zrobiłeś?

Ja pierdolę, on tak na poważnie?!

- Pszczoła na nim usiadła i spanikowałem – tłumaczy się, a ja zupełnie nie ogarniam, o co mu chodzi. Żadnego owada przecież na nim nie było.

- Jesteś idiotą – kwituję i zaczynam ściągać buty.

Może przynajmniej uda mi się uratować kartę pamięci i kartę SIM. Co za idiota, kurwa.

Wchodzę do stawu, który nie należy do najczystszych i z obrzydzeniem przeszukuję zamulone dno. Naprawdę zbiera mi się na wymioty.


***


Dość długo spałem, co nie zdarza mi się zbyt często. Może dlatego, że chłopacy urządzili kolejną popijawę i wlewali we mnie hektolitry alkoholu. Pewnie w ten sposób próbowali uczcić jakoś moje urodziny.

Wchodzę do kuchni, gdzie zastaję chłopaków i Maddie. W całym mieszkaniu śmierdzi spalenizną, a Luke nasypuje płatki do misek.

- Co jest? Gdzie Alex? – pytam, dzięki czemu sprowadzam na siebie ich uwagę.

Calum i Maddie patrzą na siebie, po czym znów przenoszą na mnie wzrok. Luke bez słowa wyciąga jeszcze jedną miskę i przygotowuje płatki również dla mnie. Co jest do cholery?

- Pomieszały nam się daty – mruczy w końcu Maddie, a ja zupełnie nie wiem, o czym mówi. Siadam na stołku obok Michaela i czekam na dalsze wyjaśnienia. – Miałeś wczoraj urodziny – dodaje.

Prycham pod nosem i z pobłażliwym uśmiechem się w nią wpatruję. I co z tego?

- I ta informacja w ogóle nie wyjaśnia, dlaczego jej tutaj nie ma – odpowiadam, a ona wzdycha ciężko.

- Miała okazję je z tobą świętować, a teraz jej przykro, że nawaliła – wyjaśnia.

Cholera. Cieszyłem się, że nikt nie wspominał o moich urodzinach, a teraz dopada mnie poczucie winy. Nie powinno, ale nic na to nie poradzę. Unikaniem świętowania sprawiłem przykrość Alex.

- Przecież nic się nie stało – zapewniam ją, ale tylko wzrusza ramionami.

- Dobra, jedzcie te płatki i lecimy do basenu – wtrąca Luke podstawiając mi pod nos miskę.

W ciszy zjadamy skromne śniadanie. Chłopacy są chyba trochę otępieni po wczorajszym wieczorze. Jestem bardzo zadowolony, że jakimś cudem kac mnie ominął.

Meet your idols: ALSHTONWhere stories live. Discover now