Chłopacy śpią, więc postanawiam zadzwonić do Alex. Jest online, więc pewnie jest już u mamy. Muszę sprawdzić, czy na pewno wszystko z nią w porządku.
Mija chwila, zanim odbiera połączenie.
- Hej – mówi cicho.
- Mam nadzieję, że doleciałaś bezpiecznie.
- Um, tak. Jestem już u mamy, wszystko gra.
- Na pewno? – Nie brzmi, jakby wszystko było w porządku.
- A ty nie powinieneś być w samolocie?
- Ta, ale chłopacy śpią, więc stwierdziłem, że miło będzie, jeśli pogadamy – odpowiadam.
- Czemu nie włączyłaś kamery? Chciałem cię zobaczyć.
Chcę zobaczyć, czy na pewno nic jej nie jest. I nieważne, że zobaczy moją twarz.
- Widzieliśmy się wczoraj, nie napatrzyłeś się?
- Nie – odpowiadam od razu, na co zaczyna się śmiać.
- Ty też nie włączyłeś – argumentuje. Słyszę jakieś szmery i wzdycham ciężko.
- Nie wyglądam najlepiej. – stwierdzam. – To na trzy? – Muszę ją zobaczyć.
Odliczam do trzech i oboje włączamy kamery. Widzę jedynie jej koszulkę i mokre włosy rozrzucone na ramionach.
- Co ci się stało?! – piszczy. Jak zwykle martwi się o mnie. Chcę wiedzieć, czy nic jej nie jest.
- Um – jąkam się spoglądając na okno. – Chciałem, żeby Mathias przestał cię szarpać i mi przyłożył.
Chciałbym widzieć jej reakcję. Milczy, a obraz odrobinę się trzęsie.
- Alex, wszystko gra?
- Ashton, możesz mi powiedzieć, czy był jakiś powód, przez który Mathias mógłby być na mnie zły? – pyta.
- Mike przytulił cię, bo było ci zimno i wtedy on się pojawił – wyjaśniam z konsternacją. – Czemu?
Słyszę, że bierze głęboki wdech. Nakierowuje kamerę na swoją twarz. Marszczę brwi przyglądając się temu obrazowi. Narasta we mnie przeraźliwa złość. Nie tylko na tego sukinsyna, ale też na siebie. Nie obroniłem jej. Ma ogromnego siniaka na policzku i wygląda on dużo gorzej niż ten mój. Czuję łzy w gardle i nie wiem, co mam zrobić. Nienawidzę się za to.
- Proszę, powiedz coś – mówi dławiąc się łzami. – Nie jestem u mamy, szczerze mówiąc, to nienawidzę jej. Nie chciałam wam się po prostu pokazać w takim stanie.
- Obiecałem ci, że jeśli zrobi ci krzywdę, to go zabiję – przypominam jej, na co kiwa głową. Jest skruszona, a nie powinna. – Alex, on zrobił dużo więcej. On po prostu cię pobił, jest najgorszym śmieciem, jakiego znam.
Odsuwa brzeg koszulki i pokazuje mi rozcięcie na obojczyku. Wstrzymuję oddech i nie potrafię nic powiedzieć. Nienawidzę się za to, nienawidzę.
- Alex... - wykrztuszam w końcu.
- Ashton, ja go naprawdę kocham – wyjaśnia płaczliwym głosem. – Jeśli go stracę, to zostanie mi tylko Maddie.
- Masz nas, mnie – mówię od razu, na co prycha.
- Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi poza Maddie i chyba zabiłabym się, gdybym miała was stracić, ale was tu nie ma. Ciebie tu nie ma, tak? – Zaczyna coraz bardziej płakać, a ja nie mogę tego znieść. Chciałbym tam teraz być i walczę ze sobą, żeby nie zawrócić samolotu. – Rozmawiałam dzisiaj z mamą po raz pierwszy odkąd wyjechała. Jest w ciąży, ma nową rodzinę. Ja nawet święta spędzę sama. Jestem tutaj sama, choć wiem, że mam ciebie, chłopaków i Maddie. Ale brakuje mi bliskości, boję się stracić kolejną osobę.
YOU ARE READING
Meet your idols: ALSHTON
Fanfiction"Chcę związku. Chcę móc nazywać cię swoją dziewczyną i przestać udawać, że między nami nic nie ma. I chcę się tobą chwalić na każdym kroku i być za to hejtowanym. Chcę cię całą na tak długo, jak to jest możliwe." Opowiadanie oparte na "Meet your ido...