2.Bankiet powitalny 🍸

741 45 26
                                    

 
Szliśmy w milczeniu. Chłopak co jakiś czass zerkał na mnie, a ja na niego. W końcu któreś z nas musiało się odezwać. Jurij jako pierwszy zebrał się na odwagę.

- Dlaczego w ogóle jesteś na męskich zawodach Grand Prix? - spytał.

- Podobno reprezentant mojego kraju miał wypadek - odpowiedziałam dość niepewnie. W końcu dotarliśmy na salę bankietową. Każdy był z jakąś osobą towarzyszącą. Nie dziwię się już, dlaczego Jurij po mnie przyszedł. Kiedy weszliśmy do srodka  wszyscy spojrzeli się w naszą stronę. Obejrzałam się po wszystkich osobach w sali. Połowy twarzy  kompletnie nie kojarzyłam. Różne szepty rozeszły się po pomieszczeniu. Szarpnęłam Plisetsky'ego sygnalizując, że chce mu coś powiedzieć. Przysunął się bliżej mnie, a ja wyszeptałam

- Czy oni zawsze tak reagują? - Nie zdążył mi odpowiedzieć, gdyż podszedł do nas kelner, aby ogłosić przybycie nowych gości. Co prawda, z prawie godzinnym spóźnieniem, ale trudno. Nie moja wina, nie? Wtedy kelner powiedział:

- Jurij Plisetsky, siedemnastoletni reprezentant Rosji oraz Elisabeth Solberg, szesnastoletnia reprezentantka Norwegii. - Wszyscy wytężyli wzrok na mnie. Byli wcześniej poinformowani o zaistniałej sytuacji, ale chyba nie spodziewali się, że jestem, aż tak młoda.

Jurij chwycił mnie za nadgarstek i zaprowadził do pierwszej lepszej grupy osób, aby - jak to powiedział - "wtopić się w tłum". Na początku było trochę sztywno, ale rozmowa się rozkręciła kiedy dołączył do nas jakiś Japończyk. Było widać, że jest pod wpływem dużej ilości alkoholu, bądź miał po prostu słabą głowę. Sądząc po minie Plistetsky'ego, nie był zadowolony, że tamten do nas dołączył...

- Katsuki jestem Yuuri... - mówił bełkocząc. - Oi! Yurio! - krzyknął zaskoczony.

- Zejdź mi z oczu. - warknął Plisetsky. Przyglądałam się z bliska całej sytuacji, chociaż nie miałam na to najmniejszej ochoty.

- Elisabeth Solberg - powiedziałam i podałam rękę japończykówi.

- Oho, to ta nowa z Norwegii - wymamrotał. Yurio, no chodź, tańcz ze mną Yurio! - Chwycił Plisetskiego za ramię i pociągnął za sobą...

- Puszczaj mnie idioto! - krzyknął rozzłoszczony Jurij. Wolałam się chwilowo trzymać z dala od tej dwójki, więc podeszłam do innej grupki osób, w tym też do Viktora Nikiforova. W dzieciństwie był moim największym idolem, więc nie mogłam się powstrzymać od rozmowy z nim.

- Ym... Dobry wieczór, proszę pana. - Zaczęłam zakłopotana. Ale mi głupio stać koło takiej legendy.

- O, cześć! Nie mów do mnie pan, bo czuję się staro. - Uśmiechnął się miło. - Jestem Viktor, a ty? - Rozmawiałam z nim na wiele tematów, na przykład Viktor był bardzo ciekawy moich osiągnięć w łyżwiarstwie oraz czemu Alexander nie mógł tutaj przyjechać. Najbardziej zszokowało mnie ostatnie pytanie.

- Ej, a czy ty i Yurio jesteście razem? - Zamarłam, otworzyłam szeroko oczy i usiosłam brwi.

- Co? Chodzi ci o Jurija? Nie! Nie zgodziłabym się z nim chodzić, nawet jeśli ktoś by mi zapłacił.

- Aha, bo wie... - Nie dokończył, gdyż Jurij z całą siłą wpadł na mnie, na szczęście nie przewracając.

- Je-jeeestem wró-wróżką... Fru, fru, fruuu! - Odbiegł na bok.

- Coś czuje, że i ty sobie popiłeś... - Victor zaczął się śmiać. Chwyciłam Plisetsky'ego pod ramię i wyprowadziłam go z sali. Nikiforov szedł za mną.

- W którym pokoju mieszkasz ?

- Ja? We wróżkowej krainie mieszkam ja! - wymamrotał. - Victor nie wytrzymał i dostał ataku śmiechu.

- Pokój 301 - oznajmił kiedy w końcu się uspokoił.

Zaczęłam próbować prowadzić pijanego nastolatka. Niestety bezskutecznie. Chłopak był ode mnie cięższy. Ja w dodatku byłam w szpilkach, więc oczywiście nie dawałam sobie rady. Nagle ktoś chwycił Plisetskiego po drugiej stronie i go podtrzymał.

- To już nawet Katsuki mniej się upił - powiedział Viktor. Nie byłam tego taka pewna, ale przemilczałam temat. - Idź już , ja go odprowadzę - dodał. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Tam czekała na mnie moja ukochana Lady. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia, ona już zaczęła ocierać mi się o nogi.

- Kochana, żebyś ty widziała co się tam działo... - Kotka spojrzała na mnie, przekrzywiając łeb. Poszłam do łazienki, zdjęłam soczewki, umyłam się i założyłam na siebie swój oneś kotka do spania. Lady już czekała na mnie na kołdrze. Jak zawsze zasnęłam głaszcząc ją.

_______________________________________

Obudziłam się około dziesiątej. Założyłam luźne ubrania. Padło na za duży szary t-shirt i czarne jeansowe shorty. Zeszłam do hotelowej restauracji, aby zjeść śniadanie. Zamówiłam standardowe danie, na który składała się kanapka z serem, salami i pomidorem. Do tego kawa i małe zbożowe ciastko. Prawie nikogo tu jeszcze nie było, więc mogłam czuć się komfortowo.

Nagle ktoś się dosiadł do mojego stolika i wybudził mnie z porannego transu. Były to dwie osoby, a tak dokładniej dwoje mężczyzn. Otworzyłam szerzej oczy. Byli to Viktor Nikiforov oraz Yuuri Katsuki.

- Smacznego - powiedział Yuuri uśmiechając się szeroko.

- Dziękuję, wzajemnie - odpowiedziałam. Kelnerka przyniosła ich zamówienia. Starszy wziął płatki na mleku, a młodszy to, co ja.

- Nieładnie, szesnaście lat i już pije kawę - powiedział Viktor patrząc na filiżankę w mojej dłoni.

- Gdyby nie ten święty napój, to bym się nigdy nie obudziła. - Zaśmiałam się. Yuuri zaczął rozmawiać z Victorem o planie swojego programu krotkiego i zaczęli go analizować. W pewnym momencie padło pytanie, a ja zamyślona patrząc się w kubek z kawą nawet go nie usłyszałam.

- Hello there? Ziemia do Elisabeth - zaczął platynowowłosy.

- Co? Przepraszam, jeszcze się do końca nie rozbudziłam.

- Jaki jest twój tegoroczny motyw? - Powtórzył pytanie.

- Motyw? Emocje i uczucia, tak myślę.

- Nawet nieźle - odpowiedział Viktor. Zakończyłam z nimi rozmowę pod pretekstem treningu, ale tak naprawdę byłam ciekawa, co u Jurija. Ciekawe, czy już wytrzeźwiał?

INNE ZAWODY (Yuri Plisetsky)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz