[03]

432 57 17
                                    

Stiles nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej odczuwał stres, który byłby porównywalny do tego. Od wczorajszego wieczoru był roztrzęsiony i jeszcze bardziej niezdarny, niż zazwyczaj. Wszystko spowodowane było przez pewnego niczego nieświadomego blondyna.

Nastolatek przez cały poranek był pogrążony w swoich myślach do tego stopnia, że niemal zalał płatki śniadaniowe herbatą, zamiast mlekiem.

Zastanawiał się w jaki sposób mógłby się zbliżyć do Newta, zwłaszcza, że poprzedniego dnia nie potraktował go zbyt przyjaźnie i podejrzanym byłoby nagle okazać jakiekolwiek zainteresowanie znajomością z nim. Kłamstwo całkowicie odpadało - Newt jako wilkołak usłyszałby bicie jego serca i później z pewnością nie dawałby mu szans na jakiekolwiek zbliżenie.

Dlatego też Stiles, przez trzy pierwsze godziny lekcyjne siedział nienaturalnie prosto, niezręcznie zerkając na blondyna, siedzącego kilka ławek przed nim, tuż przy oknie. Przez cały ten czas opracowywał najczarniejsze scenariusze, które mogłyby się ziścić, jeśli coś poszłoby nie po jego myśli.

Dopiero słysząc dzwonek zdał sobie sprawę, jak idiotycznie się zachowuje. Właśnie bezpowrotnie stracił trzy godziny ze swojego nastoletniego życia, zastanawiając się, jak poprawnie rozegrać sprawę. Czy przez ostatnie dwa lata nie nauczył się, że plan i tak nigdy nie wypala?

Chłopak wziął głęboki wdech, chwycił swój plecak i nim zdołał się rozmyślić wyszedł na korytarz, w celu znalezienia Newta. Tym razem mu się poszczęściło - niemal od razu go znalazł.

Stiles nerwowo się przeżegnał, mamrocząc pod nosem coś w stylu "dopomóż mi Boże", a następnie na pozór pewnym krokiem pokonał dystans między nim, a wilkołakiem i delikatnie poklepał go po ramieniu.

Newt odwrócił się w jego stronę, wyglądając na zdezorientowanego i delikatnie marszcząc brwi. Wyglądało na to, że już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy ktoś go uprzedził.

— Blake, Stiles! — usłyszeli radosny (na gust Stilinskiego zbyt radosny) głos dyrektora szkoły.  Widzę, że zdążyliście się zaprzyjaźnić!

Stiles ledwo powstrzymywał się od rzucenia jakiejś sarkastycznej anegdotki. Czy ta szopka faktycznie była konieczna?

— Pan Harris powiedział mi, że to ty oprowadziłeś naszego kochanego, nowego ucznia po szkole, czy to prawda? — spytał, zwracając się do bruneta z uśmiechem.

Stiles zerknął niepewnie na Newta i już zaczął otwierać usta, żeby zaprzeczyć i wyjaśnić sytuację, gdy tamten go uprzedził.

— Tak, to prawda. Stiles był bardzo uprzejmy i cierpliwy - bez żadnego narzekania odpowiadał na wszystkie moje pytania, mimo, że niektóre z nich się powtarzały — odrzekł spokojnie Newt, przyprawiając drugiego chłopaka o niemałe zdezorientowanie.

— Wspaniale! — ucieszył się dyrektor, klaszcząc w dłonie. — W takim razie, co powiesz na to, żeby to również on wprowadził cię w świat lacrosse'a?

— Tak właściwie to...
 
— Świetny pomysł! — wciął się szybko Stiles, nim Newt zdążył odmówić, brzmiąc tak entuzjastycznie, jak tylko sytuacja mu na to pozwalała — To napewno będzie bardzo... pouczające— dodał jeszcze, kiwając głową i delikatnie wykrzywiając wargi. 

 Mężczyzna w odpowiedzi jedynie uśmiechnął się jeszcze szerzej, poklepał obu chłopców po ramionach i cały w skowronkach odszedł w swoją stronę, zostawiając ich samych.

— Dzięki — powiedział Stiles, po chwili ciszy między nimi.

Newt tylko coś mruknął w odpowiedzi i odwrócił wzrok.

— Nie, serio, dziękuję   — brunet kontynuował swoją wypowiedź, nie spuszczając oczu z wilkołaka — Zachowałem się wczoraj jak dupek i...

— Zachowałeś się tak, jak każdy inny, przeciętny człowiek by się zachował — przerwał mu Newt, wywracając oczami. — Pewnie twój tępy móżdżek uznał, że będę chciał od ciebie wyciągnąć jakieś informacje.

— A nie chciałbyś? — zapytał Stiles, unosząc brew, na co blondyn ponownie przekręcił oczami.

— Nie — odpowiedział, wzdychając. — Nie wiem, czy zauważyłeś, ale przez najbliższy miesiąc kontrakt wciąż obowiązuje, co oznacza, że takie działania są zabronione.

Jakim cudem jeszcze parę chwil temu chłopak, stojący obok niego, wydawał się być Stilesowi całkiem sympatyczny, a teraz znów miał ochotę wydłubać mu oczy?

— Mogę cię oprowadzić, jeśli wciąż chcesz — zaproponował Stiles, czując się niezręcznie przy poprzednim temacie.

— Zdążyłem się sam oprowadzić, to żadna filozofia — odpowiedział, wyglądając na znużonego tą rozmową. — Przecież ci mówiłem, że nie potrzebuje łaski ani opieki, pamiętasz?

— Słuchaj, po prostu staram się być miły...

— Zostaw bycie miłym dla kogoś innego — przerwał mu, nie mając ochoty na kontynuowanie rozmowy. — Do potem, Stiles — pożegnał się, posyłając mu słaby uśmiech i odszedł, zostawiając osłupionego nastolatka samego.

;*°·*;°·;*°·

— Po prostu odpowiedz, czy to w końcu jest cholerna prawda, czy nie?! —  spytał głośno Dereka, już nawet nie próbując kryć zdenerwowania.

W jego głowie wciąż rozbrzmiewały słowa Newta, dotyczące kontraktu. 

— Nie rozumiem dlaczego robisz taką awanturę, o taką głupotę! - odpowiedział Derek, energicznie gestykulując rękoma. — Oni nigdy nie dotrzymywali słowa! Zawsze doszukiwali się luk i atakowali. Nie rozumiesz, że jeśli nie przechytrzymy ich pierwsi, to oni zrobią to za nas?!

Stiles potarł dłonią czoło i spojrzał mu prosto w oczy, niedowierzając w to, co słyszy.

— Czyli nie obchodzi cię fakt, że gdyby Newt się o wszystkim dowiedział, to byłoby po mnie? — spytał, śmiejąc się ponuro.

— Stiles... - zaczął, a jego twarz jakby na chwilę złagodniała. — Oczywiście, że mnie to obchodzi. Po prostu istnieją pewne priorytety...

— Priorytery?! - wrzasnął, przerywając mężczyźnie. Już nawet nie chodziło o to, że był zły na Dereka o kłamstwo - czuł się zdradzony. Jakim cudem mężczyzna w tak krótkim okresie czasu, zdążył się aż tak zmienić? 

— Nie dramatyzuj tak - warknął, przewracając oczami. — Nic ci się nie stało. Powinieneś się cieszyć, że wreszcie robisz coś dla stada...

— Przestań wreszcie grać na moim poczuciu wartości — prychnął, tracąc resztki cierpliwości. — Traktujesz mnie tak, jakbym był tu całkowicie bezużyteczny.

—  A może po prostu tak jest?! — zasugerował. — Nigdy nie brałeś tego pod uwagę?

Nastolatek pokręcił słabo głową, usiłując powstrzymać się od pociągnięciem nosem. 

— Rozważ to — powiedział chłodno, kończąc rozmowę.

Po tych słowach Stiles posłusznie wyszedł. Nie miał siły na dalszą rozmowę z mężczyzną, który kiedyś wydawał się być całym jego światem.

Dopiero dwie godziny po rozmowie z Derekiem nastolatek wrócił do domu. Wcześniej bezcelowo krążył swoim jeepem po mieście, rozmyślając nad wszystkim i nad niczym.

Gdy tylko wszedł do środka, od razu zorientował się, że jego tata wciąż jest w pracy, mimo, że powinien wrócić już jakiś czas temu. Oznaczać to mogło tylko dwie rzeczy. Mianowicie albo miał tyle papierkowej roboty, że stracił poczucie czasu, albo w Beacon Hills znów zaczęło dziać się coś niedobrego.

Teen Runner | Stiles + NewtWhere stories live. Discover now