[07]

414 61 11
                                        

Stiles siedział w autokarze, zajmując miejsce tuż obok bujającego w obłokach Scotta. Nastolatek był znudzony milczeniem, ale widział, że jego przyjaciel nie był w nastroju na rozmowę, dlatego nawet nie próbował go zagadywać.

Wzdychał cicho, patrząc na mijane za oknem drzewa. Co i raz zerkał również na Newta, który siedział dosłownie naprzeciwko niego. Miejsce obok blondyna było puste, co dla Stilesa było czymś zupełnie nowym, ponieważ trener nigdy nikomu nie pozwolił, żeby siedział sam. W razie potrzeby wybierał losowego ucznia ze szkoły i kazał mu jechać, co zwykle z jakiegoś powodu było przyjmowane z entuzjazmem. Jednakże nie robił tego z powodu współczucia dla owej osoby, czy też empatii — po prostu uważał, że gdy wszystkie miejsca będą pozajmowane, przejazd wyjazd taniej, a Stiles naprawdę nie zamierzał próbować zrozumieć jego toku myślenia.

Po dłuższym czasie tępego wpatrywania się w Newta, Stiles zdał sobie sprawę, że nastolatek również na niego patrzy, unosząc do góry jedną brew. Przyłapany na gorącym uczynku brunet szybko odwrócił wzrok, czując jak jego policzki płoną ze wstydu.

Nie miał pojęcia dlaczego reagował w ten, a nie inny sposób, ale nie zamierzał się nad tym rozczulać i zbytnio rozkładać, więc po prostu wrócił do poprzedniego zajęcia — obserwowania migających za szybą drzew.

Jego myśli pognały w kierunku Beacon Hills i Dereka. Zastanawiał się czy to możliwe, że mężczyzna również i nim myśli. Ale nie myślał.

*;°·*;°·*;°·

— Bez kitu — mruknął Stiles pod nosem, wchodząc do pokoju obskurnego motelu.

Jak się okazało bieg, na który jechali cały dzień został odwołany, a oni zostali zmuszeni do nocowania w tej norze. Scott, który dzielił z nim pokój również nie wyglądał na zadowolonego.

— Nie podoba mi się to miejsce — mruknął wilkołak, niespokojnie rozglądając się po pomieszczeniu.

Stilinski wzruszył ramionami, kładąc się na łóżku.

— Nie sądzę, żeby komukolwiek się tu podobało — odpowiedział mu, podkładając sobie ramię pod głowę. — Hej, Scott?

Jego przyjaciel mruknął na znak, że słucha.

— Myślisz, że Newt ma coś wspólnego z tymi ofiarami? — spytał, wpatrując się w sufit.

— Nie wiem — przyznał szczerze Scott. — Bardzo możliwe, chociaż szczerze w to wątpię. Czemu pytasz?

Stiles zawiesił się na chwilę, szukając odpowiedzi na to pytanie. No właśnie, dlaczego? Przecież Newt nie był dla niego nikim bliskim. Prawdę powiedziawszy był dla niego nikim, więc czemu tak bardzo zależało mu na tym, żeby jego stado nie okazało się winne?

— Z ciekawości — odpowiedział, przymykając oczy. — Chciałem tylko wiedzieć co o tym sądzisz, po...

Ich rozmowę przerwał dzwonek telefonu Scotta.

— Przepraszam - powiedział ze skruchą chłopak, podnosząc się z łóżka. —  Dokończymy rozmowę później —  dodał, chwytając swój telefon i wychodząc z pokoju, zostawiając w nim Stilesa samego ze swoimi myślami.

Nastolatek przez chwilę leżał w ciszy, analizując ostatnie wydarzenia, ale po jakimś czasie to zajęcie stało się męczące. Gdzie do jasnej anielki podziewa się Scott? — zastanawiał się.

Wyszedł z pokoju i rozejrzał się wokół. Mgła, która owiewała motel jedynie dodawała grozy temu miejscu. Stiles wzdrygnął się i zamknął za sobą drzwi. Stwierdził, że skoro i tak nie ma nic do roboty, to równie dobrze może spenetrować to miejsce.

Teen Runner | Stiles + NewtWhere stories live. Discover now