Rozdział 2

234 7 5
                                    

Zobaczyłam przed sobą chłopaka, wzrostu na około 1,85 przez mundur policyjny można było zobaczyć jego dobrze zbudowane ciało. Przez deszcz jego ciemno brązowe włosy opadały na czoło a intensywne zielone oczy patrzyły prosto na mnie.
-Co się stało?- poczułam lekkie dotknięcie ramienia i schrypniety męski głos.

-Ja, ja..- zaczęłam się jąkać.

-Ja co?- zaśmiał się nie mając na celu obrażenia mnie.

-On i o o ona w jego mie mieszkaniu, ra razem w łóżku- powiedziałam, na co z moich oczu ponownie zaczął lecieć potok łez.

-Nie martw się, musiał być totalnym dupkiem- odpowiedział, po czym wziął mnie w ramiona i mocno przytulił.
Byłam cała mokra, deszcz padał nadal a ja stałam wtulona w ramiona mężczyzny, którego nawet nie znam i płakałam... Nie wiedziałam co powiedzieć dlatego się nie odzywałam, nawet nie miałam ochoty nic mówić. Mężczyzna delikatnie swoimi palcami, odgarną moje przemoknięte włosy za ucho i powiedział.
-Chodź, nie będziemy tutaj tak strać, za bardzo pada- zaczął ciągnąć mnie w jakimś kierunku. Miał na sobie mundur i z plakietki mogłam wywnioskować, że ma na nazwisko Sarentino. Patrząc po pomieszczeniu znajdowałam się chyba w wejściu posterunku. Usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłoniach, a łzy wymykały mi się z każdej strony, nie wiedziałam juz sama gdzie jestem i nie chciałam tu być, jedynie co bym mogła teraz robić to leżeć w łóżku i płakać.

-Z tego co pewnie przeczytałaś albo też nie, mam na nazwisko Sarentino ale możesz na mnie mówić Jev, bo tak z resztą się nazywam- zobaczył, że nawet nie mam ochoty mu na to odpowiadać, wiec kontynuował- A ty? Jak się nazywasz?

-Meggi, Meggi Corbin.

-Widać Meggi że przez tą pogodę obydwoje jesteśmy mokrzy- zaczął śmiejąc się.

-Najwidoczniej- odpowiedziałam z wyrazem twarzy pełnym bólu.

-Będzie dobrze- powiedział patrząc na mnie i uświadamiając sobie, że być może chociaż trochę jego słowa dodadzą mi otuchy, ale tak nie było...

-A skąd możesz to wiedzieć, hm? Już w ogóle nie będzie dobrze, kiedy zobaczyłam tą dziewczynę w jego łóżku w bieliźnie, serce mi pękło- odpowiedziałam chodź było mi trudno.

-Przepraszam. Poczekaj tu chwile a ja pójdę spytać komendanta czy mogę na chwile się zwolnić i zawieźć cię do mieszkania.

-Nie, nie trzeba. Nie mam ochoty robić problemu, pójdę sama.

-Myślisz że puszczę cię sama w takim stanie? Daj mi chwile.
I zniknął za dużymi szklanymi drzwiami a ja już sama nie wiedziałam co zrobić, z jednej strony miał racje nie miałam nawet siły dojść do domu. Byłam kompletnie wykończona tym dniem a z drugiej strony nie miałam ochoty być jakimś wrzodem na dupie.

Drzwi lekko się uchyliły i zobaczyłam wychodzącego Jeva, uśmiechał się czyli jednak coś poszło po jego myśli.

-Zgodzili się, chodź do auta.

-To będzie dziwne.

-Co będzie dziwne? -zapytał najwyraźniej zaskoczony.

-Pierwszy raz jadę wozem policyjnym i nie zbyt fajnie się z tym czuje.

-To bardzo dobrze, bynajmniej teraz wiem, że nie byłaś wcześniej karana- odpowiedział pokazując bardzo ładny uśmiech, gdzie pojawiły się dołeczki.
Otworzył mi drzwi a ja nie zawarzając na nic wsiadłam i usadowiłam się w miękkim siedzeniu,zamknął lekko drzwi od mojej strony i udał się na swoje miejsce. Kiedy ruszył mogłam odetchnąć z ulgą że za pare minut znajdę się w domu, w moim dużym łóżku, w moich czterech ścianach i będę w spokoju mogła przeżyć ten okropny dzień w samotności.

Zostaliśmy SamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz