Rozdział 7

156 4 0
                                    

~Meggi

Była już prawie 21, a ja przesiedziałam cały dzień oglądając serial i pijąc herbatę. Nie powiem trochę mi się to znudziło. Była sobota, a Ja siedziałam w domu, co do mnie niepodobne. Wzięłam telefon ze stolika nocnego i wykręciłam numer Connie.

-Hej, co robisz?- zapytałam przyjaciółkę.

-Szczerze? Siedzę i się nudzę.

-Może byśmy wyszły na jakąś imprezę? Nie mam zamiaru cały sobotni wieczór przesiedzieć w domu.

-W sumie to nie jest zły pomysł. Poczekaj niech się wyszukuje i za jakąś godzinkę będę u Ciebie- dodała wesoło piszcząc na co przewróciłam oczami.

-Okej to za godzinę u mnie, paaa.
Rozłączyłam się i wstałam podchodząc do szafy, zwykle zawsze miałam problem z ubraniem się, nie chodziło o to, że mam za mało ciuchów,bo mam ich nawet sporo, a o to że było ich tyle, że każdy ciuch przemawiał do mnie „weź mnie". Po jakiś dziesięciu minutach stwierdziłam, że ubiorę na siebie czarną sukienkę z długimi rękawami, która idealnie przylegała mi do ciała. Oczy podkreśliłam kreskami oraz tuszem do rzęs. Nałożyłam lekko róż i pomalowałam usta jasnoróżową pomadką. Miałam ładną cerę dlatego, nie potrzebowałam zbyt  dużego makijażu. Włosy, które zawsze były proste rozpuściłam i ładnie opadały mi na ramiona. Spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy z nadzieja, że znowu nigdzie jej nie zostawię. Zarzuciłam jeszcze na siebie dżinsowa kurtkę i ubrałam czarne vansy,które były wygodne i pasowały na imprezę, w nich mogłam tańczyć na ile tylko pozwolą mi nogi. Usłyszałam dzwonek do drzwi i prędko udałam się w ich kierunku. Kiedy otworzyłam drzwi ujrzałam Connie, z którą byłam umówiona. Miała na sobie czarne spodnie z dziurami dopasowane do niej, zwiewną, białą bluzkę i do tego czarny kardigan. Wyglądała bardzo ładnie, włosy zakręciła w lekkie loki i również jak ja miała lekki makijaż.

-No no no, nieźle wyglądasz Corbin- powiedziała przyjaciółka.

-Ty też niczego sobie Sharp- odpowiedziałam, na co przyjaciółka podeszła i dała mi lekkiego kuksańca w ramie. Ja tylko się zaśmiałam i spojrzałam na nią- Przecież żartuje wyglądasz bosko!

- I tak też się czuję!- krzyknęła radośnie- No to co ruszamy na podbój chłopaka dla naszej Meggi.

-Jesteś walnięta- powiedziałam.

-I za to mnie kochasz- wysłała buziaka w powietrzu.
Wyszłyśmy z mieszkania, a Ja zamknęłam drzwi, kiedy upewniłam się wystarczająco, że są ona zamknięte. Ruszyłam z dziewczyną schodami w kierunku drzwi wyjściowych z klatki schodowej. Wieczór był dzisiaj ciepły i przyjemny. Miasto błyszczało od różnych świecidełek i dlatego wyglądało bardzo ładnie.

-Słyszałam, że jakieś dwie przecznice od Ciebie, jest wielka impreza- powiedziała blondynka klaszcząc w dłonie.

-Prowadź- dodałam radośnie.
Dziś chciałam po prostu się dobrze zabawić i zapomnieć o niektórych sprawach. Jak mówiła Connie impreza nie była zbyt daleko, dlatego po chwili znalazłyśmy się przed drzwiami lokalu. W środku było strasznie tłoczno, wszędzie było czuć zapach alkoholu, papierosów jak i również spoconych ciach.

-Idziemy coś wypić?- próbowała przekrzyczeć przyjaciółka.

-To chyba wiadome- powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Connie kilka miesięcy temu udało się wybłagać swojego kuzyna, aby zrobił jej fałszywy dowód, na którym dziewczyna jest pełnoletnia, dzięki temu mogłyśmy przebić się na każda imprezę i pić alkohol bez proszenia się kogoś. Usiadłyśmy z Connie przy barze spoglądając na różne nazwy alkoholi, nie zastanawiając się długo, zawołałam barmana i poprosiłam o kolejkę szotów. Czując jak po chwili moje ciało robi się rozgrzane, miałam ochotę tańczyć i bawić się w najlepsze. Connie musiała to po mnie zauważyć, bo po chwili wzięła mnie za ramie i obie zmierzyłyśmy w stronę parkietu.
                ~~~
Tańcząc już jakieś dobre dziesięć minut zauważyłam, że nie ma przy mnie blondynki, jakoś zbytnio nie  przejmowałam się tym i moje ciało nadal kręciło się w rytm muzyki, gdy niespodziewanie czyjeś dłonie znalazły się na moich biodrach. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam przed sobą chłopaka mniej więcej wzrostu Milesa. Długie ciemne włosy były rozwalone w każda stronę, przez co momentalnie zachciało mi się śmiać. Zobaczyłam również, że znajome mi już niebieskie oczy natarczywie przyglądały się moim, po chwili dopiero zorientowałam się skąd go znam.

-Max!!- krzyknęłam radośnie na głos, przez co kilka twarzy zwróciło się w naszym kierunku.

-Kruszynko!- krzyknął i wyciągnął dłonie w moim kierunku. Ja nie zważając na nic wskoczyłam na chłopaka i przytuliłam go tak mocno jak tylko mogłam. Tak Max... Max Neeson mój przyjaciel, z którym trzymałam się od piaskownicy, mój tato jak i ojciec chłopaka byli przyjaciółmi z pracy, przez co z Maxem byliśmy prawie nierozłączni i tak było do kiedy mama Maxa dostała lepsza ofertę pracy.  Musieli się wyprowadzić na inny kontynent. Było mi ciężko z ta wiadomością ale nie tylko mi. Chłopak, kiedy dowiedział się o tym był załamany bardziej niż ja, strasznie mu współczułam, bo wiedziałam, że musi zostawić tutaj dom, szkołę, przyjaciół jak i mnie,a to nie było coś łatwego. Mieliśmy nawet plany, aby zamieszkał u mnie, ale to było niemożliwe. Rozstaliśmy się dokładnie 3 lata temu, wtedy kiedy wyjechał. Nie mieliśmy ze sobą kontaktu, ani więcej go nie spotkałam, aż do momentu dzisiejszego wieczoru.
Pokazałam chłopakowi skinieniem głowy na drzwi, zrozumiał i po chwili zaczęliśmy przepychać się w kierunku wyjścia.
-Co Ty tu robisz?- spytałam zdziwiona kiedy staliśmy już na dworze.

-Jestem malutka, przyjechałem żeby powypełniać kilka papierów i trochę urządzić sobie mieszkanie.

-Że co?- powiedziałam, a moje usta wskazywały wielka literę „O" na co chłopak się tylko uśmiechnął i zaczął mówić dalej.

-Będę tu mieszkał. Nie chciałem być ciężarem dla rodziców co im powiedziałem i razem ustaliliśmy, że jestem już dorosły i mogę podejmować sam własne decyzje. 
Przyglądałam się chłopakowi i mogłam śmiało, a także szczerze stwierdzić, że nie wyglądał jak ten Max 3 lata temu. Był teraz znacznie wyższy i zbudowany. Nie wiedziałam co mam mu na to odpowiedzieć, z jednej strony byłam szczęśliwa, że znowu jest przy mnie, ale z drugiej byłam na niego strasznie zła że przez te 3 lata nie odpisał na żadna moja wiadomość, nie odbierał ode mnie telefonów, przez co nie dawał znaków życia.

-Mam do ciebie tylko jedno małe pytanie- odpowiedziałam już trochę smutniejsza, chłopak musiał tego nie zauważyć ponieważ nadal stał uśmiechnięty.

-Mów śmiało mała, musimy nadrobić te 3 lata.

-No właśnie 3 lata... 3 lata przez które nie dostałam od Ciebie żadnej wiadomości, nie wiedziałam nawet czy  żyjesz, czy też nie... ani jednego smsa, telefonu, nawet głupiego listu od Ciebie- odparłam na co chłopakowi zwyczajnie zwiędła mina.

-Przepraszam.

-I tylko tyle masz mi do powiedzenia?- dodałam zła.

-Uspokój się mała, umówimy się jutro i o wszystkim Ci opowiem, a teraz po prostu nie psujmy sobie humorów i chodźmy się bawić.
Miał racje, to nie była rozmowa na teraz, poza tym nie chciałam być znowu smutna, a co dopiero płakać. Miałam się dobrze bawić. Tylko martwiło mnie jedno, gdzie do jasnej cholery podziała się Connie, byłam tak zajęta chłopakiem, że na śmierć o niej zapomniałam.

-Mam jeden mały problem.

-Jaki?- spytał chłopak.

-Zgubiłam przyjaciółkę.

Zostaliśmy SamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz