Prawdziwa przyczyna wszystkich problemów

472 45 15
                                    

Tamta rozmowa z Domenem praktycznie od razu znacznie ociepliła nasze stosunki. Śmiałem się sam z siebie, kiedy dotarło do mnie, że podczas gdy Cene stał się bardziej stanowczy wobec naszego brata, ja zdecydowanie złagodniałem. Zupełnie jakbyśmy się zamienili rolami, tylko w znacznie mniej skrajnym stopniu. I z takim podejściem czułem się lepiej do tego stopnia, że kolejnego dnia postanowiłem dać Domenowi odpocząć i przez pierwsze pół dnia praktycznie cały czas oglądaliśmy filmy, wygłupialiśmy się, albo robiliśmy wspólnie inne rzeczy. I przede wszystkim, byliśmy w niezwykle dobrych nastrojach.

- Peter, ktoś do ciebie dzwoni! - krzyknął Domen z salonu, podczas kiedy ja stałem w kuchni, nalewając sobie sok do szklanki.

- odbierz.

- ale to trener.

- tym bardziej odbierz i powiedz, że umarłem. - odparłem, wracając do salonu. Nie miałem najmniejszej ochoty rozmawiać z kimkolwiek z "rzeczywistego" świata i gdybym tylko mógł, bardzo chętnie wyrzuciłbym swój telefon gdzieś w las i o nim zapomniał.

Domen przez chwilę z niepewnością wpatrywał się w ekran, po czym odebrał połączenie.

- dzień dobry trenerze, Domen Prevc z tej strony, Peter kazał mi odebrać i powiedzieć że umarł, czy mam mu coś przekazać?

Bardzo szybko zrozumiałem, że popełniłem błąd sądząc, że chodzi o Gorazda, kiedy zobaczyłem zakłopotanie na twarzy Domena.

- Janus? - spytałem szeptem.

Domen twierdząco kiwnął głową, więc na migi pokazałem mu, że jednak ja się tym zajmę.

- y... dobrze, to ja go jednak przekażę. - stwierdził pokornie mój brat i oddał mi telefon.

Zanim podjąłem się rozmowy, głęboko westchnąłem, wiedząc już co mnie za chwilę czeka.

- dzień dobry tre...

- do reszty już zdurniałeś? - przerwał mi Goran Janus, tak dobrze znanym mi, surowym tonem. - gdzie wy do cholery jesteście?!

- yyy... no... - wyjąkałem, po czym dokładnie opowiedziałem mu o wszystkim, co robiliśmy przez ostatnie dni. Następnie otrzymałem kolejny już w tym roku opierdol życia, nasłuchałem się o swoim braku dyscypliny, braku odpowiedzialności i niesamowicie złym wpływie na Domena, po czym dostałem jeszcze drugi opierdol za to, że Cene też był w to zamieszany. Po tej kulturalnej rozmowie, czy raczej monologu ze strony naszego trenera, odłożyłem telefon i westchnąłem z rezygnacją.

- mamy kłopoty? - spytał spokojnie Cene, który siedział przy stole z laptopem i nad czymś pracował.

- wy nie, ja owszem. - odparłem, po czym radośnie się uśmiechnąłem - tylko że ja mam kłopoty jakoś od połowy sezonu, także nie zamierzam się tym szczególnie przejmować.

- skoro tak, to ja zrobię obiad! - stwierdził nagle z entuzjazmem Domen i szybkim krokiem poszedł do kuchni, a ja przez chwilę patrzyłem na niego z konsternacją.

- Cene, porwali i podmienili nam brata! Szybko, musimy go ratować! - krzyknąłem, lekko szarpiąc Cene za bluzę i nie zważając na jego zażenowanie.

- odwal się. - stwierdził Domen z wrednym uśmiechem, po czym zajrzał do lodówki - zrobię... ryż z warzywami. Pasuje wam?

- jasne, o ile dostrzegasz różnicę, pomiędzy ryżem z warzywami, a ryżem z papryką - stwierdziłem, wrednie się uśmiechając.

Domen jednak zignorował zaczepkę i spojrzał na Cene.

- Cene, pasuje ci?

- tak, ale ja chyba nie będę jadł. Nie jestem głodny. - odparł łagodnie nasz brat.

Tell me Peter, how it really was...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz