Dlaczego nie powinniśmy pić.

494 47 14
                                    

- zanim ogłoszę wam wyniki, chciałbym tylko powiedzieć, że wszyscy bardzo dobrze się spisaliście przez te dwa tygodnie. Jestem zadowolony z pracy jaką wykonaliście, poza tym...

Tak, tak wiemy. Jesteśmy najlepsi i w ogóle super, cieszę się, powiedz wreszcie kto wygrał...

Przestałem skupiać się na słowach trenera, kompletnie odpływając myślami, żeby spokojnie przeczekać jego wywody na temat tego zgrupowania. Z tego co zauważyłem, nie tylko ja obrałem tę strategię. Przez kolejne pięć minut zastanawiałem się, co będę robił kiedy wrócimy do domu, a wróciłem do rzeczywistości dopiero, gdy Goran poruszył najbardziej interesujący mnie temat.

- no i najważniejsza sprawa, czyli wasza ogólna klasyfikacja. Jak wiecie, punkty były wam przyznawane za...

Dobrze wiemy za co, przestań z nami pogrywać i powiedz to w końcu. - pomyślałem, odwracając od niego zniecierpliwiony wzrok.

­- lecimy od końca. Ostatnie miejsce, Kranjec i Dezman. Czwarte, Damjan i Domen. Trzecie Cene i Lanišek...

- i co frajerze? - stwierdziłem z zadowoleniem do młodszego brata - mówiłem, że nie masz ze mną szans!

- potraktuj to jako prezent z okazji międzynarodowego dnia idiotów. W końcu to twoje święto, co nie? - odparł z drwiącym uśmiechem.

Zrezygnowałem z dalszej dyskusji, widząc pogardliwy wzrok Gorana, który cierpliwie czekał, aż się zamkniemy.

- drugie miejsce... - zaczął ponownie trener, głęboko wzdychając - Tepeš i Šemenic. Pierwsze Peter i Bartol, chociaż wciąż mam co do tego wątpliwości.

Wybuch radości Tilena, pomieszanej z zaskoczeniem, mocno kontrastował z moim pewnym siebie, wręcz aroganckim uśmiechem, dającym wszystkim do zrozumienia, że przecież to było oczywiste, że to ja jestem najlepszy i że wygram, niezależnie od tego z kim byłbym w drużynie. Chociaż tak naprawdę do ostatniej chwili nie miałem pewności, czy Goran czasem czegoś nie wymyśli, żeby dać mi w kość.

- to wszystko, co miałem wam do przekazania. Teraz róbcie co chcecie, jutro w południe wracamy do domu, więc macie być gotowi.

- to co... - zaczął Kranjec z ekscytacją, jak tylko Goran wyszedł z pomieszczenia - pijemy?

Wszyscy chętnie przystaliśmy na propozycję i postanowiliśmy, że naszą pożegnalną imprezę urządzimy sobie na zewnątrz, niedaleko jeziora. Szybko zorganizowaliśmy sobie alkohol, jedzenie i muzykę i przez pierwsze godziny po prostu rozmawialiśmy o tym, co działo się przez ostatnie dwa tygodnie, dużo się przy tym śmiejąc i dobrze się bawiąc. Później okazało się który z nas jest najmniej odporny na wódkę, kiedy Domen, Tilen i Lanišek zaczęli się wydurniać. Biegać dookoła, gonić się, a w końcu tańczyć i śpiewać. Na początku bawiło mnie to tak samo jak resztę, później jednak, widząc co wyprawia mój najmłodszy brat, miałem ochotę zacząć wmawiać wszystkim, że jednak jest adoptowany.

- co się stało Peter? - spytał radośnie Robert.

- nie wierzę w to, co on odpierdala od dwudziestu minut. - odparłem.

- dokładnie to samo co ty kilka lat temu.

- możesz nie wywoływać u mnie jeszcze większego zażenowania? - stwierdziłem, momentalnie przypominając sobie czasy, kiedy to ja byłem tym najbardziej pijanym na imprezach integracyjnych. chociaż tak naprawdę niewiele z tego pamiętałem.

Po kilku kolejnych kolejkach, kiedy udało mi się w końcu odwrócić uwagę od Domena, pojawił się nowy problem, dotyczący już nas wszystkich.

Tell me Peter, how it really was...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz