Dzień Dziesiąty

512 68 56
                                    

— Felicja!!! Wyłącz ten przeklęty budzić!!!

Nowy dzień w domu Alice zaczął się bardzo, ale to bardzo... normalnie?

— Pięć minut, mamo... — marudziła blondynka.

— God morgen — przywitała się oschle Norweżka.

— LUCIE POMOCY!!! — błagała Sakura pod uściskiem Marysi.

Daisy bez słowa pakowała swój ekwipunek szkolny do tornistra nie zważając na burzliwą siostrę, która... a lepiej tak to zademonstrować :

— KTO TU KURDE WSZYSTKIE PODPASKI WYRZUCIŁ, KTO BYŁ TAKIM CIOTĄ I POMALOWAŁ MI ZESZYT NA NIEBIESKO, KTO...?!

— ŁUKASIK!!! DO SZEREGÓŁ!!! — wkurzyła się Szwajcarka. — Odliczamy! Jeden!

— Dwa.

— Trzy.

— Cztery.

— Pięć.

— Sześć.

— Siedem.

— Gdzie Felicja...? — Adelheid zauważyła zniknięcie swojej siostry.

— Jeszcze pięć minut mamo! — mruczała co chwilę, jednak zielonooka zepchnęła ją z łóżka i zatrąbiła do ucha.

— Dziewczyny! JEST JUŻ WPÓŁ DO ÓSMEJ! — wrzasnęła Angielka a wszystkie wyszły na autobus do SZKOŁY.

Tymczasem, na terenie budynku “Uczelnia Stockel”...

— Ja na serio nie wiem, powód dla którego rodzice mnie odwożą do szkoły do to czy boją się, że ktoś mnie porwięle, czy to, że ja kogoś porwę — uśmiechnął się Gilbert.

Białowłosy stał właśnie przed bramą jego nowej szkoły razem z swoimi przyjaciółmi u boku.

— Stary, już tęsknie za wakacjami i podrywaniem lasek na plaży — westchnął Francis.

— Idziemy na waksy? — spytał Prusak patrząc na resztę.

— Nie, chcę obczaić laski pierwszego dnia — rzekł Hiszpan.

— Zaczekamy na jakieś przy tramwaju? — zaproponował Francuz.

Nie czekając na odpowiedź innych, w trójkę pobiegli pod przystanek.

— Alice, przypomnij dlaczego mieszkamy tak daleko od szkoły? — marudziła Polka.

Wyszły z pojazdu i jak na złość ujrzały żadnych innych ludzi niż złych przyjaciół.

— FELICJO BEILSCHMIDT, ILE LAT TO TWÓJ KSIĄŻĘ, CIĘ NIE WIDZIAŁ? — wrzasnął czerwonooki, przebiegając przez tory omało nie tracąc przy tym życie, ale to szczegół.

— Policzyłabym, gdyby istniał... — mrukneła.

Chłopak już pochylił się aby pocałować blondynkę, jednak ta dała mu z liścia i skierowała się do szkoły, a jej “chlopak” za nią.

— Co miłość może zrobić z człowiekiem...? — Francis zaśmiał się pod nosem.

— Ogłupić — odparł latynos.

— Zamordować — niebieskooki spojrzał na Gilberta, który prawie nie został rozjechany.

Daisy uśmiechneła się przekraczając próg akademii.

— Może nie będzie aż tak źle...? — mrukneła pytając samą siebie.

— KURDE, ŁAPY PRZY SOBIE!!! — wrzasnęła Polka odpychając od siebie Prusaka.

Japonka spojrzała na budynek uczelnii.

Czuła, że coś dużego tam się wydarzy, a to już w poniedziałek miały się przeprowadzić do tego internatu...

Był piątek.

Organizacyjny dzień uczelni Stockel.

Pierwszy dzwonek zadzwonił...

Po wykładach szanowanego Pana Dyrektora o tym jak nie mają stołówki, każdy postanowił wrócić do domu.

Dwie pary sióstr wraz z Alice i Marysią popędziły w stronę tramwaju numer 7824 (który swoją drogą zabił rok temu kobietę), Lucie pojechała w drugą stronę do mechanika aby odebrać swojego Poloneza.

Jedynie niewinna Sakura siedziała jeszcze przed siedziba wcielonego zł– szkołą i czytała Love Stage dopóki...

— Hej! Jesteś z tych nowych, tak? Jestem Allistor. — Nad jej głową pojawił się rudy chłopak. — Potrzebuję parę rad mianowicie balu jesieni.

— SŁYSZYSZ MNIE DOBRZE? MOJĄ BYĆ PŁATKI WIŚNI I GEJE, GAMONIU! — spokojna Japonka przygrzmocila mu mangą.

— Czy to jednak jest przyjaciółka Felicji... — mruknął pod nosem Gilbert obserwując wszystko w krzakach. — Która zabierze mnie wprost do niej...

ŻEŃSKA KATASTROFAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz