Kiedy otwieram oczy, jego już nie ma; druga połowa łóżka pozostaje pusta i zimna. Ale cieszę się, bo to znaczy, że posłuchał. Choć raz.
Podnoszę się na łokciach, muszę poczekać chwilę, by zawroty głowy choć trochę się zmniejszyły. Zamykam oczy, oddycham głęboko, po kilku chwilach jest już okej.
Nie patrzę nawet na zegarek, wyciągam dłoń po pilota i od razu załączam telewizor. Obudziłem się idealnie, wiem to, kiedy jako dziewiętnasty skacze jakiś Austriak, którego nazwiska nawet nie mam ochoty próbować wymówić.
Na komodzie obok łóżka leży opakowanie leków przeciwbólowych. I nawet wyglądałoby to normalnie, gdyby nie przyklejona na nie karteczka samoprzylepna, zapisana jakimiś bazgrołami.
Pamiętaj, że możesz co trzy godziny i spróbuj przeżyć, poważnie
Wiem, że go tu nie ma, ale mam ochotę poradzić mu, by nauczył się pisać jakoś, nie wiem... ładnie. Bo tak to nawet lekarze nie piszą.
To wciąż słodkie, że się tak opiekuje, ale biorę dwie tabletki, popijam je jakimś sokiem, który znajduję obok łóżka. Śmieszne, bo doskonale pamiętam, że tabletki powinno popijać się tylko i wyłącznie wodą; ale z drugiej strony wiem, że już dużo razy pierdoliłem tą zasadę i żyję. Jeszcze.
Nie mogę zbyt długo wpatrywać się w ekran, bo mam wrażenie, że rozsadzi mi czaszkę, ale nie odrywam wzroku, kiedy słyszę jego nazwisko.
Znowu ma ten głupawy kask, a przez gogle mogę zobaczyć jego wzrok; nie jest skupiony, tylko niespokojny. Wtedy już wiem.
Ten skok w żadnym wypadku nie przypomina tego ze wczoraj. Wtedy szybował, czerpiąc z tego radość. Teraz raczej spada, lądowanie ma zachwiane, bo próbuje wyciągnąć jeszcze z tego jakieś metry.
Jest zły, widzę to, kiedy robi zamach ręką. Pokazują jeszcze jego twarz, kiedy czeka na wynik. Nawet nie patrzy w kamerę.
Pierwszą serię kończy w sumie na dwudziestym szóstym miejscu i chyba potrafię sobie wyobrazić co czuje. Nie wiem jak to określić, bo jednocześnie kocham jego sposób bycia i go nienawidzę.
Widzi tylko to, co dzieje się teraz, tylko tym się martwi, to jest całym jego światem. Teraz pewnie gdzieś siedzi i walczy z myślami, próbując się nie rozpłakać.
Bo skoki to całe jego życie, rozumiem to. Wspaniałe musi być mieć coś, co kocha się całym sercem. Albo kogoś.
Wkurza mnie to, bo wiem, że to przeze mnie mu nie idzie. Bo niepotrzebnie przejmuje się, kiedy nic się nie dzieje. Powinien być tam co najmniej trzeci, a ledwo się kwalifikuje.
W drugim skoku jest trochę lepiej, ale wciąż jest rozproszony, kończy w sumie dwudziesty trzeci. A kiedy idzie do domku, kamera rejestruje, jak wkurzony rzuca nartami.
Jestem zmęczony, najchętniej znowu poszedłbym spać, ale czuję się winny, że przeze mnie zwalił konkurs i nie mogę zwyczajnie. Gotuje się we mnie, nie potrafię przestać o tym myśleć.
Przychodzi, nie wiem po jakim czasie, kiedy ja leżę z przymkniętymi powiekami i wciąż zdenerwowany rzuca się obok mnie. Leżymy plecami do siebie, nikt się nie odzywa.
Słyszę jego oddech, jestem po nim w stanie rozpoznać, że płakał. I jeszcze nie uspokoił się do końca.
- Możesz zamówić nam herbatę? - pytam cicho, nie mam pojęcia jak powinienem się zachować, możliwe, że nigdy nie byłem specem od takich sytuacji.
Powinienem poruszyć ten temat; tak naprawdę nie wiem, czy on potrzebuje rozmowy, czy mamy o tym zapomnieć. Pierwszy raz od kilku dni czuję się tak jak wtedy, gdy obudziłem się i nic nie pamiętałem. Tylko, że teraz nie wiem.
Wstaje, czuję jak łóżko się podnosi i wychodzi z pokoju. Wraca z dzbankiem herbaty i znowu kładzie się tak, jak wcześniej.
Powoli odwracam się, tak że widzę idealnie jego plecy. Wzdycham.
- Dobra, nie wiem, co powinienem teraz zrobić, ale leżenie nam tu nie pomoże. Poważnie.
On też wzdycha, widzę to po ruchach jego pleców. Słyszał mnie dobrze, tego jestem pewny.
- Jak się czujesz? - ma smutny głos, ale zręcznie próbuje go ukryć. To trochę słodkie, że myśli, że jestem taki głupi i tego nie zauważę.
- Czy o tym teraz rozmawiamy?
Łóżko zaczyna skrzypieć, dopiero po chwili orientuję się, że on odwraca się do mnie. Kiedy już tak leży naprzeciwko mnie, wreszcie widzę jego oczy. Już nie jest wściekły, jest zawiedzony, łzy wciąż odbijają się w jego tęczówkach.
- Wiesz jaka była pierwsza rzecz, za jaką cię pokochałem?
Znowu mam ochotę powiedzieć, że nie o tym przecież rozmawiamy, ale nie mogę. Nie, kiedy się tak we mnie wpatruje, unikam jego wzroku i kręcę przecząco głową.
- Zawsze jesteś pewien, że nie wiesz co robisz, a robisz to dokładnie tak, jak tego potrzebuję. Za każdym razem.
Wtedy spoglądam w jego oczy i to błąd, bo tonę pierwszy raz, a one już nie wydają się takie obce.
______________________________
coś nowego o kamilu się pojawiło, tak tylko mówię