Mało przekonywujący Romeo

211 15 4
                                    

Miał być Destiel, ale że Gabriel is back, to musiałam napisać Sabriela :D

Nikt nie wiedział, że istnieje alternatywna rzeczywistość. Alternatywny świat, który jest prawie taki sam, jak ten zwykły, ludzki. W takim świecie każdej osobie przypisywana jest jedna inna - tak zwana bratnia dusza. Każdy jeden człowiek poszukiwał swojej miłości. Tej prawdziwej miłości, z którą będzie żył długo i szczęśliwie. Sam dużo czytał na ten temat. Poradniki "Jak szybko znaleźć swoją bratnią duszę?", czy też artykuły opowiadające historie ludzi, którzy umarli ze swoim tatuażem, Sammy znał na wylot. Każdego dnia, gdy Sam patrzył na tych wszystkich zakochanych dookoła, bał się coraz bardziej, że będzie jednym z takich ludzi. Ludzi, którzy do końca życia byli samotni. Jego brat - Dean i jego druga połówka - Jo, ciągle powtarzali mu, że w końcu znajdzie tą jedyną. Lecz Sam był przekonany, że tak się nie stanie, w końcu ma już prawie trzydziestkę na karku. Za każdym razem, gdy sobie o tym przypominał jego napis na klatce piersiowej palił żywym ogniem. Czym były owe tatuaże? Były to słowa, które wypowie druga połówka, przy pierwszym spotkaniu. To całkiem romantyczne, prawda?

-Zamiast użalać się nad sobą, to może wyjdziesz do ludzi? Może w końcu ją znajdziesz? Sorry, memory, ale sama do twojego pokoju nie przyjdzie. - Zagadał pewnego dnia Dean, gdy miał dość patrzenia jak jego brat całymi dniami leży w łóżku i ogląda Netflixa. Chciał, żeby był szczęśliwy, ale zawsze powtarzał, że na szczęście trzeba sobie zapracować.

-A może to będzie "on"? Wolałbym, żeby to był "on". - odparł Sam w poduszkę.

-Przestań sobie wmawiać, że jesteś gejem, bo zawiedziesz się jak "on" okaże się "oną". - Mentalnie przewrócił oczami i usiadł na łóżku patrząc teraz bratu w oczy.

-Tak, tylko... - Oczywiście nie dane było mu dokońćzyć swoich wspaniałych przemyśleń.

-To nie "tak tylkuj", tylko zabieraj dupę z wyra i na foczki. - Sam nie skomentował tego, jak bardzo to zdanie było dziwne i mało inteligentne. Wstał jednak z łóżka i dał się wywieźć bratu do najbliższego baru. Młodszy z braci nie lubił takich miejsc. Jeśli już miał pić, to kupiłby sobie butelkę whiskey i opróżnił ją w swoim pokoju. Ewentualnie przy małym jeziorku niedaleko ich domu.

-To co mistrzu, co pijemy najpierw? - Sam bąknął tylko coś w stylu "co chcesz" i ruszył do wolnego stolika. Boże, daj mi cierpliwości, bo jak dasz mi siłę, to go zabiję - pomyślał Dean i poszedł zamówić dwa piwa, które niczym rasowa kelnerka doniósł w całości do ich stolika. Sam szybko złapał naczynie i prawie na jednym tchu wypił całą zawartość, kwitując to dość głośnym beknięciem.

-Przynieść ci jeszcze? - Dean popatrzył na niego, później na swój, jeszcze nie tknięty, napój i pokiwał przecząco głową z oczami jak dwa spodki. Sam tylko wzruszył ramionami i ruszył złożyć kolejne zamówienie. Bawili się tak jakoś do północy, potem na piechotę ruszyli do domu. Gdy tylko głowa Sammy'ego zetknęła się z poduszką, od razu zasnął. No dobra, parę razy musiał otwierać i zamykać oczy, żeby się nie porzygać. Raz nawet wstał i przemył twarz zimną wodą, ale potem od razu zasnął. Nawet śnił. Co prawda o ośle ze Szreka, który był helikopterem i tańczył w przestworzach do jakiegoś rosyjskiego disco, ale zawsze to jakiś sen, prawda? Niestety nie nacieszył się długo tańczącym oślikopterem, bo komuś zachciało się drzeć ryja pod jego balkonem

-Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany! - Otworzył ociężale oczy i niechętnie wstał z miękkiego posłania, by z hukiem otworzyć ogromne okno balkonowe. Delikatny chłód uderzył go w twarz, co sprawiło, że poczuł sie jakoś lepiej. Wychylił się troche nad barierke i ujrzał chłopaka. Pijanego chłopaka. Chłopaka zalanego w trzy dupy, żeby nie kłamać. Brunet ledwo trzymał się na nogach, ale dzielnie kontynuował swoje przedstawienie.

-Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna! Ona jest wschodem, a Julia jest słońcem! - Teraz uklękł na jedno kolano, Sam nie wiedział, czy to specjalnie, czy po prostu nieznajomy nie potrafił dłużej ustać na nogach. Żeby dodać odrobinę dramaturgii, wyciągnął jedną rękę przed siebie, a drugą położył w miejscu, gdzie powinno znajdować się jego serce. Ludzie zaczęli spoglądać ze swoich okien ze wściekłymi minami. Młody Winchester nie byłby zdziwiony, gdyby któreś z nich zadzwoniło pod 991. Znał jednak Kansaską policję i wiedział, że zanim by przyjechali chłopak zdążył by jeszcze zagrać całą sztukę "Romeo i Julia" i zatańczyć kankana na środku ulicy 3 razy. Żaden z sąsiadów nie odważył się jednak otworzyć okna i delikatnie powiedzieć naszemu szanownemu panu aktorowi, że ma siedzieć cicho i dać ludziom spać.

-Te, Romeo! - wrzasnął Winchester trochę poddenerwowany. Bo naprawdę, jest noc, głowa go boli, jeszcze nie wytrzeźwiał, a jakiś typ urządza przedstawienie pod jego oknem. Kto by się nie wkurzył?

-Cicho! Coś mówi. O! Mów, mów dalej, uroczy aniele! - Zastanawiające było, jak chłopak wczuwał się w swoją rolę... I jak dobrze pamiętał słowa sztuki.

-Możesz łaskawie zamknąć jadaczkę?! Człowieku, jest środek nocy, nie wytrzeźwiałem jeszcze, a ciebie to ja nawet nie znam. - Sam nie przejmował się, że obudzi Deana. Wiedział, że po takiej dawce alkoholu jego brata nie obudzi nawet bomba atomowa.

-Ty nie jesteś Julka. - Mruknął odkrywczo.

-Brawo Sherlocku! - Sam w przypływie emocji i weny twórczej klasnął w dłonie.

-No cóż, show must go on! - zawył niczym Freddie Mercury. Tylko, że Freddie potrafił śpiewać, a jego towarzysz brzmiał bardziej jak kot gwałcony przez godzillę. Sam stwierdził, że nie ma sensu wykłócać się z nieznajomym, więc po prostu oparł się o barierki i słuchał co ten ma jeszcze do powiedzenia.

-Nadal budzisz się czasami w środku nocy, prawda? Budzisz się w kamiennej ciemności i w uszach masz krzyk owiec? - Słuchacz wykrzywil twarz, jakby właśnie obliczal jakies zadanie matematyczne, które miało zmienić oblicza ludzkosci. Coś tu było stanowczo nie tak.

-Te, Romek, filmy pomyliłeś. To "milczenie owiec"! - Mimowolnie zaśmiał się ze zdziwionej twarzy chłopaka.

-Wydaje ci się, tak było! Grałem kiedyś Romea. Zaufaj mi, znam się! - Młodego Winchestera zadziwiało to, że nieznajomy, mimo swojego stanu, miał bardzo dabrą dykcję. W sensie, język w ogóle się mu nie plątał.

-Mało przekonywujący z ciebie Romeo. - zaśmiał się Sam.

-Z ciebie, za to, taka średnia Julka. - Gdy te słowa padły z ust nieznajomego, oboje złapali się za miejsca, w których widniały ich tatuaże. Teraz ich nie było. Lecz zamiast nich, pojawiły się inne. Na klatce piersiowej Sama było wyryte piękną czcionką "Gabriel", a na barkach, teraz już znajomego, chłopaka powstał napis "Samuel".

SupernaturalnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz