2

324 18 1
                                    

Rey
Przed chwilą wylądowaliśmy. Znajdujemy się na lądowisku, wokół rozpościera się niesamowity widok. Nigdy w życiu nie widziałam czegoś takiego. Każda budowla jest niezwykle nowoczesna, każda ma wyjątkowy kształt. Jest dosyć tłoczno, zewsząd wylatują srebrne statki. Niektórzy wylatują, inni zmierzają do innej części miasta, są tez ludzie, którzy dopiero co tu, przybyli i tak jak są zafascynowani urokiem tego miejsca. Podobno placówką tą zarządza Lando Carlissian, generał Organa i Chewe dużo mi o nim opowiadali, myślę, że go polubię. Ale niestety nie mam za bardzo czasu się nad tym zastanawiać, muszę się skupić na pomocy Ruchowi Oporu w walce przeciwko Najwyższemu Porządkowi oraz Kylo Renowi...
Staram się wyrzucić go z pamięci, ale nie potrafię, tak bardzo mnie skrzywdził, ale nie tylko mnie, praktycznie każda istota w galaktyce odczuła skutki jego poczynań. Jedni na tym zarabiają, drudzy wręcz przeciwnie, niestety rebelianci zaliczają się do tych drugich. Jeszcze parę miesięcy temu byłam gotowa oddać za niego życie, ale teraz z przyjemnością mu je zabiorę, ale tak nie postępuje Jedi. Właściwie to nim nie jestem, to Luke był ostatnim Jedi, który zginął na Crait, może i nie z rąk tego potwora Kylo, ale to on w znacznym stopniu się do tego przyczynił. Obarczam go winą za tak wiele zniszczonych żyć, w których znalazło się także moje. Nie umiem się w tym odnaleźć, otacza mnie tak wiele wspaniałych ludzi, ale mnie jest już obojętne, czy zginę, chcę tylko przed śmiercią zobaczyć jak z Kylo Rena uchodzi życie. Tak, nie mogę dłużej zaprzeczać, ogarnęła mnie chęć zemsty. To ona mnie tu trzyma. Pod maską wymuszonego uśmiechu wstaje każdego dnia z łóżka, by przeżyć kolejny nic nie znaczący dzień, który tylko przybliża koniec tego wszystkiego. Czuję to, niedługo już nikt nie będzie musiał cierpieć, bo nikt nie będzie już żył. To ja jestem ostatnia nadzieją rebelii, a tym czasem to oni muszą pokazywać mi, że muszę walczyć. Tylko właściwie o co?
Nie wiem czemu to robię, ideały, w które przez tyle lat wierzyłam okazały się kłamstwem. Moi rodzice byli nikim, tak wierzę Kylo, miał racje jestem nikim, z nikąd. Może nie dla niego, ale ja znam prawdę, chciał mnie mieć przy sobie ze względu na moja moc, która okazała się być moim przekleństwem. Jedi nigdy nie byli wielcy to tylko mit, który dzieci opowiadały sobie dla zabawy. Moc pomaga zwyciężyć, wspiera nas, otacza wszystko, to jedna wielka nieprawda, gdybym tylko mogła już dawno bym jej się pozbyła. Ale muszę znaleźć w sobie choć trochę siły, by zawalczyć dla Ruchu Oporu i pokazać Kylo Renowi kto tak naprawdę jest bezlitosny. Zastanawiam skąd u mnie ta złość, brak nadziei, obojętność na wszystko, chyba stałam się taks odkąd Ben pokazał swoją prawdziwa twarz, wierzyłam w niego czułam, ze jest mi bardzo bliski, bliższy niż ktokolwiek inny, ale nie, okazał się być jak reszta. To wszystko jego wina, dlatego pożałuje tego już niedługo. Narazie muszę jeszcze znosić jego obecność, ta głupia moc nadal nas łączy, ale udaję, ze go nie istnieje, właściwie to po części prawda, duża cząstka jego człowieczeństwa zniknęła, na zawsze...
Wszyscy zastanawiają się skąd u mnie ta zmiana, jak mogłam się tak bardzo zmienić, z pozytywnej, uśmiechniętej i pomocnej dziewczyny, do bezuczuciowej, chętnej zabić osoby, w której nie ma już nadziei, staram się to ukryć szczególnie przed Leią, ona we mnie wierzy, ale nie wie, że ja już w siebie nie. Wojna zmienia ludzi, ale to także ludzie cie zmieniają, gdy wyszarpują z ciebie ostatki nadziei. Tak właśnie czuje się ja, jakbym właśnie straciła grunt pod nogami i wpadała do coraz ciemniejszej dziury, co zreszta jest mi obojętne.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie Finn, najwyraźniej długo stałam wpatrzona w błękitne niebo, bo na placu zostaliśmy tylko my.
- Ej, idziemy!- Finn posłał mi szeroki uśmiech, który o dziwo odwzajemniłam, i wcale nie był on wymuszony. Ale może nie mam do końca racji, chcę żyć, i będę żyła dla ludzi których kocham, dla mojej nowej rodziny - Rebelii, która niestety składa się z kilu zaledwie członków.
Weszliśmy właśnie do sali, w której urzędował Lando, nie wyglada staro, ale może do zasługa jego promiennego uśmiechu.
- Witaj Leio!- krzyknął uradowany
- Jak miło cie widzieć Lando!

Leia
Lando oprowadził nas po pałacu, nie zmieniło się tutaj za bardzo. Byłam pewna, że stracił już swoje poczucie humoru, ale jak widać nadal dobrze się trzyma, co mnie cieszy ponieważ wszyscy bardzo się zmieniliśmy.
Poe
Calrissiana wydaje się być sympatyczny, można z nim pogadać, wiem trwa wojna, ale żarty pomagają mi się odstresować i zapomnieć, ale pojmuje ze nie mogę tak robić. Pani generał wyznaczyła mnie na swojego zastępcę, staram się jej pomagać. Wiem, ze znajdujemy się w trudnej sytuacji, ale moja iskrę nadziei podsyca Rey. Bardzo ja polubiłem, jest urocza, ale coraz częściej chodzi poważna, wręcz wściekła. Rozumiem ją, wszystkim nam jest ciężki. Podoba mi się, ale nie zamierzam jej tego mówić. Wiem, ze pogorszyło by to sytuacje, nie powinna zawracać sobie tym głowy, kiedyś jeszcze przyjdzie czas na miłość, ale nie teraz. Narazie postanowiłem być dla niej wsparciem, potrzebuje tego, dlatego zawsze będę jej przyjacielem, na którym może polegać, i chyba powoli zaczyna to dostrzegać.
- Finn, tuż za rogiem jest twoja kwatera, Rose możesz odwiedzać od 8:00 do 20:00, pamiętaj tylko o wypełnianiu swoich obowiązków!- Leia zwróciła się do mnie.
- Dobrze pani generał, mam teraz pomóc Poe w naprawie kolejnych X-wingow?
- Tak,  idź do niego i proszę zajrzyj do Rey, dzisiaj dziwnie się zachowuje.
- Oczywiście
Finn
Rose leży nieprzytomna od bitwy na Crait. Martwię się o nią, chociaż nadal nie wiem co zrobię, gdy się obudzi. Zależy mi na niej, ale nie jestem pewny co mnie z nią łączy. Chciałabym być blisko niej, opiekować się nią, ale jednocześnie nie tak blisko jakby ona tego chciała, wiem, ze mnie kocha, jestem zły na siebie, ze nie potrafię w całości odwzajemnić jej uczucia. Może z czasem wszystko się ułoży, ale teraz muszę odwiedzić Rey. Niepokoję się o nią, zmieniła się, i to na gorsze. Wydarzenia z ostatnich paru miesięcy odebrały mi moją dawną przyjaciółkę. Kylo Ren mi ją odebrał. Ale nadal chce ja wspierać, jest dla mnie ważna, problem w tym, ze do końca nie wiem jak silne są moje uczucia wobec niej. Wiem natomiast, ze cokolwiek do niej czuje, ona tego nie odwzajemnia, ale pogodziłem się z tym, może kiedyś będzie inaczej. Kto wie?
- Rey, to ja Finn, mogę wejść?- cisza, postanowiłem wejść.
Moim oczom ukazała się lekko unosząca się w powietrzu Rey, zapewne medytuje. Ale czuje coś jeszcze, jak wtedy, gdy uciekaliśmy z Crait. Nie wiem jak to opisać, to coś jest niczym energia, którą wyczuwa chyba każdy, zdaje się ona otaczać Rey, ale czuje, ze jest mocniejsza niż ostatnio.
Kylo Ren
Moc znowu połączyła mnie z Rey, jak zwykle ignorowaliśmy się, ale coś mnie zaniepokoiło, więź, która nas łączy zdaje się być silniejsza, z każdym dniem wzrasta, może to dlatego, ze my jesteśmy coraz silniejsi, a może mi się tylko zdaje. Na nieszczęście do pokoju wszedł ten zdrajca, Rey najwidoczniej go nie zauważyła. Właściwie to pierwszy raz rozejrzałem się po jej komnacie, jest sterylnie czysta i przesadnie biała, szkoda, ze okna są zasłoniete, ale wiem, ze znajduje się w bogatym miejscu. Postanowiłem wejść w umysł FN-2187, niestety tak zafascynował go widok Rey, ze chyba zapomniał jak używa się mózgu, zaraz to nie ona wyłączyła mu zdolność myślenia, on tez to czuje, tą energię wokół nas, a jednak. Musi być bardzo mocna skoro taki głupi zdrajca tez to widzi. Tylko co może być przyczyną tej potęgi, wokół nas? Ta myśl nie daje mi spokoju, ale wiem jedno, to nie może być nic dobrego.

Gwiezdne Wojny 9: Czarny DiamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz