Lepiej nie omijać.
Chciałam napisać, że nie czytałam "Próby ognia" tylko oglądałam film, więc mogą pojawić się niezgodności. (Bo w filmach zawsze jest inaczej niż w książkach)I mam pytanko. Wolelibyście by Newt umarł, czy żeby jednak przeżył?
***
Wyjrzałam zza sklepu. Thomasa i Minho goniło stado poparzeńców. Nie zastanawiając się dłużej chwyciłam Newta za rękę i zaczełam biec. Po kilku sekundach Thomas i Minho wyrównali z nami a po minięciu kilku sklepów skierowaliśmy się ku schodom. Zatrzymałam się. To wygląda jak w mojej wizji. Nie chcę by się to tak skończyło!-Alison! Co robisz?! Chodź!- krzyczał Newt chwytając mnie za rękę.
Biegliśmy na piętro. Do oczu zbierały mi się łzy. Wiedziałam, że Dziś ktoś Zginie! Już wolałabym o tym nie wiedzieć.... ale przyszłość zawsze można zmienić! Tak samo jak było z buldożercami!
Biegliśmy korytarzami, szukając miejsca do schronienia, lecz wszystkie drzwi były zamknięte. Chłopacy próbowali wyważyć drzwi.
-Szybciej- krzyczał Thomas.
Winston zaczął strzelać do poparzeńców, by dać nam więcej czasu.
****
Siedząc oparta o ramię blondyna zaczęłam przypominać sobie wydarzenia z ostatniej doby. Czuję się winna temu co stało się kilka godzin wcześniej. Gdybym w porę zareagowała nie doszłoby do tego. Przed oczami miałam pierwsze spotkanie z Winstonem.(?)***
-Więc będę pracowała z każdym takim liderem, aż znajdę coś w czym jestem dobra, tak?- spytałam się jeszcze raz.-Tak, dzisiaj będziesz u Winstona, jest on opiekunem rozpruwaczy- wzdrygnęłam się na ostatnie słowo, Newt chyba to zauważył.
-Jeżeli wytrzymasz tam więcej niż 10 minut... to będzie coś, a teraz idź tam, ogay?- powiedział wskazując miejsce przed nami.
Pokiwałam niepewnie głową.
-Dasz radę świerzaku!- krzyknął po czym zniknął w jakimś budynku.
~Ogay, dasz radę~ powtarzałam sobie w myślach.
-Hej, to ty jesteś ta nowa?- zapytał mnie chłopak o ciemnych włosach. Pokiwałam twierdząco głową na jego pytanie.
-Winston- powiedział podając mi rękę- Opiekun rozpruwaczy.
-Alison- odparłam idąc za chłopakiem.
*****
Mimo, że później nie był najprzyjemniejszy widok, to mogę spokojnie stwierdzić, że był jedną z osób z którymi mogłam "normalnie" porozmawiać... w przeciwieństwie do Galliego. Mimowolnie na mojej twarzy zawitał lekki uśmiech, na wspomnienie naszych jakże "normalnych" rozmów.
-Idziemy dalej- rozkazał Thomas- Góry już są niedaleko.
-Bardzo blisko- mruknął Newt pomagając mi wstać.
Po kilku godzinnej wędrówce zrobiliśmy kolejny postój, a góry dalej były daleko od nas.
-Jakby się od nas odsuwały- podsumował Newt.
-Też to zauważyłeś- westchnęłam spoglądając w kierunku naszego celu.
-Myślisz, że prawa ręką istnieje? (Bede pisała raz tak a raz prawe ramię )
-Nie wiem, Thomas wierzy, że tak.- blondyn pokiwał twierdząco wpatrując się w widok przed nami.
-Hej Ali!- wykrzyknął Aris zbliżając się do nas.
-Tak?
-Muszę z tobą pogadać... Na osobności- wstałam po czym podeszłam do Arisa. Wyglądał na trochę zdenerwowanego i.... zdeterminowanego?
Razem z Arisem odeszliśmy kawałek od grupy.
-To o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - spytałam spoglądając na niego. Najwidoczniej nie wiedział jak zacząć, więc dałam mu trochę czasu obserwując niebo.
-Chodzi o to...
Pov. Newt
Znowu Aris. Wciąż zastanawiam się skąd znała jego imię w strefie. Może się przyjaźnili? Albo coś wiecej? Przez te myśli nawet nie zauważyłem jak dosiadł się do mnie Minho.
-I jak?- spytał się uważnie mi się przyglądając.
-Co "i jak"?
-No wiesz- poruszył brwiami, prychnąłem uśmiechając się.
Na szczęście przyszło moje wybawienie. Alison dosiadła się do nas jak zwykle z uśmiechem.
-O czym rozmawiacie? - spytała poprawiając włosy, które wchodziły jej do oczu.
-O... -Minho znów się na mnie popatrzył poruszając brwiami w ten sam sposób co wczesniej.
-O naleśnikach.
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału a ten jest taki krótki, ale straciłam chęci do pisania. Już nie czuje tego samego przy pisaniu, fotografowaniu czy rysowaniu. Przepraszam jeszcze raz.