4. Jak się poznaliście- Steve

2.6K 98 56
                                    

[t.i.] - twoje imie

[t.n.] - twoje nazwisko

* * *

Weszłaś za swoim szefem do budynku, targając tonę teczek. Nawet nie wiedziałaś po co, i co w nich jest. Od progu przywitał was Vision, z kubkiem kawy w jednej ręce i z gazetą w drugiej.
Od rana nie czułaś się zbyt dobrze, co chwila robiło ci się ciemno przed oczami lub zataczałaś koła, w dodatku byłaś nie wyspana. Weszliście do windy. W uszach słyszałaś jak ktoś cię woła do snu. Oczy same ci się kleiły, a w dodatku kołysałaś się na boki, żeby się nagle nie przewrócić. I tak przez minute. W końcu winda się zatrzymała, drzwi się otworzyły i nareszcie wyszliście z jeżdżącego góra-dół narzędzia tortur.
Nick stanął na środku, omiótł spojrzeniem salon i coś powiedział, ale byłaś tak zmęczona, że nie zarejestrowałaś co. Jedną ręką złapałaś się za głowę, która zaczęła ostro pulsować bólem. Zachwiałaś się i poczułaś jak spadasz w dół. Teczki wyleciały ci z rąk, a setki kartek rozwiały się wokół ciebie.
Nagle jakieś silne, umięśnione ramiona złapały cię milimetry przed rozbiciem się o podłogę jak porcelanowa laleczka. Nie widziałaś ani nie słyszałaś, czułaś tylko ból i to, że ktoś cię trzyma i niesie gdzieś. Nie wiedziałaś kto to, ale w duchu bardzo mu dziękowałaś.
Teraz nie czułaś już nic. Straciłaś przytomność całkowicie.
To był bardzo długi sen...

POV' Steve
Niosłem ją do lekarzy. To, że z tą dziewczyną jest źle, było widać od razu. Podkrążone oczy, blada cera i to straszne kiwanie. Wyglądała jak Zombi. Nagle przestałem czuć jej oddech na klatce piersiowej. Zacząłem biec. Była drobniutka. Chyba z metr sześćdziesiąt wzrostu. Gdyby nie to zmęczenie na pewno była by piękną kobietą.
Lekarze na szczęście przywrócili jej oddech, kamień z serca. Odwróciłem się do Furr'ego.

- Ty ją w takim stanie do nas ciągasz? Mogło być gorzej- maszyna informująca o biciu serca dziewczyny wydało, długi dźwięk. Serce stanęło- masz babci placek- szepnąłem do siebie. Wszyscy przez szybę patrzyli jak ją reanimują. Raz, drugi, trzeci. Chyba się nie obudzi... POSZŁO! Serce znowu działa.
                       * * *
Spała tak trzy dni. Przez ten cały czas siedziałem przy niej i czekałem aż się obudzi.

POV' Ty
O

budziłaś się. Otworzyłaś oczy i zamrugałaś, bo szpitalne światło oślepiało cię. Rozejżałaś się. Na krześle obok twojego łóżka siedział bardzo przystojny wysoki mężczyzna o błąd włosach i niebieskich oczach.

- Ile tu leżę?- zapytałaś mężczyzny

-3 dni- odpowiedział patrząc w twoje oczy.

-Oooo-ooo nieeeee- jęknęłaś załamana- tyle pracy do nadrobienia!

- Nie musisz, Stark ubłagał jakoś Furr'ego o twój urlop chorobowy.
Jak się nazywasz?

- Agent [t.i.] [t.n.]- wymamrotałaś

- Dobrze, pani Agent- uśmiechnął się do ciebie- ja jestem Steve Rogers. Ale mów mi po prostu Steve.

Od tamtego czasu często na swoim urlopie jeździłaś do Avengersów spodkać się ze Stevem. Polubiłaś go, bardzo.

                        * * *
Jezu, jak bardzo nie wyszedł mi ten rozdział, do dupy...

Preferencje / MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz