18. Jak wyznał ci miłość? - Steve

1.9K 59 11
                                    

[t.l.n.] - tak jak lubisz żeby cię nazywano

   Tego dnia wstałaś około dziesiątej. Tak się dzieje jak kładziesz się o 2 w nocy, ale trzeba przetrwać. Przynajmniej dziś Fury dał ci dzień odpoczynku. Sprawdziłaś telefon, ubrałaś się i zjadłaś śniadanie.
Kiedy myłaś zęby, a dokładniej kończyłaś, usłyszałaś dźwięk powiadomienia. Wyleciałaś z łazienki jak z prozy, szef nauczył cię, że jeśli dostaje jakiekolwiek SMS-y, to od razu masz sprawdzić, czy to od niego, bo jeśli tak, to nie będzie łaskawie czekać, aż miłościa pani skończy robić makijaż. Na szczęście był to Steve. Szybko poprawiłaś włosy, i zobaczyłaś co napisał:

"
Steve: jestem przed drzwiami
mahcok ęiC

Ok, coś się stało? :Ty

Steve: Po prostu, chodź.
Evol

Ok? :Ty

"

   Podeszłaś do drzwi i odkworzyłaś drzwi, starając się odszyfrować wyrazy "mahcok ęic" i "Evol". Zobaczyłaś na progu kapitana z bukietem czerwonych róż w ręku i z uśmiechem na twarzy, ale w tym uśmiechu coś było, jakby strach albo obawa...
Uśmiechnęłaś się, tak żeby dodać mu otuchy.

   Steve ukląkł przed tobą na jedno kolano, trzymając kwiaty tak abyś je wzięła, w tym momencie nie z głośników w domu zaczęła lecieć piękna piosenka, ale nie była specjalnie głośna, była taka że na spokojnie słyszałaś własne myśli, w pewnym momencie rozpoznałaś tę piosenkę, to była twoja obecnie ulubiona, zaczęłaś nucić w myślach.

   Chodzi o sam tekst, piękny tekst ciągle snuł ci się po głowie. Kapitan był chyba dumny z doboru piosenki i kwiatów, bo ty leciutko schwyciłaś bukiet i przyłożyła śmierć do swojego drobnego noska, powąchałaś je. Były piękne, nie za mocny ale też dobrze wyczuwalny zapach róż przyprawiał cię o miłe dreszcze.
Kopitan odezwał się. Nie było to jednak brutalne przerwanie krótkiej przyjemnej ciszy, lecz przyjemne słowa zawierające pełno uczucia.

  — [t.l.n.], od pierwszej chwili, kiedy cię poznałem, kiedy usłyszałem pierwszy raz twój piękny śmiech, kiedy spojrzałaś na mnie, wiedziałem... — teraz do ciebie trafiło co chciał ci powiedzieć, zrozumiałaś w tym momencie przekaz piosenki i zaszyfrowane słowa, "kocham cię" i "love"— ... że, że cię kocham...

  Mimo tego, że się domyśliłaś, te słowa udeżyły w ciebie falą gorącą, tego przyjemnego paraliżu, kiedy ktoś powie do ciebie coś pięknego, lub spełni twoje marzenia. Rogers chyba się lekko przestraszył twojej nic nie wyrarzającej twarzy, ale to zmieniło się momentalnie. Z twoich oczu teraz ciekły łzy szczęścia, a na ustach gościł najszczerszy uśmiech świata, padłaś mu w ramiona.

  — też cię kocham, Steve, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo — mówiłaś wylewając łzy szczęścia i spragnienia w hektolitrach na jego koszulkę...

* * *

Mam nadzieję, że wam się podobało.

Co tam u was?

Preferencje / MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz