Rozdział 2

215 26 4
                                    

  No i rozpoczął się ten cholerny poniedziałek!
Z niechęcią wstałem z łóżka, ubrałem się i poszedłem uszykować coś do zjedzenia. Zacząłem szykować jajecznicę, trzeba było jeszcze tylko obudzić Mirai.

-Mirai! - krzyknąłem w stronę drzwi od jej pokoju.

-Tutaj! - Mirai wskoczyła mi na plecy. - Jesteś nieuważny braciszku... Jak tak dalej pójdzie to jakaś dziewczyna mi cię zabierze, a wtedy mała Mirai będzie smutna.

-Czemu porównujesz atak z zaskoczenia do bycia razem z jakąś dziewczyną? - Mały pasożyt na moich plecach momentalnie z nich zeskoczył.

-Kuro-Chan cos się dzieje z jajecznicą-san... - Spojrzała na mnie wskazując na patelnię.

-Eee... Ciii... Nic nie widziałaś! Usiądź już do stołu. - złapałem za grzałkę i przekręciłem. Ogień zgasł. Próbowałem ocalić sytuację.

-Braciszku... - Próbowała powiedzieć coś jeszcze.

-Wiem! - Czułem jak cała twarz mi się gotuje z zawstydzenia.

Mniej więcej zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy w stronę szkoły. Gdy znaleźliśmy się na miejscu Mirai szybko pobiegła do swoich przyjaciół... Do swoich przyjaciół... Wcale nie potrzebuje przyjaciół by nie musieć się nudzić. Pff ja się nigdy nie nudzę... Nigdy... Sam radzę sobie świetnie... Poza gotowaniem.

Stałem przy wejściu tak jeszcze przez kilka minut, gdyż tą czynność zakłócił ON

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Stałem przy wejściu tak jeszcze przez kilka minut, gdyż tą czynność zakłócił ON... ktoś na mnie wpadł.

-Eee... Przepraszam. - Niski chłopiec zmierzył mnie wzrokiem po czym spojrzał mi w oczy. - Zboczeniec.

-E? - Spojrzałem na niego jak na przybysza z innej planety. Po chwili doszło do mnie co właśnie powiedział. Po raz kolejny w tym dniu stałem się czerwony jak pomidor.

-Kuro-Chan! Ooo... Yugi-Chan... - Mirai zjawiła się w złym momencie. Czekaj co? Yugi-Chan? - Przepraszam, że musiałeś czekać braciszku, ale miałam projekt do oddania. Widzę, że już się poznaliście. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko spoglądając raz na mnie, raz na NIEGO.

-Kto to jest!? - Złapałem Mirai za ramiona szturchając ja do przodu i do tyłu

-Braciszku spokojnie... To tylko mój przyjaciel. - Właśnie w taki oto sposób załamała mnie jeszcze bardziej... Spojrzałem na chłopaka, zmierzyłem go z dwa razy od góry do dołu.

Wracam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wracam... - Puściłem ramiona Mirai i powolnym krokiem szedłem do bramy wyjściowej.

-Kuro-Chan... - Spojrzałem za siebie. Nienawidzę jej... Znowu musiała zrobić udawaną smutną minę.

-Ej! Zboczeńcu! Radził bym ci wrócić jeśli nie chcesz by Mirai-Chan się popłakała.

-Mirai-Chan!? TY! - Podeszłam do niego chwytając go za bluzę. - Jeszcze raz...

-Dla twojego dobra puściłbym te bluzę. Siostrzyczka nie bedzie zadowolona gdy wrócę z poobijaną twarzą, zapewne Mirai-Chan również zważając też na twoje problemy zwiazane że szkołą. - Szczeniak bystry jest... Po chwili namysłu puściłem i tym razem skierowałem się w stronę sali lekcyjnej.

Wszystkie lekcje mijały tak wolno, że aż miałem ochotę zwiać... Jej słodkość i zdolności aktorskie mnie kiedyś zabiją. Kiedyś zbiorem się na odwagę i zemszczę się!

Gdy tylko lekcje się skończyły ruszyłem wprost do sklepu. Ubrałem fartuch i zacząłem rozpakowywać towar. W sklepie na szczęście byłem tylko ja, kasjerka i kilka innych osób.
Ruch nie był wielki, na moje szczęście.

Mijała godzina za godziną. Na szczęście mój czas pracy się już skończył i mogłem wrócić do domu. Było coś koło 19.30 został mi czas na kolację i odrobienie tych pieprzonych lekcji...

-Wróciłem- krzyknąłem wycierajac po czym zdejmując buty.

-Kuro-Chan witaj w domu! Zrobiłam nam naleśniki! - W porównaniu do mnie ona umiała gotować. Chociaż ktoś...

-O to super! - Pomogłem Mirai w nakryciu stołu.

-Jak w pracy. - Mówiąc to miała wielkiego banana na ustach.

-Dobrze, a ty co taka szczęśliwa? - Wstała od stołu, podeszła do mnie i chwyciła mnie za ręce. - Wszystko w porządku?

-W jak najlepszym! - Tak, to jedno z tych spojrzeń...

-Odmawiam! - Z banana zrobił się brzydki grymas. Chyba trafiłem w sedno.

-Ale Kuro-Chan! - Wzdęła policzki.

-Już mówiłem, nie pójdę z tobą na ten głupi festiwal... -  Odwróciłem głowę.

-Ale nie możesz być taki aspołeczny!
Mieszkasz w Tokyo, tu gdzie nie pójdziesz masz tłumy ludzi!

Przez jakieś 15 minut mówiła mi o tym jak będzie ,,fajnie". Jest taka słodka, że po tych naleganiach się zgodziłem...
Kolejny raz wpadłem w jej pułapkę!

             ~ Ciąg dalszy nastąpi ~

             ~ Ciąg dalszy nastąpi ~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
,,Mnie Nie Zmienisz" | NyanPerone [Yaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz