/Dean/
-Ha!
Pokazałem Dwightowi moje karty i z zadowoleniem rzuciłem je na stół.
-Full frajerze. Płać.
Położyłem nogi na blacie kończąc papierosa, kiedy blondyn z przypaloną twarzą wyciągał kolejne fajki z paczki.
-Oszukujesz, śmieciu.
-Chciałbyś. Po prostu jesteś w to beznadziejny.-odparłem i zabrałem moją wygraną.-Jeszcze jedna partyjka?
-Winchester!
Westchnąłem słysząc znajomy głos z okolicy drzwi. Głoś należący do największego skurczybyka pracującego dla mojego ojca. Równocześnie mojego wieloletniego towarzysza broni, współlokatora, przyjaciela i człowieka, którego traktuję jak brata, mimo tego, jaki czasami jest nieznośny.
-Siema, Gabe. Dołączysz?-zacząłem tasować karty.
-Negan cię wzywa.
Ponownie westchnąłem.
-Teraz?
-Jestem cholernie pewny, że teraz.
Zgasiłem peta w popielniczce, po czym niechętnie ściągnąłem nogi ze stołu.
-Masz za starania.-rzuciłem pięć papierosów Dwightowi i ruszyłem w kierunku ubranego w czarny płaszcz i ciężkie buty mężczyznę. Jego zazwyczaj zadbane, jasnobrązowe włosy teraz grubymi strąkami opadały prawie że na ramiona, całkowicie przemoczone.-Co się stało z twoją grzywą?
-Burza w Rosaryville się stała.
-Rosaryville? Gdzież to cię wywiało?-uśmiechnąłem się lekko.
Gabriel spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem.
-No co?-zapytałem.
-Nie mam za bardzo ochoty na żarty. Dwie godziny temu wybiłem cały burdel sztywnych w tym pieprzonym deszczu. Śmierdzą jeszcze bardziej cali mokrzy.
-To w ogóle możliwe?
-Nie chcesz wiedzieć jak bardzo możliwe. A teraz spieprzaj stąd w podskokach do tatulka.
-Mówił o co chodzi?
-Nie. Kazał mi cię przyprowadzić na cito, więc proszę cię, nie załatw mi podwójnego zapieprzu jutro.
Skinąłem głową.
-A ty się umyj zanim wejdziesz do pokoju.-uderzyłem go pięścią w ramię, po czym ruszyłem korytarzem zanim mógłby mi oddać.
Po drodze kilku Zbawców kiwnęło mi na powitanie głową, więc mruknąłem coś w odpowiedzi. Robotnicy dosłownie klękali na mój widok, czego wciąż nie rozumiem ani pewnie nie zrozumiem. Wszyscy znali mojego ojca, wszyscy mówili, że są "Neganami", ale ja? Jestem jego synem. Owszem, robiłem różne rzeczy, niektóre dobre, niektóre złe, ale nie jestem pewien czym sobie zasłużyłem na taki szacunek, bo jestem tu traktowany niemal tak, jak nasz przywódca.
Na szczęście po kilku tygodniach grania w karty i rozmów po pijaku, Dwight przestał się tak do mnie odnosić. Wciąż ma do mnie szacunek większy niż do reszty, ale przynajmniej nie klęka, gdy tylko pojawię się na choryzoncie. Jest moim kumplem, a to oznacza wspólne chlanie, marudzenie i mnóstwo papierosów. Wciąż nie jest jednak moim przyjacielem.
Jak Gabriel.
Może czasami jest naprawdę wkurzający. Może przychodzi brudny jak świnia i od razu idzie spać, a potem muszę się dusić w tym smrodzie całą noc. Może jest trochę dziwny z tym swoim płaszczykiem i obsesją na punkcie słodyczy. Ale jednak uratował mi dupę więcej razy, niż mógłbym to zliczyć. Gadał ze mną do trzeciej w nocy, a po dwóch godzinach był w stanie bez słowa sprzeciwu wstać i iść ze mną na obchód wokół płotu.
CZYTASZ
Supernatural AU || Destiel, Sabriel
FanfictionJak mówi tytuł: AU, one-shoty, crossovery (tego będzie serio dużo) headcanony i co jeszcze mój umysł wytworzy w swych ciemnych zakamarkach, a wszystko (bądź prawie wszystko) związane z Destielem i Sabrielem. Od razu mówię, że niektóre AU i Crossower...