8. Cobs and Robbers AU: Part Two

727 58 38
                                    

-Mówię tylko, że może bezpieczniej będzie jeśli ja zajmę się przesłuchaniami.-powiedział Sam siedząc przy biurku i w spokoju pijąc kawę już następnego dnia.-Oboje ze sobą nie wytrzymujecie.

-Sam, to moja praca i będę ją wykonywał!-Dean nerwowo przeczesał ręką krótkie włosy, pakując przy tym wszystkie papiery do teczki.-Bez względu na to, jak bardzo mnie wkurza. Gorszych już spotykaliśmy.

-Ale ci gorsi nie byli twoim szwagrem.-westchnął szatyn, a gdy jego rozmówca odwrócił się z wojowniczym wyrazem twarzy, uniósł ręce w obronnym geście.-No co? To prawda.

-Nie ma tu miejsca na jakieś rozstrząsanie się nad przeszłością. On jest więźniem, ja policjantem. Wyciągnę z niego gdzie jest Lucyfer.

-Ja też mogę to z niego wyciągnąć.-Sam obkręcił się na krześle w jego kierunku.-Bez użycia przemocy, trochę łagodniej. Dyplomatycznie.

-A czy ON był dyplomatyczny za każdym razem, gdy pociągał za spust?!-wybuchnął nagle Dean rzucając teczkę na biurko, ale jego brat nawet nie drgnął, częściowo przez jego wieczne opanowanie, częściowo przez przyzwyczajenie do zmian nastroju blondyna.

-Dean, powiedziałeś "nie ma miejsca na rozstrząsanie przeszłości". Nie my od tego jesteśmy, my tylko łapiemy tych złych. Nie będziemy go osądzać, mamy tylko wyciągnąć od niego informacje.

-A, więc ty go nie osądzałeś, kiedy pozwalałeś mu się wykrwawiać?-zmienił argument starszy Winchester.-Nie bądź hipokrytą.

Sam westchnął i schował twarz w dłoniach.

-Mówię tylko, że może mi się udać. Nie wiem czemu, ale mi jakoś paradoksalnie bardziej ufa niż tobie.

-On nikomu nie ufa.-prychnął.-Nie wmawiaj sobie, że się zmieni.

-Nie wmawiam sobie, że się zmieni, Dean. Ale inaczej się zachowuje przy tobie, inaczej, gdy jesteśmy sami. Nie wiem, od czego to zależy, szczerze to mnie to nie obchodzi. Ale wyciągnę to z niego, rozmowami, zmienianiem tematów...wczoraj normalnie się przyznał do tego, jak gra, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

-On...-Dean uniósł lekko brwi.-Przejrzałeś go i się przyznał?

-Tak.-przytaknął.-Powiedziałem, że chce negocjować, ale tylko on ma wygrywać, i że nic nie powie, choćbyśmy mu zamek z Disneya przynieśli. I się przyznał.

-Hm.-zielonooki zamyślił się na chwilę.-Trochę debil. Teraz już nic nie dostanie.

-No właśnie.-szatyn rozłożył ręce, chcąc pokazać, jak bardzo ma rację.

-Jak to zrobiłeś?

Sam oblizał powoli dolną wargę, lekko skonfundowany tym pytaniem. Przecież mu nie powie, że tamten praktycznie zapomniał o Bożym świecie, gdy na siebie patrzyli!

Wcale tak nie było... To by było bratanie się z wrogiem, wrogiem, który w dodatku ma jakiś cholerny przejaw masochizmu. On nie bratał się z wrogiem. Nigdy.

-Sam?-Dean wciąż czekał, a jego brat uznał, że nie powinien go okłamywać.

-Pochyliłem się nad nim.-mruknął tylko. Blondyn był wyraźnie niezadowolony z opisu zajścia, więc podszedł bliżej, trzymając ręce na biodrach i patrząc na niego wyczekująco.

-I? Też się nad nim pochylałem.

-Ale ja tak...wiesz...blisko.

Starszy Winchester wyprostował się, ciągle świdrując brata wzrokiem.

-Jak blisko?

-Nie wiem, Dean, blisko!-powiedział wreszcie zdenerwowany Sam.-Nie wiem co mu jest, ale się na mnie gapił. Gapił, gapił. Patrzył się na mnie i zapomniał języka w gębie.

Supernatural AU || Destiel, SabrielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz