Na spoconych dłoniach
Krople wstydu nieznaczne
Zaczerwienione policzki
Już chyba dzisiaj nie zasnę.
Oddech urwany, niestały
Parą opuszcza swe drogi
Jak sznur na szyi ściśnięty
Niechaj ktoś przerwie te trwogi.
A wokół świat zawirował
Serca już nie zatrzymam
Co pędzi, wyskoczyć pragnie
Jak dużo jeszcze wytrzymam?
Chwili bez lęku już nie ma
Paznokcie zgryzione do krwi
Wieczny niepokój przed życiem
Czy tak spędzę resztę swych dni?