Obco w swojej skórze,
A z wnętrza wiała pustka
Jak nie żywa, choć istnieje
Cieniem marny żywot muska.
Nieobecnym wzrokiem słabym,
Przez mgłę, robiąc krok za krokiem
I znów nie wie, dokąd dąży
Pochłonięta szarym mrokiem.
Bez znaczenia każda troska
Sensu nie ma żadna z trwog
Spada coraz głębiej, topiąc,
Zatracając gdzieś swój głos.
Lecz pomimo próżni uczuć
Głowę zajął żywy lęk
Pośród martwej duszy władzy
Znalazł kąt swój w celi męk.