7. To tutaj

1.4K 159 37
                                    

- Adam zawsze jeździł jedną trasą w soboty - William Carter rozejrzał się po stajni, jakby faktycznie spodziewał się, że zaginiony koń stoi w boksie, jak gdyby nigdy nic, ale boks był pusty. - Mogę wam pokazać. Czasem jeździliśmy razem.

Jason rozglądał się w bardzo podobny do syna sposób, mieli ten sam wyraz twarzy i Lex dopiero w tamtej chwili dostrzegł, jak blisko w tym wypadku padło jabłko od jabłoni, choć nie było to oczywiste na pierwszy rzut oka. 

- Pojedziesz z nim? - zapytał Lennox'a i instynktownie cofnął się o krok, kiedy stojący nieopodal koń zarżał znienacka. William jednak nie wszystko po nim odziedziczył. Jego przyjaciel nigdy nie potrafił docenić tych pięknych zwierząt. - Ja rozejrzę się tutaj.

Powiedziawszy to, rzucił mu kluczyki od radiowozu, które Lex złapał raczej odruchowo, a młody Carter tylko prychnął cicho pod nosem.

- Samochodem tam nie dojedziecie.

Mógł się tego spodziewać, chociaż ciężko powiedzieć, żeby był tym zachwycony. Potrafił jeździć konno, ciężko było nie potrafić, jeśli wychowało się w miejscu takim jak to, Jason był w tym wypadku niechlubnym odstępstwem od reguły. Ale nigdy tak naprawdę tego nie lubił. Wolał rower, był dużo bardziej przewidywalny od zwierzęcia.

Zastanawiał się, czy Jason przewidział taki obrót spraw. Było to całkiem prawdopodobne. 

Nie mógł jednak pozwolić Williamowi na samotną wycieczkę. Po pierwsze dlatego, że wciąż nie wykluczyli możliwości, że Adamowi coś się stało. Po drugie - młody Carter był tylko synem szeryfa, nie policjantem i jeśli Warren nie leżał gdzieś po drodze, jego przejażdżka na niewiele by się zdała.

- Niech będzie - zgodził się z ociąganiem i ruszył w stronę samochodu po swoją torbę i pistolet. Jak to mówią, przezorny zawsze ubezpieczony. A kiedy wrócił, William właśnie kończył siodłać drugiego konia, który stał grzecznie, jak zaczarowany, ale prychnął gniewnie, kiedy tylko Lewis śmiał do niego podejść. Być może to był ten sam koń, na którego prawie wjechał, pierwszej nocy po przyjeździe do Lastheaven. A może po prostu wyczuł, że detektyw nie jest zachwycony perspektywą przejażdżki.

- No już, spokojnie - ale wystarczyło, żeby młody Carter szepnął mu do ucha, a wierzchowiec uspokoił się z miejsca. - On tylko na takiego wygląda.

Lex nie mógł nie prychnąć pod nosem, a William zerknął na niego przez ramię i uśmiechnął się lekko. Chociaż jego uśmiech nie był do końca szczery, nie taki jak wcześniej. Zupełnie, jakby syn jego przyjaciela również przeczuwał, że stało się coś złego.


***


Pierwszym, co zarejestrował Adam po otwarciu oczu, był tępy ból w barku, choć nie pamiętał jeszcze, co było jego przyczyną. Później zamrugał kilkukrotnie, bo nie był pewien, czy rzeczywiście udało mu się otworzyć oczy. Nie było żadnej różnicy, czy powieki miał w dole czy w górze, widział równie niewiele, nic w zasadzie. Miękka ciemność napierała na jego gałki oczne jak całun, zupełnie jakby była materialna.

Spróbował poruszyć nogami, ale wtedy uświadomił sobie, że są ciasno związane w kostkach, tak samo jak dłonie, choć w wypadku rąk, mógł sobie pozwolić na jakąkolwiek swobodę. Krzyk uwiązł mu w wysuszonym gardle, kiedy przypomniał sobie co się stało w drodze powrotnej znad sadzawki. Linka przecinająca drogę, upadek z konia, czyjś cień na ziemi i mdlący zapach chustki przyciśniętej do nosa.

Umarł? Tak wygląda śmierć?

Panika wybuchła nagle, jak wulkan, zalewając go i topiąc, odbierając wszelką możliwość logicznego myślenia. Po raz kolejny spróbował krzyczeć, ale z jego gardła wydobyło się jedynie rzężenie, przywodzące na myśl odgłosy, jakie wydają z siebie konające zwierzęta.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 17, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Trzy kroki od nieba | YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz