Prolog

3 0 0
                                    

Naokoło panował półmrok. Zachmurzone niebo wystawało między wielkimi budynkami metropolii. Miał ochotę zatrzymać się i zdjąć przemoczoną kurtkę, ale tego nie zrobił. Nie mógł. Miał jeszcze jedno zadanie do wykonania, zanim wyjedzie z miasta i znowu ukryje się.

Ciężko wypuścił powietrze z ust i mocniej przytulił do siebie swoją małą siostrę. Z jego barku sączyła się krew. Czuł jak mokry materiał kurtki przykleja się do rany, powodując nieprzyjemny ból. Jęknął cicho. Musiał zapewnić bezpieczeństwo tej małej istotce. To ona miała przetrwać.

Zgarnął z jej twarzy blond kosmyk włosów. Był zmęczony, a na jego twarzy można było wyczytać ból, jaki teraz przechodził. Już niedaleko,powtarzał sobie w myślach.

Nieśpiesznie przeszedł wzdłuż ulicy. Zza rogu wyrosły niewielkie kamienice z szarej cegły. Kaszlnął. Rękaw kurtki zabarwił się na czerwono. Miał coraz mniej czasu. Westchnął zirytowany. Według jego obliczeń została mu do przejścia przecznica. W duchu cieszył się, że o tej porze nie ma nikogo na podwórku. Gdyby ktoś z ludzkiej rasy go zobaczył na pewno zadzwoniłby na policje, a wtedy byłby jeszcze w gorszych kłopotach. Śmieszyła go ta strachliwość ludzi. To jak bardzo widok krwi ich przeraża. Byli tacy bezbronni. Tak, jak on w tej chwili.

Ukucnął, nadal trzymając dziewczynkę na rękach. Dłoń przyłożył do ziemi. Nie lubił tego robić, ale w tej sytuacji nie miał wyjścia.Potrzebował odrobinę energii, którą w tej sytuacji mógł otrzymać tylko od człowieka. Zazwyczaj jej ilość była zbyt mała aby go uzdrowić, ale wystarczająco śmiertelna dla ludzkiej istoty. Swój czyn zazwyczaj argumentował dużą ilością tej rasy.

Poczuł delikatny przepływ siły. Nie był na tyle silny, by nie czuł się już osłabiony, ale powinno wystarczyć by dojść do celu. Podniósł się i szybkim krokiem ruszył przed siebie. Z każdym krokiem czuł, że im się uda.

W ostatniej chwili zachwiał się. Poczuł fale gorąca, która przeszła przez jego ciało. Trucizna była jednak znacznie silniejsza, niż przypuszczał. Zmrużył oczy aby mieć lepszy obraz. Zamrugał, nie dowierzając swojemu wzrokowi. Nie mylił się.

Czerwony ceglany dom znacznie wyróżniał się na tle innych, pozbawionych jakichkolwiek kolorów budynków. Byli centralnie po jego drugiej stronie, kiedy chłopak jęknął głośno. Mieli zdecydowanie za mało czasu. Niezdarnie złapał za znak, próbując przeczekać uciążliwy ból. Jego serce coraz wolniej biło, a oddech stawał się nierówny.

Zaklął pod nosem. Nie mógł tak łatwo się poddać. Nie w tym momencie. Nie gdy byli tak blisko.

Zacisnął zęby i ruszył dalej. Nogi plątały mu się nieustannie. Czuł jak niewielkie ciało jego siostry drży pod jego ręką z zimna. Było zimno, a ona miała na sobie jedynie wiosenną, przejściową kurtkę. To właśnie ona motywowała go, aby się nie poddawał.

Stanął na ganku. Zanim zapuka i zniknie, musiał zrobić coś jeszcze. Postawił dziewczynkę na ziemię, a jej wzrok skierował na swoją twarz. Jej brązowe oczy obserwowały go z ciekawością. Przełkną gulę w gardle, która zawsze pojawiała się w trudnych momentach.

Był niepewny swojego postępowania. Nie było to mądre posunięcie, ale nie miał innego wyjścia. Nie mogła wiedzieć kim jest. Niewiedza utrzyma ją przy życiu. Jego źrenice zwężały się i rozszerzyły, pozostawiając u niej pusty wyraz twarzy. Otarł pojedyncze łzy ze swoich policzków. Nasunął kaptur na głowę i zapukał do drzwi.

Otworzyła je starsza kobieta w szlafroku. Była zaskoczona. Chłopak uśmiechając się niemrawo, wręczył w jej ręce swoją siostrę. Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale w tej chwili jej tajemniczy towarzysz odwrócił się i zniknął w ciemności.



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 25, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

InniWhere stories live. Discover now