Epilog

2.8K 157 16
                                    


     Hermiona nie wiedziała jak ma się czuć. Była jednocześnie podekscytowana i przestraszona. Słyszała nawet jak szybko bije jej serce, ale nie potrafiła przypisać go do jednego uczucia. Co chwile poprawiała kosmyki niesfornych włosów, wzdychała ciężko i przechodziły ją drgawki. Chciał być jej mężem. Wciąż wspominała jego słowa "W gruncie rzeczy jest". Dziewczyna tak bardzo przejmowała się zaistniałą sytuacją, że nawet nie zauważyła, jak ktoś wszedł do pomieszczenia.

- Cudnie wyglądasz, Hermiono. - Dopiero słysząc głos Minervy odwróciła się w stronę swojej przyjaciółki.

- Minervo, boję się. - Na twarzy Granger było widać ten strach. - Ale bardzo tego chcę.

- Kochanie, spokojnie, to normalne.

Starsza kobieta podeszła do Hermiony ubranej w białą, długą suknię przeplataną złotym pasem. Obróciła jej głowę w stronę lustra i poprawiła kolejny falujący kosmyk włosów, który spadł dziewczynie na twarz. Panna młoda widząc w odbiciu lustra rozpromienioną twarz starszej pani spojrzała na siebie. Miała jasny, złotawy makijaż i włosy lekko rozprostowane i spięte w zwykłego kucyka, który był jednak bardzo obszerny, więc zakrywał zapięcie.

- Mam coś dla ciebie – Odparła opiekunka Domu Lwa i sięgnęła do kieszeni w połach obszernej, szkarłatnej sukni. Wpierw w lustrze młoda dziewczyna ujrzała odbicie czegoś świecącego. Była to spinka do włosów w kształcie węża zawiniętego w korkociąg. Wąż miał jeden, mały, szmaragdowy kamyczek jako oko. Hermiona poczuła, jak ściska się jej serce. - Dostałam to kiedyś od dziadka Lucjusza. Mało kto wie, ale łączyło nas kiedyś coś na kształt miłości.

- Minervo, ja nie mogę...

- Nie gadaj bzdur. Idealnie będzie do ciebie pasować jako żony Severusa. - Hermiona przyjęła podarunek, w zasadzie nie miała wyjścia, gdyż starsza gryfonka wpięła jej na siłę spinkę we włosy.

- Żony Severusa... - Dziewczynę jednak wciąż męczyły obawy. Nie wiedziała, czy dobrą podjęła decyzję, czy tak powinno być.

- Hermiono, odpowiedź mi na jedno pytanie. - Minerva spoważniała do tego stopnia, że Hermiona aż się obróciła w stronę kobiety. - Kochasz go?

- Oczywiście, że tak! - Panna młoda nie zastanawiała się ani chwili. Co do tego była pewna.

- Bądźcie po prostu szczęśliwi, a to wystarczy, by twój strach był jedynie niepotrzebnym uczuciem.

Hermiona słysząc swoją przyjaciółkę uspokoiła się trochę. Tak, doszła do wniosku, że ma ona racje. Będą szczęśliwi. Oboje będą o to walczyć, była pewna, że Severus również będzie się starał. Pomimo charakteru i wad jakie posiadał, to jednego nie można mu było zarzucić: On jak nikt inny troszczył się o swoich bliskich. Będzie miała to zawsze na uwadze.

Kiwnęła do Minervy uśmiechając się pokrzepiająco i wstała z krzesła. Nie spojrzał już w lustro. Zabrała jeszcze bukiet lili i łapiąc przyjaciółkę pod rękę wyszła na korytarz odbudowanej już Nory. Powoli zeszły do opustoszałego salonu, przeszły przez tylne drzwi i ujrzały rozstawiony namiot, w którym miała odbyć się uroczystość. Jako, że Hermiona w gruncie rzeczy nie miała ani matki ani ojca, to Minerva wprowadziła ją, a następnie podprowadziła do obróconego do nich tyłem mężczyzny w garniturze. Hermiona zdążyła poznać swojego przyszłego męża na tyle, by wiedzieć, że jest równie spięty co ona. Spojrzała na Lucjusza stojącego przy nim i uśmiechającego się pokrzepiająco do młodej kobiety. Nie spojrzała już na nikogo innego. Kiedy muzyka zaczęła grać, przełknęła głośno ślinę, ale uśmiechnęła się również. Ścisnęła mocniej ramie Minervy i chwilę przed oddaniem ręki Panu młodemu szepnęła do niej: - Kocham go już tak jak męża. A ciebie i Lucjusza, jak rodziców. Dziękuję.

Czasem dopiero po śmierci Bóg łączy nić przeznaczenia ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz