Rozdział VIII

2.4K 146 2
                                    

wtorek, 1 sierpnia 2017

Rozdział VIII

    Widelec wypadł mu z rąk.
     Poczuł jak wzbiera w nim gniew. Nie spojrzał na Hermione. Myśli zaczęły gnać mu w różnych kierunkach mieszając się jak piasek ze żwirem i popiołem.
     Kochanek Hermiony... Co za szmatławiec... Przecież może wylecieć z roboty... czy ona by go pokochała... A co z Minervą... Nie ma szacunku.... Co powiedzą Malfoyowie na te oskarżenia... Przecież i tak jej pragnął... A konsekwencje... Ma ochotę sprawić mu tyle bólu...
     Niektóre myśli dotyczyły czysto Hermiony, choć nie miał pojęcia skąd znów stać go na taką szczerość przed samym sobą, inne natomiast krążyły wokół wściekłości na Weasleya, którego miał ochotę zabić, a inne zaczepiły się najmroczniejszych, ale tak bardzo realistycznych scenariuszy konsekwencji tej plotki.
     - Profesorze? - usłyszał cichy zmartwiony głosik koło siebie, który natychmiast przywrócił go do żywych.
     - Granger... Chyba nie uwierzyli... - wybąkał parę słów i poczuł jak gardło mu zaschło. Chwycił za kubek i dzbanek z dyniowym sokiem i nalał sobie, po czym wypił wszystko na raz.
     - Niestety uwierzyli i nie przyszło im to z trudnością. Tym bardziej, że Draco podsuwał Ginny co rusz nowe dowody...
     - Jakie niby dowody?! - znów syknął rozeźlony, a dziewczyna cofnęła się odrobinę do tyłu zdziwiona i ciut przestraszona. - Granger... - znów westchnął, ale Hermiona znowu go zaskoczyła.  
      - Nic nie szkodzi. W każdym razie, według nich podejrzane jest to, że zaraz po Ronie i mnie z tego przyjęcia wybiegł pan. Dodatkowo... Widzieli tą sytuacje na następny dzień...
     - Jaką sytuację?
     - No... Jak do pana podeszłam, rozmawiałam... No bo wie pan, to nie do uwierzenia, by rozmawiał pan ze mną tak normalnie... - wybąkała bojąc się i miała jak najbardziej słuszność.
     - Oczywiście, to nie do uwierzenia a tym bardziej nie do zaakceptowania. - Powiedział to głosem złym i zarazem zawiedzionym.
     - Co mam przez to rozumieć? - spytała lekko przestraszona.
     - Nie udawaj głupiej Granger, Weasleyowie mają racje, że to wygląda niestosownie, a musisz przyznać mi racje, że niestosowne jest.
     - Co takiego jest niestosowne? - usłyszał rozbawiony głosik przy uchu. Spojrzał szybko mając w głowie zamaskowanego wroga. Zamiast niego przy Severusie stał zadowolony Therland. Snape bez słowa powstał patrząc złowieszczo na Daumiego, po czym znów przerzucił wzrok na Hermionę.
     - Porozmawiaj o tym z Minervą. - Spojrzał na nią wymownie po czym odszedł od stołu i skierował się do wyjścia. Zauważył, że Draco również wstał i zaczął iść za nim.
     Wyszedł z Sali i natychmiast się odwrócił, a Draco który nie zdążył na to zareagować wpadł na niego. Patrzyli sobie jak wrogowie w oczy. Severus kiwną tylko głową, by ten poszedł za nim, a Draco choć widocznie zbuntowany przeciwko swojemu chrzestnemu poszedł. Zeszli do lochów, gdzie skręcili wprost do komnat Severusa. Gdy znaleźli się za drzwiami Snape podszedł do barku i wyciągnął Ognistą Whisky. Odkorkował ją i spojrzał na Dracona.
     - Za te cholerne gryfonki! - wzniósł ironiczny toast po czym upił łyk alkoholu.
     - Czyli się przyznajesz? - spytał Draco ostrożnie.
     - Do czego? Do romansu z tą szopą? - Severus zaśmiał mu się w twarz po czym usiadł w fotelu. - Draco, jestem dla niej za stary, jestem jej nauczycielem, byłym śmierciożercą, ślizgonem. Naprawdę myślisz, że ja i Granger? - zamilkł patrząc w blondyna z rozbawioną miną.
     - Tak. - Odpowiedź Malfoya była spokojna, nasycona pewnością.
     - Żartujesz sobie, prawda?
     - Nie. Znam cię, wuju. Wystarczająco znam też Hermionę. Masz skłonność do inteligentnych gryfonek, a Hermiona szuka mężczyzny mądrego, doświadczonego, pasjonującego się nauką, innymi słowy ciebie. Nie byłoby to dziwne gdybyście się zeszli.
     - Pieprzysz. Ale tak czy inaczej, nic między nami nie ma. Naprawdę sądzisz, że Hermiona byłaby zdolna do zdrady? - powiedział to mimo chodem, zapomniał z kim rozmawia.
     - Hermiona powiadasz? Od kiedy mówisz do niej po imieniu. - Teraz to Draco patrzył na niego z uśmiechem cwaniaczka.
     - Dobra, przyznaje się. Powoli się do niej przekonuje. Ale nie miałem z nią romansu! - Wrzasnął poirytowany.
     - Wiem. - Draco uciął krótko po czym usiadł przy Severusie. - Tylko jak przekonać Weasleyów...
     - Wiesz co tak naprawdę działo się z Granger?
     - Próbowała się tłumaczyć, ale Ginny nie dała jej dojść do słowa. To naprawdę wybuchowa dziewczyna. W każdym razie usłyszałem tylko, coś o agresywności Weasleya. Bił ją?
     - Mało powiedziane.
     Wiedział, że nie powinien tego robić, ale chciał pomóc Hermionie, nie chciał by czuła się samotnie, więc opowiedział Draconowi o zachowaniu Rona. Widział jak Draco był tym przerażony. Siedzieli dość długo, rozmawiając, wymieniając sposobu pomocy dla Hermiony. Podły pomysły takie jak zabicie Rona, jednak szybko odrzucili go w kąt, mieli też chytry plan pokazania rodzinie Weasleyów jakiego mają syna, jednak nie chcieli narażać na niepotrzebne szkody Hermiony. myśleli również, by tylko Ginny przekonać i po prostu odciąć Hermionę od starego życia. W między czasie porozmawiali również o nagłej miłości Dracona do Ginny. W tedy też Severus wypomniał Draconowi jego zachowanie, hipokrytyzm. Severus po chwili zastanowienia rozpoczął temat zamaskowanego wroga. Nad tym również główkowali, ale tu ani jednemu ani drugiemu nic nie przychodziło do głowy.
     Ich rozmowa została nagle, brutalnie przerwana mocnym uderzeniem o drzwi ze strony korytarza. Zdziwieni natychmiast podeszli do drzwi i otworzyli je. Severus właśnie miał żywy dowód na to, że jego słowa są prawdziwe. Ron szarpał Hermionę rozrywając jej ubrania. Jednak Severus był z niej dumny, tym razem stawiała opór.
     - Zostaw mnie! - krzyknęła odpychając go, jednak ten nie chciał jej za nic puścić.
    - Ty suka! Przyznaj się, zdradzałaś mnie z nim?! - krzyknął do niej, po czym zamachnął się i uderzył z otwartej ręki w policzek. Severusa nagle omamiła wściekłość. Pociągnął i odepchnął Rona, przygwoździł go do ściany. Hermionę natomiast objął ramieniem wolnej ręki, a ona uległa temu odruchowi natychmiast tuląc się do Snape.
     - Jak się tu dostałeś? - Tym razem Hermiona nie przejawiała tak wielkiego lęku. Tym razem, to ona buntowniczo pytała Rona. - Profesor McGonagall zabroniła wpuszczania cię do Hogwartu.
     - Mam swoje dojścia. A ty jesteś skończona! - warknął do Hermiony, po czym Severus jeszcze bardziej docisnął jego szyję do ściany lekko podduszając go.
     - Nie byłbym tego taki pewny, Weasley. Doprawdy, rodzicielska miłość jest ślepa.
     - A ciebie skurwiały smarkerusie...
     - No co mi zrobi taka niedojda jak ty? - parsknął wyzywająco.
     W momencie poczuł, jak odlatuje w tył szarpiąc za sobą Hermionę. Uderzył o ścianę i jedynie zdążył przycisnąć do piersi dziewczynę po czym osunął się z bólem na ziemię. Poczuł jak drży i nie może tego opanować. Niewiarygodne zimno przeszyło jego plecy spróbował się skulić, ale kolejna fala bólu przeszyła jego organizm, więc wyprostował się. Niestety efekt był identyczny. Siedział więc w lekkim zgarbieniu, dzięki czemu ból był najsłabszy i otworzył oczy. Hermiona patrzyła się na niego przerażona a na policzku miała krew. Odruchowo podniósł rękę i przyłożył do czerwonego policzka. Z ulgą stwierdził, że krew nie należała do niej.
     - Draco, pomóż, proszę! - Wręcz wychrypiała w kierunku oszołomionego sceną blondyna.
     Draco otrząsnąwszy się z szoku wyjął z kieszeni różdżkę, lecz za nim zaczął rzucać zaklęcia Ron już chciał go oszołomić. By uniknąć ataku rzucił się na bok i natychmiast najlepiej jak mógł w ruchu wycelował w Weasleya. Jego zaklęcie poszybowało wprost w klatkę piersiową rudawego czarodzieja trafiają i zrzucając go na ziemię. Blondyn natychmiast oplótł magicznymi linami agresywnego osobnika, który szamotał się, ale nie potrafił wydostać.
     - Co wam się popaprało w tych waszych obślizgłych główkach? - warknął na nich Ron. - Zachciało się wam stroić... - Nie dokończył zdania, gdyż Hermiona rzuciła na niego zaklęcie ciszy.
     - Profesorze Snape?! - Ręka Severusa opadła z policzka Hermiony, zamknął oczy i syknął pod nosem.
     - Nic mi nie jest. - odparł słabo i powoli spróbował wstać podpierają się ścianą, jednak znowu upadł. Poczuł jak Hermiona łapie go za ramiona.
     - Draco, Draco pomóż mi - odparła błagalnie próbując podnieś Severusa.
     - Hermiono, to nic takiego - Wyszeptał Snape i poczuł jak zadrżała. - Plecy, bolą tylko plecy.
     Hermiona skinęła głową. Nie chciał trafić do skrzydła szpitalnego. Nie chciał, by ktoś więcej widział go w tym stanie. I Granger doskonale go zrozumiała, bo zamiast do Pomfrey wprowadziła go z powrotem do jego komnat.
     - Draco, zabierz Rona do Profesor McGonagall, wyjaśnij co się stało. Będzie wiedziała co dalej z tym zrobić.
     Draco wyszedł zamykając za sobą drzwi. Usłyszeli jeszcze cichy jęk z korytarza po czym Hermiona podeszłą do siedzącego na kanapie Severusa. Lekko go przechyliła do przodu, a on starał się nie okazać bólu. Zdjęła z niego pelerynę, a potem zaczęła odpinać guziki surduta.
     Severusa owładnęło dziwne uczucie. Jego wzrok błądził po kształtach dziewczyny i jej zakrwawionych dłoniach. Nie przejmował się ani trochę bólem, zajęty był podnieceniem jakie go ogarnęła - Hermiona stała tuż przy nim, a piersi miała na wysokości jego głowy. Miał ochotę wtulić się w nią, jednak całą siłą woli powstrzymywał się od takiego zagrania.
     - Skąd ta krew? - spytał w nadziei, że łatwiej będzie mu zapanować nad pożądaniem.
     - To p-pana krew. - Usłyszał jak pociągnęła nosem. Automatycznie spojrzał na jej twarz. Z jej oczu powoli i cicho wylewały się łzy. - Ma pan zakrwawioną głowę.  
     - Czemu płaczesz? Przecież to nic takiego...
     - Ale to moja wina, a ja nie chce by pan cierpiał. - Znów pociągnęła nosem.
     Zdjęła surdut, po czym spojrzała na plecy Severusa. Bez słowa, ale z krzywą, żałosną miną wyszła do łazienki, a gdy wróciła w ręce trzymała miskę z wodą i szmatką.
     - Skoro mam zranioną głowę to nie nią powinnaś się najpierw zająć?
     - Nie trzeba, to tylko zadrapanie spowodowane nierównościami na ścianie. Nic poważnego z tego nie wyniknie, a przez plecy może się pan wykrwawić.
     - A czemu nie usuniesz tego magią?
     - Ponieważ pierwotna rana została spowodowana czarami.
     - No tak. - Zapadła między nimi cisza, w której słychać było tylko plusk wody w misce i ciche, rzadkie pociągnięcia nosem.
     - Profesorze, ma pan eliksir na krzepnięcie krwi? - spytała cicho Hermiona.
     - Powinienem mieć. W tamtej szafce - wskazał palcem na gablotę przy drzwiach do sypialni.
      Hermiona wstała i podeszła do niej. Zaczęła szukać, jednak nie sięgała do najwyższej półki. Severus nie wiedział co nim zawładnęło, ale delikatnie, powoli wstał uważając by znowu nie upaść, ale jakby dotyk Granger, jej opieka dodały mu sił. Podszedł powoli do dziewczyny, która już zauważyła eliksir, ale nie potrafiła go dosięgnąć. Spojrzał na nią z góry, a ona widząc jego twarz zarumieniła się - miał nieprzenikniony wyraz twarz. Spojrzał na eliksir i wyciągnął rękę, by go dosięgnąć. Po drodze do półki zahaczył o dłoń Hermiony, która wciąż była wyciągnięta. Zabrał eliksir i podał go Hermionie, która teraz zburaczała wpatrywała się wciąż zaszklonymi oczami w klatkę piersiową Severusa.
     - Dziękuję - burknęła. Nie potrafił się powstrzymać, chwycił za podbródek dziewczyny i podniósł jej wzrok. Uśmiechnął się przymilnie do niej.
     - To nie jest twoja wina, rozumiesz? - wyszeptał i zbliżył się do jej twarzy powoli. Był pewny, że się nie powstrzyma, że pocałuje ją namiętnie i zażarcie. A Hermiona nie wydawała się sprzeciwiać. Jednak była oszołomiona, zdziwiona. W żadnym razie nie przestraszona, ale zdecydowanie zdezorientowana. W ostatnim momencie podniósł głowę i delikatnie ucałował ją w czoło, co przypominało na myśl rodzicielską troskliwość.
    - Opatrz mi to, dobrze? - spytał retorycznie wracając na kanapę. Widział jak Hermiona zdziwiona, zaczerwieniona podchodzi do niego z powrotem i siada za nim. Poczuł delikatny dotyk jej dłoni na plecach, wzdłuż szramy. Nagle poczuł pieczenie na plecach, jakby ktoś przyłożył mu rozgrzany do czerwoności pręt. Złapał się za głowę i syknął, ale Hermiona natychmiast znalazła się przed nim. Położyła swoją dłoń na jego i odciągnęła od głowy.
    - Proszę teraz to wypić. - I oddała mu eliksir krzepnący. Wypił go duszkiem i oddał pustą butelkę Hermionie. - Lepiej?
     Kiwnął głową, gdyż rzeczywiście poczuł, jak ból zelżał.
     - Granger... - rozpoczął, jednak nie wiedział, czy to odpowiednia chwila na taką rozmowę.
     - Tak? - Hermiona natomiast wydawała się wciąż przeżywać wyskok z przed chwili.
     - Nie przejmuj się Weasleyami. - odparł, ale ona nie raczyła mu odpowiedzieć. - Najmłodsza jeszcze ci uwierzy, Draco się nią zajmie, on nie stanął wrogi do nas, choć tak by się wydawało...
     - Do... nas? - Przerwała mu Granger, a on poczuł ukłucie w piersiach.
     - Przepraszam, nie o to mi chodziło... - powiedział to całkowicie nie tak jak chciał. Sam w swoim głosie usłyszał zawód, smutek. Nie odezwał się więcej. Nie miał już ochoty. Owładnął nim ogromny smutek, choć nie potrafił się przyznać z jakiego powodu.
     - Gotowe. - Poczuł, jak Hermiona wstaje z kanapy, po czym wzięła miskę z wodą i wyszła z powrotem do toalety. Gdy wróciła Severus narzucił już na siebie surdut, ale jeszcze nie zdążył go zapiąć i nie wydawało się, by chciał to zrobić. Usiadła obok niego.
    - Nie przejmuję się Weasleyami. Pokazał mi pan, że nie warto. Choć będzie mi brakować rodziny Rona, to trzeba iść naprzód, a przez moją własną głupotę zamknęłabym się tak naprawdę w tym koszmarze.
     - Ja ci pokazałem? - Choć powiedział to nie dowierzając, to poczuł jak na jego usta wkradł się uśmiech.
     - Tak, pan. Bo przecież to pan walczył o to, prawda? Profesor McGonagall dowiedziała się dopiero tydzień temu, a pan zauważył to od razu! Jestem panu wdzięczna, nie wiem jak mogłabym się odwdzięczyć... - spojrzała na niego, a on spróbował się oprzeć o kanapę.
     - Granger, nic od ciebie nie chce. Pomogłem ci, bo tak chciałem, skoro się udało, to dobrze. Ja i tak w końcu poczuje skutki tej znajomości - odparł wiedząc, że źle robi.
     - To znaczy?
     - Granger, ludzie wezmą mnie teraz za pedofila, w końcu podobno mam z tobą romans. A Minerva bez żadnych dowodów będzie zmuszona zwolnić mnie z pracy, albo do szkoły zacznie uczęszczać coraz mniej uczniów. Jestem skończony w tej robocie. - Chwycił za Ognistą, która pozostała jeszcze po wizycie Dracona i upił łyk. Wyciągnął butelkę w kierunku gryfonki i spojrzał na nią pytająco. Przyjęła trunek, którego również się napiła.
     - Coś wymyślimy, wybronimy pana...
     - Może przed prawem tak, ale przed ludźmi nie. Nie ma co się łudzić, Granger. Ludzie nigdy nie zaakceptują pedofila w szkole. - Odebrał od dziewczyny butelkę i upił kolejny łyk.
     - Mówi pan, jakby pan nim był! - oburzyła się Hermiona.
     - Może nim jestem... - rzucił w eter, ale ona spojrzała na niego przerażona. Zachichotał pogodzony z losem. - Spokojnie, chyba nie jestem.
     - CHYBA?! - zaakcentowała swój strach, a Severus roześmiał się.
     - Hej, już ci kiedyś mówiłem, że mało o mnie wiesz. - odparł podstępnie napawając się strachem Hermiony.
     - Ale jak to...?
     - No to powiedź mi, jaki wiek dziewczyny, dla mnie, czterdziestolatka jest według ciebie najmniejszy do zaakceptowania. - Uśmiechał się do niej szyderczo, a ona miała już odpowiedzieć, gdy nagle w jej oczach pojawiło się coś dziwnego, coś czego nie potrafił zdefiniować.
     - No, nie wiem - burknęła pod nosem.
     - Musisz mieć swoje zdanie. No, słucham.
     - Moment, czy pan się właśnie przyznał, że jest zakochany? - Wzięła go pod włos i idealnie jej to wyszło.
     - Od razu tam zakochany! Jestem facetem Granger, łatwo się podniecam i nie ma tu znaczenia, że noszę tytuł Naczelnego Postrachu Hogwartu - odparł na co się roześmiała.
     - Naprawdę widział pan, że tak pana nazywamy?
     - My? Czyli ty też?!
     - To znaczy... Zmienia pan temat! - I tym razem oboje się roześmiali, wręcz wybuchnęli śmiechem. Gdy minęło im niekontrolowane wydobywanie z siebie dźwięku Severus upił kolejny łyk Ognistej, a Hermiona oparła się tuż przy jego ramieniu. Poczuł bardzo przyjemne ciepło.
     - Wie pan co... Może i podobają się panu uczennice, może ma pan zbereźne myśli na temat uczennic, ale ja i tak bardzo pana lubię.

Czasem dopiero po śmierci Bóg łączy nić przeznaczenia ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz