Rozdział XIV

2.3K 148 32
                                    

Jednym z jego znienawidzonych zajęć było tłumaczenie. Trudno mu było ścierpieć opowiadanie historyjek w stylu: On powiedział, ona powiedziała i zrobili to. Ale nie miał niestety wyjścia. Lucjusz, Minerva i Dracon domagali się szczegółowych wyjaśnień, więc po opatrzeniu rany Malfoya cała czwórka zasiadła w gabinecie McGonagall popijając po wszystkim Ognistą. W między czasie, gdy Lucjusz znajdował się w skrzydle szpitalnym Aurorzy przybyli po ciało Therlanda. Było oczywiście dużo wypytywań jak to się stało, dlaczego i tym podobne, ale Minerva zgrabnie wyjaśniła okoliczności samoobronne czyli – konieczne. Hermiona natomiast została w skrzydle szpitalnym pod wpływem delikatnej śpiączki. Poppy wróżyła, że nie dłużej niż tydzień, a dziewczyna się wybudzi.

- Severusie, mów co się dzieje. Mówiłeś, że nie da się go dotknąć. Widzieliśmy, że Hermiona nie żyje. - Zaczęła go ponaglać Minerva, gdy kolejny raz podniósł szklankę z trunkiem do ust nie wypowiedziawszy nawet słowa. Westchnął więc ciężko i ostatni raz upił łyk alkoholu.

-Therland używał... Bardzo skomplikowanej magii. Dziwi mnie to, gdyż jest do niej potrzebny spokój ducha. No, ale wychodzi na to, że można było osiągnąć taki poziom również w inny sposób. -Rozpoczął swoją wypowiedź.

- Przejdź do rzeczy wuju. - Draco nie dał się wprowadzić w maliny i szybko nakierował Snape na prawidłowy tor.

- No dobra, w skrócie mówiąc: Therland grzebał nam w głowach. Coś jak mugolska magia. - Odparł niechętnie i znów napił się Whisky.

- Mugole mają magię?

- Tak, Draco, mają. To się nazywa "sztuczki". Therland dorzucił do tego kontrolę umysłów i byliśmy załatwieni.

-Skąd to wiesz?

- Po przestudiowaniu wielu ksiąg znalazłem wiele prób, doświadczeń wymyślenia włąśnie czegoś takiego. W większości te próby odbywały się wśród Sabatoników, więc nic dziwnego, że właśnie tam Therland szukał sprzymierzeńców. W każdym razie, polega to na tym, że pokazujesz sztuczkę, która dla nas jest po prostu magią i łączysz ją z psychologią – oczywiście też magiczną. Na skutek tej syntezy czarodziej może właściwie wszystko ze swoim wrogiem zrobić. Nie zabiłby mnie wprost, ale zmusiłby mnie bym tak myślał, ale umysł to potężna siła, co doprowadziłoby do mojej rzeczywistej śmierci. Ale to taka dygresja.

-A co w takim razie z Hermioną? - Wtrąciła zaciekawiona Minerva.

-Hermiona również była pod jego działaniem. Kazał jej wierzyć zapewne, że jej stan się pogarsza, organy coraz wolniej pracują, a ona oczywiście nie potrafiła mu się oprzeć. Nie umarła, bo na czas go zabiłem. Gdyby nie to, zapewne w końcu doprowadziłby ją do stanu nieodwracalnego. Gdy umarł stracił możliwość manipulacji w jej śnie, więc również kontrolę nad jej ciałem. Dlatego powróciły jej wszystki zdolności żywciowe.

-A jak udało ci się to przezwyciężyć? - Kolejne pytanie padło ze strony Lucjusza.

-To proste. Nie wierzyłem. Szczerze i na prawdę przestałem wierzyć w te jego sztuczki. Nie mógł więc zawładnąć moim umysłem, nie mógł więc przeze mnie przejść i sprzeciwić się mi.

-Wygrałeś na umysły.

-Nic nowego. - Uśmiechnął się do wszystkich podstępnie i upił napoju życia.

-No dobrze... A skąd się wzieli u mnie? - Severusowi nagle mina zrzedła.

-Chcieli cię zabić - odparł wymijająco.

-Tyle sam zdążyłem zauważyć.

-I co tu więcej mówić...

-Może dlaczego tego chceli?

Czasem dopiero po śmierci Bóg łączy nić przeznaczenia ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz