Rozdział 2

18 4 0
                                    

PERSPEKTYWA ROMY

Poniedziałek

Obudziły mnie promienie słońca,które wpadały przez okno. Sprawdzając która godzina przeklnełam w duchu. Jest 11:55 a o 12:00 zaczynam pracę. Szefowa mnie zamorduje. Wyskoczyłam z łóżka i poleciałam się przebrać. Wybiegłam z mieszkania. Cholera 12:05 no to mam przewalone. Dojechałam na miejsce więc w pośpiechu pobiegłam do budynku. Przywitałam się z kumplami i chwile po tym z gabinetu wyszła nasz jakże kochana szefowa (wyczujcie sarkazm)

-Roma do gabinetu

-Oczywiście już idę

-Romo już piąty raz się spuźniasz. Nie toreruje takiego zachowania w mojej restauracji. To było moje ostatnie ostrzeżenie jeśli jeszcze raz się spuźnisz to wylatujesz. Czy to jasne?

-Tak.

-Możesz wyjść. A i jeszcze jedno dziś zostajesz odpracować swoje spuźnialstwo.

-Dobrze.

Nie nawidzę jej. Gdybym mogła to bym ją już dawni zadźgała.
Zajebiście jeszcze dziś muszę zostać do puźna cholera.

- I jak ? Czego chciała czarownica?

-Kazała zostać mi po nad godzinach i powiedziała,że to ostatni raz bo mnie wywali.

-Ha ha biedna.

-Nie denerwój mnie. Przez ten pośpiech nic nie zjadłam i nie wypiłam kawy.

-Czekaj zaraz zrobię ci pyszną kawe.

-Kocham cię przyjacielu

-Witam co pani sobie życzy?

-Nie wiedziałem,że stałem się kobietą Romo.

Zamarłam. Co on tu robi? Jak się tu znalazł?

-Po co tu przylazłeś?

-Nie cieszysz się?

-Don proszę odejdź stąd.

-Nie chcesz swego telefonu?
Wyedy Don z kieszeni wyją mój telefon.

-Skąd go masz?

-Znalazłem gobna ulicy. Ale widzę,że go nie potrzebujesz więdz będe się żegnał.

-Poczekaj.

-Przyjdź za 2 godziny. Będzie mniej ludzi.

-Dobrze.

Chciał pedejść i pocałować mnie w policzek ale odsunełam się od niego. Nie chcę robić sobie nadzieji.

-Dozobaczenia moja dzika kotko

I wyszedł z restauracji.
Z jednej strony byłam szczęśliwa,że znów go widzę ale nie mogę tego pokazać.

Po dwóch godzinach ruch się zmniejszył a raczej wogóle go nie było. Zostałam sama.

-Dobry wieczur czy teraz jestem mile widziany?


-Nie za bardzo. Oddasz mi móh telefon?

-Oczywiście,ale nie odrazu.

-Don czego ty chcesz?

-Czy ja muszę odrazu czegoś chcieć?

Spojrzałam na niego jak na kretyna.

- Znasz mnie bardzo dobrze Romo. Wiesz stęskniłem się za czasami jak pracowałaś dla mnie. Było fajnie co nie?

-Do rzeczy nie mam czasu

-Skąd ten pośpiech kochana?Ale dobrze już mówię o co mi chodzi.

-Romo chcę żebyś....

Gdy powiedział o co chodzi zamurowało mnie.

PowrótOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz