6. "Zwalniam się..."

179 4 0
                                    

~♥~

- To proste. Zgódź się. To Niemiec, nigdy nie wiadomo co uderzy mu do głowy. Jak się nie zgodzisz może cię zabić. - miał rację. Zgodzę się. Spojrzałam jeszcze raz na drugą stronę rzeki, ale majora już tam nie było. Pewnie poszedł już do fabryki... a tak wogule to która jest godzina?
- Masz rację. Masz może zegarek? - spytałam.
- Tak, a co? - spytał i spojrzał mi w oczy.
- Która jest godzina? Nie mogę się spóźnić. - spojrzał na zegarek. A następnie powrócił wzrokiem na moje oczy.
- Półdo szóstej, ale wiesz że właściwie już tam nie pracujesz? - spytał żartobliwie.
- Wiem... ale i tak nie mogę się spóźnić, on może już tam na mnie czekać... - zauważyłam. A Szymon spojrzał na mnie pytająco.
- On? Czy ja o czymś nie wiem? - spytał.
- Mój nowy szef. Miał dziś przyjść do fabryki i dowiedzieć się o mojej decyzji... - wyjaśniłam i spojrzałam w stronę fabryki. Miejsce znienawidzone przeze mnie. Niedługo już nie będę musiała codziennie oglądać tego miejsca.
- Rózia? Kim była Ariana? - spytał smutno. Mówiłam mu już że nie żyje...
- Była Żydówką... i moją przyjaciółką... o mało ja też nie umarłam. Broniłam ją... a pan Barcki nie toleruje pomocy dla Żydów - na samo wspomnienie o Arianie i o tym jak umarła chciało mi się płakać. Wtuliłam się w tors Szymona i zaczełam płakałać. On mnie przylulił i zaczął głaskać moją głowę i plecy.
- Ciiii... już dobrze. Jesteś bezpieczna. Ariana na pewno jest już w lepszym miejscu... gdzie nie ma wojny... Hitlera... gdzie szanuje się Żydów i ludzkie życie... - pocieszał mnie. Udało mu się mnie rozweselić. Ma dar.
- Masz rację... tam jest jej lepiej... - zaczęliśmy kierować się w stronę fabryki. Za moment byłam już w środku. Poszłam na swoje stanowisko. Bałam się jak nigdy dotąd. Zobaczyłam jak panowie Gunz i Barcki wchodzą do fabryki, a za nimi major Marcus Gutz. Stał w drzwiach i się rozglądał. Pewnie mnie szukał. Wyprostowałam sukienkę i poszłam do majora.
- Dzień dobry. - powiedziałam grzecznie.
- Dzień dobry, zdecydowałaś się już? - spytał niecierpliwie.
- Tak, zgadzam się - właśnie wydałam na siebie wyrok... jedna głupia pomyłka i będzie po mnie.
- Cieszę się. Jesteś mi bardzo potrzebna. - powiedział. Trochę się przestraszyłam, ale po chwili zorientowałam się o co mu chodzi, jestem przeciesz tłumaczem, żadne danie się beze mnie nie uda. Pan Barcki zauważył nas. Chyba się zdziwił że żyje, że wróciłam i że spokojnie rozmawiam z Niemcem.
- Róża! Do roboty! Bo cię zastrzele! - wykrzyknął. Tym razem się nie bałam. Podeszłam do niego.
- Panie kierowniku... zwalniam się... dostałam lepszą propozycje pracy. - powiedziałam odważnie.
- C-Co!? A-Ale jak to? - tym razem to on się jąkał. Był to przyjemny widok i dźwięk. Zostawiłam go bez żadnej odpowiedzi i w szoku. Wziełam torbę i wyszłam z fabryki.
- Chodź, twoje pierwsze zadanie to porozmawianie z rybakami. - przypomniało mi się jak major próbował się z nimi dogadać. Prawie wybuchłam śmiechem, ale się powstrzymałam.
- Co mam im powiedzieć? - spytałam poważnie. Miałam poważne zadanie, nie mogłam już pierwszego dnia wszystkiego zrujnować.
- Mają złowić 5 kg śledzi. - Dobra, a więc śledzie... myślę że to da się załatwić. A więc do roboty! Doszliśmy nad przeg Wisły. Podeszłam do rybaków. Róża... dasz radę... spokojnie...
- Dzień dobry, chciałabym was prosić o 5 kg śledzi. - wybuchli śmiechem.
- Przysłał cię ten Niemiec? Mam rację? - spytał jeden z nich.
- Tak... a więc... złowicie te ryby? - spytałam ponownie.
- Zależy co będziemy z tego mieli - odezwał się drugi.
- Przede wszystkim ŻYCIE i godne wynagrodzenie - miałam nadzieję że te dwa argumenty przekonają ich, ale jednak... Polacy to uparci ludzie... zdecydowanie tak.
- Jakiego rodzaju wynagrodzenie? 1 grosz? - spytał znów pierwszy. Nie miałam pojęcia czy wogule im zapłaci.
- Ehhh... muszę to skonsultować... - odeszłam i poszłam do majora.
- I jak? Zgodzili się? - spytał major.
- Jeszcze nie, ale pracuje nad tym. Pytają na jakiego rodzaju wynagrodzenie mogą liczyć. - przekazałam pytanie.
- Chodź, podyktuje ci - przeszedł obok mnie, i, chyba automatycznie, złapał mnie za rękę. Zdziwiłam się. Poszliśmy razem do rybaków.

Stupid HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz