~♥~
- Powiedziały tylko żeby najpierw pójść do majora. - stwierdziłam.
- Echh... jak zwykle. Nic nikomu nie wytłumaczą, przykro mi to przyznać, ale moje dziewczynki myślą tylko i wyłącznie o sobie. - przyznał. Tak, zauważyłam. Pomyślałam. Nie chciałam mówić tego na głos, aby go nie urazić.
- Rafael? Co mam teraz zrobić? Złożyłam już zamówienie, pomogłam Nadii i Heldze, co dalej? - spytałam niepewnie.
- Najlepiej poczekajaj na Marcusa. On tu jest szefem. Ale jak chcesz możesz pomóc mi zmywać naczynia. - nie zamierzałam tak stać bezczynnie, więc wzięłam od razu kilka talerzy i kieliszków. Podeszłam do zlewu i zaczęłam po prostu je myć. Co chwilę razem z Rafem braliśmy brudne naczynia. We dwoje wszystko idzie szybciej.
- Szczerze? Nigdy nie wyobrażałem sobie że Marcus zrobi mi lepszą niespodziankę niż przyprowadzenie tu ciebie. Masz złote serce. Twój ojciec musi być z ciebie bardzo dumny. - na to wyznanie chciało mi się płakać. Chciałam odwiesić ścierke, ale usiadłam bezwładnie, załamana na krześle ze ścierką w ręce.
- Ja... nie mam ojca... - powiedziałam. Z policzka leciała mi pojedyńcza łza.
- Wyjechał na front? - z tego co pamiętam to miało być ostatnie lato w mieście zanim miał wyjechać.
- Nie zdążył... gdy miałam siedem lat... on... został... za-zastrzelony... - przed oczami miałam znów ten okropny obraz, źle się poczułam, ale po chwili to mi przeszło.
- Och... kleine*, nie chciałem cie urazić. Przepraszam. - widziałam że mówi szczerze. Przykucnął obok mnie i złamapał mnie za rękę. To nie było natarczywe, ale delikatne. Jego dotyk przypominał mi to jak tata zawsze mnie trzymał, gdy miałam chwilę słabości.
- Nic nie szkodzi... nie wiedziałeś. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Lekko się podniósł i po prostu mnie przytulił. Brakowało mi ciepła ojca, a on mi je dostarczył. Odwzajemniłam uścisk. Nie wierzę... przytulam Niemca! Zupełnie mi odbiło! Ale w tym momencie naprawdę tego potrzebowałam.
- Ekhem... mam nadzieje że nie przeszkadzam - w drzwiach stał major. Szybko otarłam łzy i obmyłam twarz.
- Nie Marcus... - powiedział Raf i wrócił do swoich obowiązków jakby nigdy nic.
- To dobrze, panno Różo chciałem cie oprowadzić po hotelu - (~będzie dużo opisu-autorka~) powiedział, a ja podeszłam w jego stronę.
- Jeszcze raz pana przepraszam za to że zapomniałam nalać panu kompotu. - powiedziałam grzecznie i z poczuciem winy.
- Hah. Nic się nie stało, panno Różo. To twój pierwszy dzień tutaj, a każdy wie że Nadia i Helga nigdy nic nie wyjaśniają. To dwie wielkie, hotelowe zagadki. - czy major właśnie zażartował? Jest zupełnie inny niż wtedy gdy się poznaliśmy. Był zimny, groźny, na jego widok od razu włosy na głowie stawały dębem, przy nim chciałam się zapaść się pod ziemię. Teraz jest ciepły, miły, serdeczny, wydaje mi się że nawet trochę opiekuńczy. Zaczynam go nawet trochę lubić. Boję się tego. Nie chcę przyjaźnić się z Niemcem! To chory naród. Wyszliśmy z kuchni. Weszliśmy do ogromnego holu w którym znajdowała się recepcja. Wcześniej major zaprowadził mnie przez tylne drzwi. Teraz mogłam podziwiać luksusowe wejście do budynku. Drzwi były wielkie i szklane. Widziałam przez drzwi schody. Był na nich położony czerwony dywan. Prowadził aż do stanowiska młodej kobiety o blond włosach, nosiła okulary, szarą koszulę i czarną spudnice. Butów nie widziałam.
- Oto Brygida. Brygida to panna Róża. - przedstawił nas sobie. Brygida zmierzyła mnie wzrokiem zza okularów. Przeszliśmy dalej. Trafiliśmy do jadalni. Byłam tu już na śniadaniu. Czerwone ściany, około sześćdziesiąt stołów i sześć razy więcej krzeseł. Na każdym stole stał wazon z kwiatami. Wcześniej nie zwracałam uwagi na wnętrze jadalni. Nie wiem kto projektował wnętrza w tym budynku, ale miał dobry gust.
- Tu już byłaś. - stwierdził obojętnie. Zaprowadził mnie na taras. Kilka stolików, donic z kwiatami. Udało mi się dostrzec za ogrodzeniem sad. Był daleko, ale mimo to, już widziałam rzędy jabłoni. Przy stołach siedzieli goście. Domyślam się że gdy mieli czas przychodzili tu pogawędzić z kimś. Był tu też barek z alkolami i, pewnie, sokami dla nieletnich. Jak znam życie pewnie można było też dostać zwykłą wodę. Widziałam jak major zamienił parę słów z gośćmi. Czy naprawdę zależało mu na szczęściu gości? Na pewno tak. Jego goście to sami Niemcy, a poza tym musi o to dbać, jeśli chce mieć dużo gości. Zadałam głupie pytanie. Po chwili wrócił do mnie.
- Idziemy dalej? - spytał. Chyba widział że taras mi się podoba. Najchętniej chciałabym tu zostać i być jedną z tych eleganckich kobiet. Ale jeśli znaczyło to że miałabym być tak okropna, jak te wszystkie Niemki, to zdecydowanie wolę być dobrą i uczciwą żebraczką w łachmanach. Biedną i skromną, ale za to nie snobką. Wolę żyć chwilą, bać się każdego dnia i ryzykować życie pomagając innym. To w moim stylu życia. Taki nawyk.
- Tak majorze. Możemy już iść. - powiedziałam czekając na pierwszy ruch majora. Znów weszliśmy do jadalni. Zaprowadził mnie w miejsce w którym jeszcze nie byłam.
- To przejście tylko dla służby. Kiedy będziesz miała czas wolny możesz tu wejść. Zrobić sobie herbatę, czy coś. Z tąd można też wyjść do sadu. Chodź dalej. - nie weszliśmy tam. Nie wiem czemu, ale na pewno to nadrobię. Weszliśmy po schodach na górę. Długi korytarz. Brązowe ściany. Rząd drzwi, pewnie do pokoji gościnnych. Kanapa, stół, fotele. Wszystko jest pod kolor brązu na tym piętrze. Na dole jest za to wszystko pod czerwień. Czy każde piętro ma swój kolor? Zauważyłam biurko przy którym siedziała starsza kobieta o siwych włosach.
- Dzień dobry pani Edyto. Edyto to jest panna Róża, panno Różo to jest Edyta. - "panna Róża, panno Różo" echhh... mam dość tego. Mam dość że nazywa mnie "panną". Po raz kolejny zmierzono mnie wzrokiem. Nie odezwała się.
- Będzie tu pracować. Jest tłumaczem... - wyjaśnił, a kobieta od razu się rozpromieniała.
- To dobrze wiedzieć że Rafael będzie miał pomoc. O ile okaże się być pracowita... - ostatnie zdanie powiedziała po cichu do majora. Pewnie myślała że nie usłysze. Albo zrobiła to specjalnie. Już jej nie lubię. Weszliśmy do ciemnego gabinetu, który z pewnością należał do majora. Zasiadł za biurkiem.
- Usiądź - powiedział wskazując na sofę. Usiadłam. Poprawiłam sukienkę. Pomieszczenie było ciemne. Dwa większe okna i drzwi prowadzące na balkon, nie zmieniały faktu iż jest tu bardzo ciemno. Ściany pomalowane na czarno. Czarne i szare meble. Na ścianach było parę obrazów i zdjęć. Jedno przykuło moją uwagę. Widziała na nim szczęśliwą rodzinę. Syn, matka i ojciec. Mężczyzna był Niemieckim żołnierzem. Przypominał mi kogoś, ale z tej odległości nie zdołałam rozpoznać twarzy.
- A więc, jeśli chodzi o wypłatę, będziesz ją dostawać codziennie. Wysokość jej będzie zależeć od tego jak danego dnia będziesz się sprawować. Im lepiej będziesz pracować tym więcej zarobisz. Myślę że to w porządku? - wytłumaczył mi. Pierwszy raz słyszałam o takich zasadach. Będę zarabiać tyle na ile sobie zasłużyłam. Świetny pomysł!
- Tak. - powiedziałam wciąż wpatrując się w zdjęcie. Major widocznie to zauważył bo po chwili powiedział.
- To moja rodzina. Jeśli chcesz możesz obejrzeć to zdjęcie z bliska - gdy to powiedział natychmiast wstałam i podeszłam do zdjęcia. Obok mnie znalazł się major.
- To ja. Na tym zdjęciu miałem 10 lat. To 13 lat temu. - powiedział i wskazał na małego chłopca. Spojrzałam jeszcze raz na mężczyzne. Major to zauważył.
- On? To mój ojciec. - powiedział.
- To on! To ten mężczyzna! - rozpoznałam mężczyzne. To...___________________________
Tam tam tam! Wiem, wiem POLSAT ze mnie. Jak myślicie kim jest ojciec Marcusa?(Tak wiem że pewnie wszyscy się domyślacie, ale to może nie jest ta osoba, którą wszyscy myślicie że jest?) Piszcie swoje propozycje w komentarzach. I jak wogóle podobał się Wam ten rozdział? Możecie się spodziewać że kolejny rozdział odkryje parę tajemnic Róży i poznacie kulisy tego co działo się gdy nasza Rózia miała pięć lat. Czy tak wogóle chcielibyście zobaczyć rozdział z perspektywy którychś z chłopców (Szymon lub Marcus)?
*der kleine - maleńka(tak Rafael będzie nazywał Róże.)
CZYTASZ
Stupid Heart
Historical FictionII wojna światowa. Dwudziestoletnia Róża mieszka w Warszawie razem z matką i siostrą Anitą. Jej brat Marcin został zberwowany do wojska Polskiego. Obecnie jest na froncie. Róża ciężko pracuje w fabryce, zaś Anita jest pielęgniarką w niemieckim szpit...