Rozdział I

307 17 14
                                    

Dwoje dzieci stało przed drzwiami do gabinetu barona. Sekretarz barona, Philip, otworzył drzwi.

  Wchodzić  Powiedział. Dziewczyna weszła pierwsza, a za nią, jak wierny pies, szedł chłopak. Philip wszedł za nimi i zamknął drzwi.

  Ustawić się. Według wzrostu.  Rzucił sucho Philip i wskazał ręką miejsce gdzie życzył sobie ich widzieć. Do gabinetu bocznymi drzwiami wszedł baron Patric. Usiadł na krześle za ogromnym dębowym biurkiem i powiedział do Philipa.

 — Poproś Mistrzów Sztuk.

  Tak jest, wasza wysokość  powiedział Philip, otworzył drzwi i poprosił Mistrzów Sztuk do środka. W tym roku nowych czeladników potrzebował Zbrojmistrz, Mistrz Szkoły Rycerskiej i Mistrzyni Dyplomacji. Właściwie od kąt Philip sięgał pamięcią sir Richard, Mistrz Szkoły Rycerskiej, zawsze uczestniczył w ceremonii Wyboru. Maya odniosła wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Podniosła wzrok i zauważyła zwiadowcę Gilana stojącego obok barona. Musiał się wślizgnąć niepostrzeżenie kiedy uwaga wszystkich była skupiona na Mistrzach Sztuk. Z tego co wiedziała Maya Gilan nie zaliczał się do Mistrzów Sztuk. Nigdy nie brał też udziału w Dniu Wyboru. Dość skrzętnie ukryła zaciekawienie.

  Wystąp z szeregu — Philip zwrócił się do Alexa. Był o cal wyższy od Maii. Chłopak zrobił krok do przodu.  Przedstaw się.

  Nazywam się Alex...  zawahał się chwilę. Mówił głosem trochę głośniejszym od szeptu.  ... Alexander Thompson. Chciałbym pójść do Szkoły Rycerskiej.

  Sir Richardzie, co o nim sądzisz?  Zapytał baron. Zwykle zwracał się o niego po prostu po imieniu, ale dzisiejszy dzień był wyjątkowy. Mistrz Szkoły Rycerskiej dokładnie obejrzał Alexa po czym powiedział:

  Wezmę go, wasza wysokość.

  Doskonale. Zjawisz się o ósmej w Szkole Rycerskiej.  Powiedział baron. Alex wrócił na woje miejsce w szeregu.

  Teraz ty  powiedział Philip do Mayi. Dziewczyna z gracją wystąpiła z szeregu.

  Mam na imię Maya Jones. Chciałabym trafić do Szkoły Dyplomacji.  Powiedziała.

  Lady Iso, co o niej sądzisz?

  Niestety nie mogę jej wziąć, wasza wysokość. Bywa impulsywna.  Powiedziała lady Isa. Maya była zdziwiona. Była pewna, że lady Isa weźmie ją do swojej szkoły.

  Czy to stanowi problem? Przecież zostanie poddana szkoleniu dyplomatycznemu i nauczy się skrywać emocje.  Zapytał baron.

  Nie mogę jej wziąć. Jak mówiłam jest impulsywna i szkolenie raczej niewiele zmieni.

  No dobrze. Dziewczyno, jakie masz inne talenty?  Zapytał baron.

  Potrafię się skradać i wspinać  powiedziała Maya. Cieszyła się, że Kuchmistrz nie potrzebuje w tym roku czeladnika. W końcu to na nim, a raczej na jego ciasteczkach testowała swoje umiejętności. Zwiadowca mruknął coś do siebie.

  Chciałbyś coś powiedzieć, Gilanie?

  Mam pewne informacje o niej, wasza wysokość  powiedział wysoki zwiadowca i podał baronowi złożony kawałek pergaminu. Baron rozłożył go i przeczytał. Zmarszczył brwi. Maya gorączkowo myślała, ale nic w jej mimice na to nie wskazywało. Co też zwiadowca mógł o niej wiedzieć, czego on nie wiedziała. Baron odłożył pergamin na biurko.

  Jesteś pewien?  Zapytał baron.

  Tak, wasza wysokość.

Baron coś szepnął do zwiadowcy, a on również opowiedział szeptem.

  Hmm... no dobrze  powiedział baron i zwrócił się do Maii  Przyjdź tu jutro, punktualnie o ósmej.

  Dobrze, wasza wysokość.  Odpowiedziała dziewczyna.

  A ty jutro z samego rana masz się stawić w Szkole Rycerskiej. Dzisiaj możesz swobodnie poruszać się po całym zamku.  Powiedział baron do Aleksa.  Możecie wracać do swoich spraw.

Wszyscy powoli wyszli z gabinetu. Maya cichcem wymknęła się z zamku i poszła w kierunku lasu. Wspięła się na jedno z wyższych drzew i skryła się w gałęziach. Dopiero tutaj pozwoliła łzom, które skrywała po powiekami od odrzucenia ze Szkoły Dyplomatycznej, płynąć. Płakała bezgłośnie, tylko łzy były oznaką, że płacze. Tak chciała pójść o Szkoły Dyplomatycznej. W ostateczności nawet do Szkoły Skrybów. Ale odrzucili ją z wymarzonej szkoły. I jeszcze zwiadowca wie o niej coś czego ona sama prawdopodobnie nie wie.‎ Kiedy zmierzchało podjęła decyzje.

Wróciła o zamku, najnormalniej w świecie zjadła kolację i położyła się spać. Około pierwszej w nocy przez okno wymknęła się z pokoju. Półtora godziny wcześniej baron położył się spać. W tamtym momencie błogosławiła to, że jest w pokoju sama. Cicho przemknęła przez dziedziniec do głównej wieży. Co prawda czuwał pod nią sierżant, a co mniej więcej minutę robił obchód. Było takie jedno miejsce, które musiała przebyć nad głową sierżanta, ale, jak wcześniej zauważyła, ludzie rzadko patrzą w górę. Nim weszła przez okno do pomieszczenia uważnie mu się przyjrzała, żeby mieć pewność, że jest tu sama. Cicho przeszła przez gabinet. Miała nadzieję, że kartka alej tam jest. I była. Podniosła kartkę i zaczęła się wycofywać w stronę okna. Nagle ktoś złapał ją za ramię.

  A gdzie się wybieramy?  Zapytał zwiadowca. Dziewczyna cicho zaklęła. Zwiadowca wesołym tonem dodał:  Teraz idziemy odwiedzić barona.

" No pięknie  pomyślała Maya.  Tego nie planowałam. Ale, jak mawiała mama, jak coś ma się nie udać, nie uda się na pewno." 

Maya nie bardzo pamiętała swoich rodziców, ale wiedziała, że mama często mówiła coś w tym stylu. Właściwie to opowiedział jej o tym Dominic, jej starszy brat.

Razem ze zwiadowcą poszła na wyższe piętro, do komnaty barona. 

***

Polsat! 

Poczekacie sobie teraz dwa tygodnie na następną część! 

Pa, pa!

Lady_Weasley

Zwiadowczyni - Maya JonesWhere stories live. Discover now