Rozdział III

257 12 18
                                    

Maya niezbyt chętnie sprzątała. Nie tak to sobie wyobrażała. Myślała, że codziennie będzie ćwiczyć strzelanie z łuku i jazdę konną, a nie że będzie sprzątać! I to dzień w dzień, bez chwili wytchnienia. Co prawda raz miała pół dnia wolnego, bo razem z Gilanem poszła po nowe ubrania, ale to dalej tylko pół dnia! W czasie dwóch tygodni odkąd została uczennicą Gilana nie miała czasu żeby odwiedzić brata lub Aleksa.

- Myślę, że jesteś gotowa aby zacząć szkolenie - powiedział któregoś dnia zwiadowca, zaraz po śniadaniu.

- To to nie było szkolenie? - Zapytała zdziwiona Maya.

- Było, ale teraz czas na część właściwą. Co nie znaczy, że nie będziesz musiała sprzątać - odpowiedział Gilan. - Za pięć minut widzę cię przed chatką. W pełnym rynsztoku. Zrozumiałaś?

- Oczywiście - odpowiedziała dziewczyna. Szybko dopiła kawę, rozczesała rude włosy i zaplotła je w warkocza. Po określonym czasie była przed chatką kończąc zawiązywać rzemyk na włosach.

- Brawo - powiedział zwiadowca widząc, że dziewczyna uwinęła się błyskawicznie. Potem poszli do lasu. Gilan zaprowadził Mayę na dość dużą polanę. Znajdowało się na niej parę tarcz służących po to żeby wprawiać się w strzelaniu z łuku oraz rzucaniu nożami. O jedno z drzew oparte było dość duże, płócienne zawiniątko. Zwiadowca wyjął z niego patyk o dziwnym kształcie.

- Wiesz co to jest? - zapytał Mayę.

- Łuk? - zaryzykowała pytanie.

- To ty się mnie pytasz, czy ja ciebie?

- Łuk - powiedziała trochę pewniej.

- Tak, łuk - zgodził się Gilan. - Miałaś kiedykolwiek łuk w rękach?

- Nie - odpowiedziała, całkowicie zgodnie z prawdą, Maya.

Zwiadowca westchnął. No nic, pomyślał, trzeba nauczyć ją wszystkiego od podstaw.

- Czyli cięciwy też nie potrafisz naciągnąć - powiedział. To nie było pytanie, raczej stwierdzenie.

- Nie, nie potrafię - zgodziła się z nim Maya.

Gilan westchnął jeszcze raz i pokazał Mai jak naciągnąć cięciwę. Dziewczyna uważnie patrzyła jak to robi zastanawiając się czy będzie potrafiła to powtórzyć.

Zwiadowca podał jej łuk z naciągniętą cięciwą. Maya dokładnie go obejrzała, a w tym czasie Gilan wyciągnął z zawiniątka kołczan ze strzałami. Go również dał Mai, która wyjęła z niego jedną strzałę i dokładnie ją obejrzała, a potem założyła na cięciwę łuku i usiłowała go napiąć. Dała radę zrobić to tylko tak, że zostało spokojnie dziesięć centymetrów do twarzy.

- Używaj też mięśni pleców - powiedział Gilan.

Maya zastosowała się do rady i jeszcze odrobinkę naciągnęła łuk. Stwierdziwszy, że nie wiadomo jakby się wysiliła nie naciągnie go mocniej, wypuściła strzałę. Wydarzyły się cztery rzeczy naraz - strzała wbiła się w tarczę parę milimetrów od jej krawędzi, cięciwa uderzyła w wewnętrzną część prawego ramienia Mai, a dziewczyna pisnęła,

- Jak na pierwszy raz całkiem nieźle - skwitował strzał Gilan wyjmując z zawiniątka skórzany rękaw. Maya rozcierała miejsce w które uderzyła ją cięciwa. Mężczyzna, śmiejąc się, podał jej rękaw. - Tylko następnym razem pamiętaj o tym.

Dziewczyna spojrzała na niego spode łba, ale rękaw przyjęła.

- Dzięki, że mi o tym powiedziałeś - mruknęła.

Zwiadowczyni - Maya JonesWhere stories live. Discover now