Rozdział 1

14.3K 792 62
                                    

Kilka miesięcy później

Wierciłem się na krześle, co chwila spoglądając na zegarek. Była dopiero trzynasta, a ja już chciałem wyjść do domu. Nie miałem pojęcia jak przetrzymam te dwie godziny. Za oknem padł deszcz, typowo jak na listopadowe popołudnie. Z braku ciekawszego zajęcia, sięgnąłem po telefon i zacząłem przeglądać zdjęcia, większość z nich przedstawiała Ruby i Leona. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie o nich. Pamiętam doskonale ból w sercu, kiedy odrzuciła mnie i moje wyznanie. Nigdy nie zapomnę widoku jej, wsiadającej do auta z Charliem i odjeżdżającej w stronę lotniska. Pamiętam też łzy szczęścia, kiedy dwie godziny później zapukała do moich drzwi, od razu rzucając mi się na szyję. Nie mogłem wtedy uwierzyć, że naprawdę wróciła i trzymam ją w ramionach. Leon natychmiast się do nas dołączył i wtedy poczułem, że mam wszystko co jest mi potrzebne do szczęścia. 

- Wszystko w porządku? - kobiecy głos zwrócił moją uwagę. W drzwiach stała Sarah, moja nowa asystentka. Była wysoką, rudowłosą pięknością. Przynajmniej tak nazywała ją męska część naszych pracowników. Owszem, była ładna ale w porównaniu do Ruby, nazwanie jej pięknością byłoby wielką przesadą. - Dzwonił pan Smith i prosił żeby przekazać, że niestety nie jest w stanie się z panem dzisiaj spotkać.

- Czy prócz niego, mam coś w planach? - zapytałem z nadzieją.

- Nie, dzisiaj już tylko to.

Nic więcej nie było mi już trzeba. Zerwałem się z miejsca i szybko pobierałem swoje rzeczy. Wychodząc z gabinety, równocześnie ubierając marynarkę, dodałem:

- W takim razie ja wychodzę, gdyby coś się działo, dzwoń.

Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, ruszyłem w stronę wyjścia. Szybko odnalazłem swój samochód i z piskiem opon odjechałem. W radiu leciała właśnie ulubiona piosenka mojej mamy, więc pogłośniłem i zacząłem cicho nucić. Mama zawsze załączała ją kiedy jechaliśmy autem, więc to prawie jak piosenka mojego dzieciństwa. Nim się spostrzegłem, parkowałem już w garażu. Kiedy tylko otworzyłem drzwi wejściowe, do moich nozdrzy dotarł zapach sosu pomidorowego. Dwa miesiące temu Ruby ukończyła kurs gotowania, więc teraz spokojnie można było jeść to co przyrządza. Ściągnąłem kurtkę i buty, a następnie podszedłem do stojącej przy kuchence, dziewczyny. Stanąłem za nią i położyłem ręce na jej biodrach, jednocześnie całując jej policzek.

- Dzień dobry, kochanie. - wymruczałem, cmokając jej żuchwę. - Co dzisiaj gotujesz?

- Dzień dobry. - uśmiechnęła się wesoło, składając na moich ustach szybki pocałunek. - Spaghetti, Leon mówił, że ma ogroooomną ochotę. - powiedziała, naśladując głos chłopca. Zaśmiałem się z jej marnej parodii, jednocześnie sięgając ręką po odstawiony na boku makaron. Kiedy moje palce już prawie owijały się na niteczce, Ruby uderzyła mnie w dłoń łyżką.

-Heej! - pisnąłem płaczliwie, masując bolącą część ciała.

- Idź po Leona do pokoju i umyjcie ręce, zaraz wszystko będzie gotowe. - rozkazała, głosem generała.

- Despotka. - mruknąłem, oddalając się niechętnie w stronę schodów.

- Słyszałam! - krzyknęła, mierząc we mnie łyżką. Podniosłem ręce w obronnym geście i wbiegłem po schodach na górę. Drzwi od pokoju Leona były otwarte, a on sam siedział na podłodze i bawił się klockami. 

- Cześć i czołem. - przywitałem się, czochrając jego włosy. - Jak ci minął dzień maluchu?

- Wujek! - pisnął uradowany, wskakując w moje ramiona. - Dobrze. Dzisiaj najładniej napisałem zdanie, z całej klasy! I pani mnie pochwaliła, a Ruby obiecała, że zrobi mi spaghetti! 

Zaśmiałem się z jego entuzjazmu. Od kiedy poszedłem za radą Louisa i przepisałem go do tej samej szkoły co bliźniaki, nie było już problemów, a Leoś chodził tam z radością. A skoro Leon jest szczęśliwy, to ja też jestem.

- Jestem z ciebie dumny. - pocałowałem go w policzek. - A teraz musimy umyć ręce, zanim smoczyca tu wpadnie i zacznie krzyczeć.

Ze śmiechem ruszyliśmy do łazienki, gdzie razem umyliśmy ręce. Nie zabrakło również krótkiej wojny na chlapanie się wodą, którą oczywiście rozpoczął Leon. Wiedziałem doskonale, że Ruby nie będzie zachwycona z bałaganu który narobili w łazience, ale pomartwię się o to kiedy indziej. Kiedy chłopiec się uspokoił, razem wytarliśmy ręce i zeszliśmy na dół, gdzie przy nakrytym  stole siedziała Ruby, jedzenie było nałożone na talerze. Leon od razu rzucił się na swoją porcje, wywołując śmiech.

- Jeszt pyfne. - skomentował, z pełną buzią makaronu, pokazując dwa podniesione kciuki. Cały był umorusany, ale wcale mu to nie przeszkadzało.

- Cieszę się że ci smakuje. - uśmiechnęła się, ale natychmiast na jej twarzy pojawił sie zmartwiony wyraz twarzy, typowy dla matek - Ale proszę cię, nie mów z pełną buzią, bo się udławisz.

Leon pokiwał jedynie głową, w dalszym ciągu pałaszując swoją porcję. Makaron faktycznie był pyszny, zwłaszcza jeśli porówna się go do jej wcześniejszych potraw. To jak porównać niebo i ziemie. 

- Faktycznie, to jest pyszne. - pochwaliłem, widząc jak wielką radość jej to sprawia. Bardzo się starała, żeby poprawić swoje zdolności kulinarne. 

- Naprawdę?

- Tak. - przytaknąłem. - Pyszne, kochanie. - nachyliłem się w jej stronę i ucałowałem soczyście w zarumieniony policzek. Położyłem rękę na jej kolanie. Było już zimno, więc nie chodziła już w sukienka jak to zazwyczaj w lecie miała w zwyczaju. Było to wielki minus, bo przez materiał spodni nie byłem w stanie poczuć ciepła jej skóry. Spojrzałem na jej twarz. była taka piękna, delikatna i zabawna, a do tego ciepła. Była jak matka dla Leona, a ja sam nie potrafiłem wytrzymać bez niej. Dlatego musiałem podjąć pewne kroki.

- Wszytko okej? - zapytała, ciepłą dłonią głaszcząc mój policzek. Przytaknąłem, całując krótko jej słodkie usta. Nie używała żadnych szminek i błyszczyków, więc mogłem poczuć ich naturalną miękkość.

- Po prostu zamyśliłem się.

- Nad czym?

- Zobaczysz wieczorem.

Pierwszy rozdział drugiej części! Troszkę krótki, ale to dlatego ze to swego rodzaju wprowadzenie. Zaskoczeni? Mieliście raczej nadzieję na wielką dramę? XD

Dodałam też pierwszy rozdział Geek Friend, zapraszam.

PLUS! Chciałabym żeby każdy kto to przeczytał i ma zamiar czytać dalej, zostawił gwiazdkę lub komentarz, a jeśli nie ma konta to niech napisze na  asku  : carmellkowelove lub tt @noellkid to dla mnie ważne, chce się zorientować ile mniej więcej osób. :)

Lover HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz