Rozdział 11

8.6K 673 23
                                    

Denerwowałam się jak jeszcze nigdy w całym swoim życiu. Rodzice Harry'ego opuścili nasz dom dosłownie godzinę temu, tak jak mój brat i jego narzeczony, a teraz przyszedł czas na rozmowę z Leonem. Nie wiedziałam jak chłopiec zareaguje na moją propozycje, ale miałam nadzieję, że jednak pozytywnie. Chłopczyk siedział na łóżku i zakładał spodnie od piżamy. Uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam do niego, klęknęłam przed nim i pomogłam mu założyć drugą nogawkę. Harry usiadł obok chłopca i poklepał delikatnie swoje kolana, zastanawiając się jak zacząć. Postanowiłam go wyręczyć, więc kiedy naciągnęłam nogawkę na nogę, spojrzałam Leonowi w oczy.

- Umyłem zęby. - 

- Nie wydaje mi się, żebyś faktycznie je umył.

- Zrobiłem to. - Zapewnił, ale doskonale wiedziałam, że kłamał. Mimo, to postanowiłam na razie porzucić ten temat.

- Nie o tym chcieliśmy z tobą porozmawiać. - Wyjaśnił Harry, sadzając chłopca na swoich kolanach.

- Nie? - zapytał, oddychając z ulgą. - To o czym?

- Wiesz, że ja i Ruby za niedługo bierzemy ślub i...

- Będę musiał ubrać garnitur? - przerwał zaciekawiony.

- Tak. 

- Nie lubię garnituru, gniecie mnie w szyję. 

- Nie będziesz musiał zapinać koszuli do końca. - Zaproponowałam z uśmiechem.

- Okej. - Zgodził się, po chwili namysłu.

- Ale w dalszym ciągu, to nie o tym chcemy z tobą porozmawiać. - Zauważyłam, pocierając dłońmi moje kolana. - Kiedy ja i Harry będziemy małżeństwem, będę mogła cię adoptować, jeśli będziesz chciał. Wiesz co to znaczy, że cię adoptuję?

- To znaczy, że teraz Harry będzie moim tatą, a ty będziesz moją mamą? - zapytał z nadzieją w głosie. Przełknęłam gulę wzruszenia i powoli przytaknęłam głową, powstrzymując łzy. Leon uśmiechnął się szeroko i zarzucił mi ręce na szyję. Przytuliłam go mocno oddychając z ulgą.

Razem z Harrym ustaliliśmy, że zaraz po nowym roku zaczniemy organizować ślub i wszystkie potrzebne do adopcji dokumenty. Według naszego prawnika, adopcja przejdzie bez zakłóceń, skoro Harry jest jego prawnym opiekunem, a ja będę jego żoną. Ucieszyło mnie to. Od naszej rozmowy z Leonem minęły dwa miesiące i od tego czasu, Leon niemal na każdym kroku nazywa mnie swoją mamą, a ja za każdym razem muszę powstrzymywać łzy wzruszenia. Wczoraj dostałam wiadomość od Liama, że pilnie musimy się spotkać i porozmawiać, dlatego teraz, zamiast wybierać suknię ślubną, siedzę naprzeciwko mojego brata i czekam na wyjaśnienia.

- Więc jak idą przygotowania? - zapytał, po raz kolejny unikając tematu. Omówiliśmy już w szczegółach ostatnie kilka dni, adopcje Leona i wszystkie inne wydarzenia z naszego życia. 

- Nie zmieniaj tematu, o co chodzi?

Wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie niepewnie.

- Niedawno dzwoniła do mnie mama i prosiła o spotkanie. 

- Co? - zapytałam zszokowana, o mało nie zgniatając szklanki. 

- Rodzice chcą się z nami spotkać. 

- Chyba nie masz zamiaru się na to zgodzić? - zapytałam z niedowierzaniem. 

- Brzmiała, jakby naprawdę jej na ty zależało. 

- Cóż, kiedy ja chciałam malować, też mi na tym zależało.- Zauważyłam chłodno. -  Czy się tym przejęli? Nie. 

- A co zrobili, kiedy oświadczyłeś im że jesteś gejem? Posłali cię na terapię. - Przypomniałam mu. - Też brzmiałeś na zdesperowanego, żeby na nią nie iść. Przejęli się? Nie. 

Liam westchnął ciężko i przetarł dłońmi zmęczoną twarz. 

- Ale to w dalszym ciągu są nasi rodzice.

- Co innego mówili, kiedy wyrzucali nas z domu. - Wzdrygnęłam się na przypomnienie tych krzyków. W tym czasie podeszła do nas kelnerka i postawiła przed nami, zamówione wcześniej ciasta. Straciłam ochotę na sernik.

- Każdy popełnia błędy i myślę, że powinniśmy być mądrzejsi niż oni. 

- Jeśli mam się z nimi spotkać, to tylko po to, żeby pokazać jak świetnie sobie poradziliśmy bez ich pomocy i wsparcia. - Mruknęłam, grzebiąc widelcem w swoim deserze. Spojrzałam na zegarek i z zaskoczeniem odkryłam, że za pół godziny muszę odebrać Leona ze szkoły.- Zadzwoń do nich i umów się z nimi. Tylko proszę nie za późno, żeby Leon nie był zmęczony.

- Chcesz im przedstawić Leona? - zapytał zaskoczony.

- Tak, chce żeby zobaczyli jaką wspaniałą rodzinę teraz mamy. - Liam uśmiechnął się do mnie z zadowoleniem. - Muszę jechać po Leona, do zobaczenia.

Ucałowałam jego policzek i ruszyłam w stronę wyjścia.

Ostatni raz przemieszałam zupę i zmniejszyłam temperaturę na piecu. Odłożyłam chochlę i ruszyłam w stronę stołu, na którym Leon odrabiał zadanie domowe. Pochyliłam się nad jego ramieniem i upewniła, że wszystkie wykonane przez niego przykłady, są bezbłędne. Z uśmiechem pogłaskałam go po głowie.

- Skończyłem. - Zapewnił mnie, odkładając pióro do piórnika. - Czy teraz mogę porysować?

Zaśmiałam się, ucieszona, że tak bardzo lubi rysować i malować. Kółko plastyczne stało się jego ulubionym, zaraz po piłce nożnej, w której też odnosił sukcesy. Niemal na każdym meczu zdobywał największą ilość goli, zapewniając swojej drużynie zwycięstwo.

- Zaraz przyjdzie tata i będziemy jeść, więc idź umyć ręce, a porysujesz sobie później. - Chłopczyk przytaknął i zbierając swoje rzeczy do plecaka, który zarzucił sobie na ramię, ruszył na górę po schodach. Chwilę później, drzwi otworzyły się i stanął w nich Harry. Z uśmiechem ściągnął ubrania wierzchnie i podszedł do mnie. Ucałował moje policzki dotykając swoim zimnym nosem, mojej rozgrzanej skóry. Pisnęłam, odsuwając go od siebie.

- O co chodziło Liamowi? - zapytał, rozkładając talerze na odpowiednich miejscach.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, z góry zbiegł Leon. Nie chciałam poruszać tego tematu przy nim, więc jedynie zapewniłam Harry'ego, że wrócimy do tej rozmowy później. Przez cały posiłek, Leon opowiadał nam o swoim dniu. Z uśmiechem na twarzy słuchałam, jak opowiada o dziewczynce, którą bronił przed kolegami. Wiedziałam, że to jeszcze za wcześniej na miłość, ale miałam przeczucie, że kierowało nim coś innego niż zwykła szlachetność i koleżeństwo. Harry oczywiście zwalił to na jego wspaniałe wychowanie, ale wszyscy wiemy, że to moja zasługa. 

ask//snapchat : carmellkowelove 

Twitter @noellkid

Lover HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz