"Wróćcie cali, ogay?"

437 16 5
                                    

Tak jak mówił Minho kiedy wstałam jego już nie było. Poszłam pod prysznic i na śniadanie, a tam zgarnął mnie Jeff. Rozkładamy właśnie wczorajszą dostawę. Chłopak jest chyba szczęśliwy, że ma kogoś nawet nie tyle do pomocy co do towarzystwa, cały czas opowiada mi o strefie co chłonę niczym gąbki pomyjów.

Wracamy właśnie z obiadu. Przez parę godzin przyszło do nas chyba z 30 streferów z przeróżnych powodów- od małego siniaka, przez krwotok z nosa po rany nadające się do szycia. Jednak najwięcej było siniaków i skaleczeń, z którymi moim zdaniem nie trzeba było przychodzić do lecznicy. Czy chłopcy w strefie są naprawdę takimi beksami? Postanowiłam zagadać do medyka.

-Jeff- chłopak dał znać żebym kontynuowała- Czy zawsze masz takie tłumy?

-Szczerze mówiąc to nie. Zazwyczaj przyłażą tylko z mocno krwawiącymi ranami. Dzisiaj raczej nie przychodzili z powodów medycznych.

-Co masz na myśli?

-Jesteś sensacją Rose. Jak sama widzisz dziewczyna jest u nas rzadszym zjawiskiem niż naleśniki z sosem czekoladowym.- uśmiechnęłam się pod nosem na tę uwagę, była bardzo trafna- Przychodzili po to żeby Cię spotkać. No wiesz jak sobie radzisz i inne takie. No i się popatrzeć.- chłopak zabawnie poruszył brwiami wywołując rumieniec na mojej twarzy

Po kolejnym mało groźnym skaleczeniu zapisuję wszystko w teczce chłopaka. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tak skrupulatnie prowadzonej dokumentacji przez Plastra. Każda grupa miała swoją teczkę, wszystkie z wyjątkiem tej zwiadowców były białe. Z ciekawości zajrzałam do zielonej.

-Jeff, co to za tabelki u biegaczy?

-Raz w miesiącu robię im dodatkowe badania. Wiesz, nie wiadomo czego spodziewać się w labiryncie, a oni jednak siedzą tam kupę czasu.

Reszta dnia minęła mi dosyć nudnie. Bardzo polubiłam Plastra jak i tą robotę. Pół godziny przed kolacją oraz zamknięciem wrót pozwolił mi już skończyć pracę. Postanowiłam zobaczyć jak taka kupa kamienia tak po prostu się zamyka. I to w tak krótkim czasie.

Kiedy byłam 20 metrów przed wrotami dogonił mnie Newt.

-I jak tam pierwszy dzień pracy świeżyno?

-Nie odpuścisz mi tego przezwiska co?

-Nie.

-Przynajmniej się z tym nie kryjesz.- uśmiechnęliśmy się do siebie, naprawdę polubiłam tego chłopaka

-Przyszłaś zobaczyć jak labirynt się zamyka, czy przywitać biegaczy?- tym razem jego uśmiech się zmienił, był pełen kpiny

-Wiesz, wrota będą tylko dodatkiem. Zobaczymy czy dalej będę musiała dzielić pokój ze współlokatorem- pewnie się uśmiechnęłam czekając na reakcję blondyna

-Jesteście niemożliwi. Jakbyś była Azjatką pomyślałbym, że jesteś spokrewniona z Minho.

Chciałam coś odpowiedzieć ale w tym samym czasie zauważyłam biegaczy zbliżających się do wrót. Kiedy tylko je przekroczyli położyli się na trawie, a one jakby nigdy nic, po prostu się zamknęły. Wzięłam od Newta butelkę wody i ruszyłam w ich kierunku. Będąc przy nich rzuciłam butelkę pod ich nogi.

-Skoro jednak wróciłeś i nadal musimy dzielić pokój, przynajmniej się wykąp- odeszłam z wrednym uśmieszkiem słysząc śmiechy Georga i Newta

-Skoro jednak wróciłeś i nadal musimy dzielić pokój, przynajmniej się wykąp- odeszłam z wrednym uśmieszkiem słysząc śmiechy Georga i Newta

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Więzień labiryntu- historia córki Prawego Ramienia //MinhoWhere stories live. Discover now