^Wspomnienie^
Spodziewałam się widoku skał, a zamiast tego widziałam biel. Biały pokój, meble, wszystko białe. Wszystko z wyjątkiem niebieskiej gitary stojącej w kącie pokoju, w którym były 2 kobiety. Podeszłam w ich stronę żeby lepiej słyszeć o czym rozmawiają.
-Jak to chcą mnie wysłać do labiryntu?!
-Kochanie wiesz, że nic nie poradzę. Już postanowili.
-Mamo ja nie chcę tam iść! Przez nich straciłam już trójkę przyjaciół i tatę. Nie chcę tracić i Ciebie.
-Rosalie, skarbie nie martw się. Zrobię wszystko żebyś nie dostała Zatarcia w 100%. Prawe Ramię nam pomoże. Luke nam pomoże. I pamiętaj program nie jest dobry.
W tym momencie wszystko się rozmazało, a ja usłyszałam jak ktoś krzyczy. Otworzyłam oczy.
-Czy Ciebie do reszty popikoliło?! Jesteś jakaś szurnięta czy co?! Wiesz, że właśnie się zabiłaś?!
-Też się cieszę, że Cię widzę.- odpowiedziałam z sarkazmem, nie chciałam się kłócić z chłopakiem, George leżał nieprzytomny, a ja musiałam mu pomóc- Co mu się stało?
-Nie mam pojęcia, zobaczyłem go wracając do Strefy. Był nieprzytomny.
-Jesteś pewien, że nic go nie dziabnęło?
-W dzień nie wychodzą, chociaż tu wszystko jest możliwe.
Podałam chłopakowi jakieś leki wzmacniające, które miałam w mojej apteczce przy pasku. Ostatnio trochę poszerzyłam jej zawartość.
-Musimy coś z nim zrobić.
-Ptaszyno, musimy to spikalać jak najdalej jak chcemy żyć.
-W takim razie mi pomóż.
-Co chcesz zrobić?-rozejrzałam się dookoła. Co chcę zrobić? Nie wiem, chcę uratować przyjaciela. Mój wzrok zatrzymał się na pnączach, wtedy coś mi wpadło do głowy
-Zawiesimy go na pnączach, tam może go nie dosięgną.
-Pnącza? Serio?
-Masz jakiś lepszy pomysł?- uniosłam pytająco brew, zwiadowca nie odpowiedział
Owinęliśmy najdłuższe pnącza wokół Georga, a następnie zaczęliśmy je ciągnąć. Chłopak wisiał nieprzytomny wtapiając się w otoczenie. Miałam nadzieję, że przeżyje.
-Jeszcze jakieś dobre pomysły?- w tym momencie usłyszałam przerażający krzyk i dźwięk metalu. Bóldożerca.
-Tylko jeden, biegnij!
Nie wiem ile tak uciekaliśmy, nie miałam czasu o tym myśleć, z całych sił usiłowałam nie stracić z oczu Azjaty, który prowadził. Zwolniliśmy, teraz szliśmy żeby trochę odpocząć. Niestety niedługo trwał nasz spokój. Gdy tylko skręciliśmy w lewo stanął przed nami ten potwór. Nasza ucieczka wciąż trwała. Prawo, lewo, prosto, 2 razy w lewo i znowu w prawo. Kiedy jakimś cudem zgubiliśmy dozorcę udało nam się znaleźć szczelinę w murze. Nie była może ona duża ale wystarczająca żeby pomieścić naszą dwójkę, a przy okazji zasłaniał ją bluszcz co dawało przynajmniej złudne poczucie jakiegokolwiek bezpieczeństwa. Kiedy udało mi się uspokoić oddech usłyszałam szept Azjaty.
-Coś Ty sobie purwa myślała włażąc tutaj?!
-Nie myślałam.
Chłopak już się więcej nie odezwał. Nie wiem ile czasu tam spędziliśmy, ale zapewne sporo bo zaczęłam przysypiać. Cały czas zastanawiałam się kim jest Luke i dlaczego miałby mi pomagać?
YOU ARE READING
Więzień labiryntu- historia córki Prawego Ramienia //Minho
Fanfiction-Nie możecie jej tego zrobić! Przecież pomaga nam tak samo jak Thomas czy Teresa! -Wybacz mi Mary, Ros... -Doktor Dowell. -Oczywiście pani doktor, Rosalie w ostatnim czasie przestała nam ufać. Twierdzi, że program nie jest dobry przez co stała się...