12. Cofnąć czas

388 61 8
                                    

21 maj 2041, godzina 08:47

Cały świat Castiela po prostu nagle przestał istnieć.

W myślach wciąż krążyło mu wyznanie, które nastąpiło kilka godzin przed śmiercią Deana:

Przepraszam, że już nigdy nie wyznam ci prawdy o tym, że tak naprawdę cię kocham. Że kochałem cię jeszcze jako Dean, ale bałem się tego wyznać, bo bałem się, że cię skrzywdzę. Że będziesz cierpiał będąc ze mną. Zamknąłem te uczucia w otchłani podświadomości, bo nie chciałem cię ranić. A teraz już nigdy się tego nie dowiesz. 

 Dowiedział się. 

Kiedy usłyszał tę modlitwę, poczuł nadzieję. Nadzieję, którą szybko mu odebrano.

Duszy Deana nie było w Niebie. To wszystko, co wiedział.

Podejrzewał, że jego dusza przyjęła kolejne wcielenie. Pewnie też, prędzej czy później, go odnajdzie. I też straci.

Bo zawsze go tracił.

Zbieżność dat tylko pogarszała sytuację. Dokładnie po dwudziestu jeden latach stracił go po raz kolejny.

Ale tym razem bolało to o wiele mocniej...


Stał jak ostatnia sierota pod szpitalną kostnicą i próbował się pozbierać. 

Wiedział kogo za chwilę tu spotka. Ktoś przecież musiał potwierdzić śmierć "swojego syna". 

Zrobiłby wszystko, żeby to nigdy się nie wydarzyło.

Gdyby mógł cofnąć czas o te kilka godzin... PRZECIEŻ MÓGŁ.

Zmienianie przeszłości nie było wskazane - szczególnie jeśli dotyczyło to śmierci - zakłócało w jakiś sposób równowagę.

To było powodem, dla którego nie cofnął się w czasie w celu uratowania Winchesterów.

Ale teraz?

Dusza Deana znalazła kolejne wcielenie. 

Przecież równowaga i tak była już zakłócona.

Mógł go jeszcze uratować.

Albo przynajmniej spróbować... Miał jedną szansę.


21 maj 2041, godzina 00:53

Według informacji, które zdobył Cas, Dean umarł o godzinie pierwszej czterdzieści pięć. Miał niecałą godzinę, aby go uratować.

Albo przynajmniej się pożegnać.

Z dokumentacji wiedział, w którym pokoju znajdował się Dean, więc kompletnie zignorował to, że nie powinien sam wchodzić na oddział. Miał to gdzieś. I tak miał mało czasu.

Wszedł do sali.

Dean leżał podpięty do aparatury, widocznie osłabiony. Spał.

Od jego wyznania minęły nieco ponad dwie godziny. Mówił, że ma kilka dni. Okazało się, że dni zamieniły się w godziny...

Ostrożnie wziął stołek gdzieś spod regału z aparaturą i postawił obok łóżka, usiadł i delikatnie ujął dłoń Deana, która leżała na brzegu łóżka. 

Chciał zobaczyć jak poważnie jest chory i mógłby co prawda sprawdzić to, dotykając jego głowy, ale wolał to zrobić za pomocą dłoni. To zawsze lepszy dotyk. Lepsze pożegnanie na wypadek, gdyby nie dał rady go uleczyć.

Szybko wyczuł tętniaka. Był duży. Niebezpieczny. Ale wiedział, że jest w stanie to wyleczyć. Odetchnął lekko z ulgą.

I wtedy Dean zaczął się budzić.

Otworzył niepewnie oczy, czując dotyk czyjejś dłoni na swojej. Przekręcił lekko głowę i pomimo wszelkich obaw, wszelkich wątpliwości, uśmiechnął się lekko, widząc swojego anioła.

- Cas? - zapytał, nie do końca dowierzając w to, że ten go odnalazł.

Anioł uśmiechnął się smutno.

- Jestem tu, Dean - powiedział cicho.

Blondyn wpatrywał się w niego przez krótszy czas, nic nie mówiąc - zaczął myśleć o tym wszystkim: Odrzucił go. Zostawił. Zranił w najgorszy możliwy sposób. Odszedł, wydawać by się mogło, że na zawsze. A Cas i tak go odnalazł. Był przy nim, kiedy wiedział już, że zostało mu naprawdę niewiele. Tylko to się teraz liczyło.

- Cas, ja... - zaczął, chcą mu to powiedzieć. Musiał mu to wyznać. Skoro anioł i tak tu był. Skoro i tak ma cierpieć przez jego śmierć...

- Wiem - powiedział smutno Castiel, a Dean spojrzał na niego zdezorientowany. Czy anioł na pewno dobrze wiedział, co chce powiedzieć? - Ja ciebie też - czyli jednak wiedział....

Przez chwilę wpatrywał się w anioła nic nie mówiąc. Obaj patrzyli na siebie w niemal kompletnej ciszy, którą zakłócała tylko szpitalna aparatura.

- Jak mnie znalazłeś? - spytał w końcu. Był po prostu ciekaw.

- Usłyszałem twoją modlitwę - zaczął niepewnie Cas.

- Nie modliłem się - zaprotestował Dean.

- Wprost nie. Ale zwróciłeś się do mnie. To już jest modlitwa. A przynajmniej pewien jej rodzaj.

Czyli stąd też wie o jego uczuciach... Cóż, przynajmniej pozwoli mu nacieszyć się minimalny kontaktem fizycznym przed swoją śmiercią. Bo nie miał zamiaru cofać dłoni, którą wciąż obejmował Cas. Ten dotyk go uspokajał. Sprawiał, że czuł się dla kogoś ważny. I wiedział, że to była prawda. Niczego więcej nie potrzebował.

- Cas, czy ty... - zaczął niepewnie, a anioł spojrzał na niego, marszcząc lekko brwi, bo nie rozumiał, o co może mu chodzić. - Wiesz za ile umrę? Wyczuwasz to?

- Nie umrzesz - powiedział stanowczo Cas, choć nie bez smutku w oczach, co Dean od razu zauważył. - Nie teraz.

Po chwili poczuł dziwną energię przepływającą przez jego ciało i nie potrzebował zbyt wiele czasu, żeby zrozumieć, co się dzieje - Cas go uzdrawiał.

Kiedy anioł skończył, wciąż nie cofnął swojej dłoni. Nie miał zamiaru tego robić.

- Dziękuję - powiedział cicho, a Cas uśmiechnął się lekko i spojrzał na niego wzrokiem, który ewidentnie miał przekaz Nie musisz mi dziękować i którym anioł patrzył się na niego jeszcze przez dłuższą chwilę. 

Patrzyli na siebie w milczeniu, uśmiechając się do siebie lekko. Wiedzieli, że to początek czegoś nowego. Czegoś, czego żaden z nich się nie spodziewał.

- Przepraszam, kim pan jest?! - niemal krzyknął spanikowany lekarz, kiedy wszedł do sali Deana.

Cas nie wiedział jak zareagować, ale Dean go wyręczył.

- W porządku. To przyjaciel - zapewnił.

- Chyba jednak ktoś więcej - stwierdził lekarz, widząc ich złączone dłonie i obaj uśmiechnęli się nieco szerzej i spojrzeli po sobie.

- Chyba tak - zgodził się Dean, przez co Cas na chwilę zaniemówił. Nie miał pojęcia jak na to zareagować. Czy to oznaczało, że są, że będą razem? 

Po chwili Dean, już nieco ciszej, niemal szeptem, aby lekarz nie usłyszał, uniósł się lekko na łóżku i spojrzał uważnie na anioła.

- Chcę spróbować - wyznał. - O ile tylko mnie nie odtrącisz po tym jak uciekłem i chcesz być moim chłopakiem.

- Chcę - odpowiedział Cas, bez najmniejszego zastanowienia. - Oczywiście, że chcę.


Okej, chyba naprawiłam zamierzanie z poprzedniego rozdziału...

Przepraszam jeśli są jakieś głupie błędy, ale rozdział pisałam o chorej porze, więc... może być różnie

Miłego dnia!

Pamięć [Destiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz