~5~ 🤔

8.1K 329 195
                                    

Otworzyłam oczy. Słyszałam delikatne szmery. Nadal było ciemno. Poczułam się głupio. W szpitalu jakoś dało się zasnąć i obudzić normalnie.

Obróciłam głowę. Pusty dywan, bez Jimina na środku obudził we mnie alarm. Na nim leżał tylko rozwalony koc. Usiadłam i rzucił mi się w oczy.

Leżał na plecach z zupełną ekstazą, pogrążony w głębokim śnie. Jak można wyglądać tak uroczo podczas spania?

Przeturlał się aż pod łóżko. Ominęłam go i podeszłam do koca. Zarzuciłam mu na plecy.

Nagle złapał mnie za rękę. Szarpnął lekko mój nadgarstek. Nie spodziewałam się tego, zabrakło mi równowagi i upadłam. Wystraszyłam się, już chciałam na niego krzyknąć, żeby sobie nie pozwalał, ale ewidentnie spał.

Przesunął się i ścisnął mnie jak poduszkę. Mówię, że jak poduszkę, bo poczułam jego usta na szyi. Każdy jego oddech mogłam porządnie wyczuć na skórze.

Podniosłam rękę i odepchnęłam nią jego głowę.
– To nie ja, to on – wystawił rękę z wyciągniętym palcem wskazującym do góry.
– Widzisz tu kogoś jeszcze? – zamruczałam poirytowana jego brudnymi zagraniami.
– Nie za bardzo, jest ciemno.
– Puść mnie już.
– To Ty do mnie zeszłaś – wzłożył palce między moje.
– N–Nie prawda. Ja tylko chciałam Cię przykryć.

Westchnął ciężko.
– Jakoś się przydam? –zaszeptał.
– Co masz na m~
– Możesz mnie łaskotać, położyć się na mnie, przytulić, bić mnie, bawić się moimi włosami, całować mnie, ulżyj sobie – mówiąc to wciąż miał zamknięte oczy.

Patrzyłam na niego, jakby upadł na głowę. Wyłapałam tylko "bić", co mnie zachęciło. Mruknęłam do siebie i odepchnęłam się od niego.
– Nie jestem sadystką – uznałam, że warto to podkreślić.

Przekroczyłam go i położyłam się na łóżku. On wziął sobie moją rękę, jak jakąś rzecz i położył sobie na głowie.

Zignorowałam to i szybko zasnęłam z powrotem.

Au. Au. Auć.
– Wstajemy~
Otworzyłam oczy. Jimin z bananem na twarzy dźgał moje ramię.
– Zrobiłem Ci śniadanko – rzucił.
Przybliżył głowę, ale po chwili cofnął ją od mojego policzka, jakby przypomniał sobie jakiś punkt w regulaminie.

Tylko przez chwilę wyglądał na zasmuconego.
– Chodź, przysięgam, że będzie Ci smakować, naprawdę – powiedział po czym wyszedł.

Znaczy, że c... zapomniałam, że tak naprawdę mnie nie zna. Chyba? A to z kolei znaczy, że chciałby witać mnie pocałunkiem? Chyba.

Usiadłam i stereotypowo przetarłam oczy. Po chwili wstałam i wykroczyłam do salonu.
– Ta dam! - pokazał rękami na coś, co przypominało (tylko kolorem) jajecznicę.
– Biedne kurczątka – załamałam brwi.

Posadził mnie na kanapie i gapił się przewidując mój kolejny ruch.
– Chyba nie czuję się głodna – powiedziałam cicho.
Z uśmiechu pomału zmieniał układ ust w wyraźny smutek.
– T–To znaczy umieram z głodu! – rzuciłam.

Z wielkim strachem włożyłam sobie trochę tego czegoś do ust. Pomimo nastawienia, okazało się smakować doskonale. Na pewno nie było to jajko.
– Łał... co to jest? – zapytałam.
- Tajemnica. Jin mnie nauczył. Mówi, że to potrawa na kradzież serca – poruszył kilka razy brwiami po czym zajrzał mi do oczu.
– W takim razie pewnie często robi ją temu wysokiemu... Namjoonowi – zamruczałam. – Patrzy na Pana Jina jak na Boga.

Jimin zacisnął usta i uśmiechnął się.
– Nie. Nie wyglądasz dla mnie jak Bóg – powiedziałam.
Westchnął ze zrezygnowaniem.  Wstałam i szybko ubrałam buty.
– Gdzie idziemy? – zapytał powtarzając czynność po mnie.
– My nigdzie. Ja idę na uczelnię. Nie mogę zawalić studiów – powiedziałam. – Bo na nie chodzę.

Kim jesteś? |♡| Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz