2.

2.9K 185 31
                                    

Bożek nie mógł pojąć, dlaczego ta kobieta mu pomogła, mimo jego odpychającego sposobu bycia. Intensywnie przyglądał się cały dzień blondynce, która nic nie mówiła do niego i zajmowała się domem, co chwilę sprawdzając, czy aby na pewno Bóg Psot jeszcze tu jest.

- Jak masz na imię? - zapytał, kiedy akurat przechodziła przez salon.

- Penny - odpowiedziała, nie zaszczycając go spojrzeniem.

- Czemu jesteś taka naburmuszona? - kpina w jego głosie tylko spotęgowała złowrogie spojrzenie blondynki.

- Czemu? Może dlatego, że jakiś wariat, który zniszczył moje miasto i chciał rządzić moją planetą, jest u mnie salonie i udaje, że sobie ze wszystkim radzi, a tak naprawdę beze mnie nie mógłby nawet chodzić - krzyczała na niego, stojąc przed nim.

- Nie prosiłem się, żebyś mi pomagała. Mogłaś mnie zostawić na tej ulicy! - obrażony Loki zaczął się unosić, nie rozumiał postępowania kobiety, choć ona sama nie rozumiała, dlaczego mu pomaga.

- Nie - stanowczy ton kobiety tylko rozwścieczył Boga.

- Co nie? Pani dobre serduszko nie pozwoliłaby mi się wykrwawić? - szyderczy śmiech Lokiego wypełnił całe pomieszczenie - Jesteście tacy słabi. Zginiecie przez te swoje uczucia i chęć pomocy innym.

- Jesteś dupkiem i nie Twój interes, dlaczego Ci pomogłam - burknęła.

- Uważaj, do kogo się zwracasz. Jestem księciem Asgardu durna, gdybym chciał, już byś nie żyła - mierzyli się oboje wzrokiem, posyłając sobie spojrzenia pełne wrogości.

- Śmiało. Zabij mnie, moje życie to i tak pasmo wiecznych udręk, więc nie krępuj się.

Kobieta stała przed Bożkiem pełna zdeterminowania, można było wyczytać z niej, że nie zależy jej na życiu.

- Powiedziałem, gdybym chciał.

- Chciej. Zabij mnie.

- Nie.

- Widzisz, mówisz słowa bez pokrycia - odwróciła się i poszła do kuchni.

- Jestem Bogiem Kłamstw i Psot. Taki już jestem - dumny uśmiech, który wysłał kobiecie wygnany Bożek, utwierdził ją w tym, że nie ma zamiaru dłużej znosić go na trzeźwo.

- Też mi Bóg - zakpiła i choć kobieta doprowadza go do szału, to doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nikt poza nią mu nie pomoże.

Penny siadła z butelką wódki w ręku i patrzyła w okno. Zaciekawiony Bożek patrzył na nią, gdy bez słowa podała mu trunek, a on bez żadnych słów przechylił butelkę. Nie był przyzwyczajony do takich trunków, w Asgardzie pija się zwykle wino. Pili w ciszy co jakiś czas rzucając sobie kąśliwe uwagi na swój temat.

- Wiesz, że gdy nie otwierasz buzi, to jesteś nawet do zniesienia? - ruszyła do kuchni po kolejną butelkę, nie zdając sobie sprawy, że Bożek przygląda się jej z uśmiechem.

- I tak mnie lubisz - posłał jej jeden ze swoich wyuczonych uśmiechów, którymi czarował Asgardzkie kobiety, ale zdawało się, że na zielonooką kobietę to w ogóle nie działa, co jeszcze bardziej sprawiło, że Loki był nią zaintrygowany.

***

- Nie pozwalaj sobie, jesteś dupkiem. Nie lubię Cię - tknęłam go palcem w klatkę piersiową, na której miał swoją szatę.

- Normalnie za to, co zrobiłaś, już byś nie żyła - mruknął.

Czułam, jak alkohol przyjemnie rozszedł się po moim ciele i choć moje ruchy są spowolnione, a umysł przytępiony to nie widzę problemu w tym, aby ponownie z wrednym uśmiechem tknąć tego zarozumiałego Boga.

ĸłαмѕтwo dlα вoɢιɴι [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz