Penny i Loki byli w Stark Tower od ponad tygodnia, nikt poza Thorem nie chciał wierzyć w zmianę Lokiego, więc czujnie przyglądali się poczynaniom Bożka, a on z obrzydzeniem w głosie zapewniał, że nikomu nie zrobi krzywdy.
Ich relacje nie wiele się zmieniły, seks, udawanie przed wszystkimi wielkiej miłości i żadnych więcej emocjonalnych rozmów. Kobieta przyzwyczaiła się do tego, że każdego ranka budzi się na ramieniu Boga, a on jej nie odpycha, wręcz wita ją z uśmiechem. Zauważyła, że częściej bierze ją za rękę przy wszystkich i jest milszy, niż był na samym początku, choć i to nie przeszkadzało Bożkowi, żeby grozić kobiecie śmiercią, jeśli się nie uspokoi, ale blondynka wiedziała już, że mężczyzna jej nie zabije. Blondynka widziała, jak się stara, co było dla niej niesamowicie miłe, choć wystarczył mu o jeden gest kobiety za dużo, żeby setny raz nazwać ją idiotką.
Siedzieli teraz wszyscy w salonie, czekając na Boga Piorunów, który zdawał Odynowi relacje z zachowania Lokiego.
- Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale Ty chyba naprawdę ją lubisz - zaczął Steve, patrząc na Boga.
- Bo lubię - spojrzał na blondynkę i uśmiechnął się, tak rzadko dawał ten uśmiech przy kimś, że przez chwilę była gotowa uwierzyć, że naprawdę ją lubi.
Ta ciągła wymiana uprzejmości trwała do momentu aż Thor wrócił z Asgardu. Oświadczył, że Odyn zgodził się na powrót Lokiego, ale nie będzie on nazywany księciem i stracił wszystkie przywileje związane z tytułem królewskim. Wróci jako zwykły mieszkaniec i będzie pracował w pałacu, do czasu aż Odyn sam zobaczy jego poprawę, wtedy odzyska tytuł księcia.
- Kiedy wracamy? - zapytał beznamiętnie Bożek.
- Jutro. Dzisiaj chce zobaczyć Jane.
Resztę dnia spędzili w swoim pokoju, żadne z nich do wieczora nie odezwało się ani słowem. Wisiało coś nad nimi, oboje byli rozdrażnieni, a kiedy ich spojrzenia się spotykały, to odwracali wzrok.
- Udało się, już jutro będziesz w Asgardzie - blondynka usiadła koło niego na łóżku i zakryła stopy kołdrą.
- Na to wygląda. Powinnaś się cieszyć, nareszcie się mnie pozbędziesz - obojętny ton Boga doprowadził kobietę do szału.
- Powinnam, ale jakoś się nie cieszę - spojrzał na nią zdziwiony - nie patrz tak, mówię prawdę.
- Wiem i to mnie przeraża.
Kobieta spojrzała na Bożka zdziwiona, nie wiedziała, dlaczego miałoby to go przerażać. Natomiast wiedziała, że przyzwyczaiła się do niego i polubiła niesfornego Boga, który ciągle groził, że ją zabije, by chwilę później namiętnie całować jej usta. Chciała spędzić z nim tę ostatnią noc, cieszyć się ostatni raz jego dotykiem, zapachem, obecnością, ale nie była w stanie nawet wyciągnąć do niego ręki. Coś nie pozwalało jej nawet odezwać się do niego.
- Dziękuję, że mi pomogłaś - Bóg zamiast na blondynkę, to patrzył gdzieś w ścianę, co zirytowało kobietę.
- Powiedz mi to w oczy, a nie do ściany - minęła chwila, zanim Bóg spojrzał na nią, pierwszy raz z własnej woli wziął ją za rękę.
- Dziękuję Penny.
- Cieszę się, że wrócisz, tego w końcu chciałeś - uśmiechnęła się smutno do Bożka, co zauważył, ale nie skomentował.
- Spędźmy razem tę noc, ostatni raz.
Zazwyczaj ich seks jest intensywny, tylko po to, żeby każdemu z nich umilić czas, Jednak tym razem było inaczej, ich ciała łączyły się w czułości i namiętności. Cały pokój był wypełniony cichymi westchnieniami i pocałunkami tak delikatnymi i zarazem namiętnymi, że oboje pragnęli trwać w tej chwili wiecznie.
CZYTASZ
ĸłαмѕтwo dlα вoɢιɴι [Zakończone]
FanfictionTam gdzie walczą Bogowie, kończą się zasady. Okładkę wykonała wspaniała @AnnaDowneyJr.