Mężczyzna przyglądał się kobiecie, która siedziała naprzeciw niego, był świetnym kłamcą, mistrzem w swoim fachu, do tego stopnia, że kobieta przed nim nie zobaczyła cienia uśmiechu na jego twarzy, mimo że Bożek wiedział o niej od samego początku, w końcu to ona była stawką do wygrania w tej rozgrywce.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - patrzył na nią zawiedziony, wiedział, że kobieta musi wyznać to, co do niego czuje.
- Loki, ja zrezygnowałam z tamtego życia, jestem Penny, nie mam mocy, nie mam nic, co by mnie wyróżniało - opadła głębiej na oparcie kanapy.
- Zaufałem Ci, powiedziałem rzeczy, których nie mówiłem nikomu - kobieta patrzyła na jego twarz, którą wyrażał kolejny raz absolutnie nic. Bożek nic nie mówiąc, wstał, blondynka złapała go za rękę.
- Proszę, wysłuchaj mnie, nie chciałam, żebyś o tym wiedział. Od lat żyje jak ludzie i z tym się utożsamiam. Porzuciłam Alfheim, ojciec mnie tu zesłał. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego - błagalnie patrzyła na niego, żeby tylko z nią został - Loki, ja naprawdę Cię lubię.
- Ale nie chcesz, żebym wrócił do Asgardu - mężczyzna stał i patrzył na kobietę cały czas z tym samym wyrazem twarzy.
- Nie.
- Dlaczego? - pociągnął kobietę do siebie tak, że opierała się teraz o jego klatkę piersiową i patrzył surowo w jej niebieskie oczy. Blondynka nie wiedziała, co mu powiedzieć, uciekała wzrokiem, byle tylko nie patrzeć w jego oczy, w których zatraciła się bez reszty. - Powiedz to.
Kobieta podniosła wzrok i spojrzała mu głęboko w oczy, czuła jak zieleń jego oczu przenika ją całkowicie, a ona sama nie wierzyła, że Boże chce to usłyszeć.
- Nie Loki. Niczego to nie zmieni.
- Zostanę z Tobą, ale muszę to usłyszeć - kobiecie serce zabiło mocniej, ucisk w żołądku sprawił, że ledwo trzymała się na nogach. Bóg przyłożył delikatnie dłonie do jej twarzy i patrzył prosto w oczy, w których sam zaczął się zatracać, nie lubił tego uczucia, szczególnie że nigdy go nie odczuwał.
- Zakochałam się w Tobie - kobieta przez chwilę miała poczucie, że wszystko się ułoży, ale gdy zobaczyła, jak wyraz twarzy Boga przechodzi w cwany i podły uśmiech, wiedziała już, że popełniła błąd.
Dźwięk oklasków, który zaczął towarzyszyć im w salonie kobiety, roznosił się echem po całym domu. Kobieta spojrzała na mężczyznę, który stał za nimi i w szerokim uśmiechu patrzył na nich. Blondynka przyglądała się mu i widziała, że nic się nie zmienił, wysoki, szczupły z siwymi wręcz białymi włosami zaczesanymi do tyłu i to, co od razu zauważyła, pierścień, który wyróżniał go ze wszystkich elfów. Pierścień króla.
- Czego chcesz ojcze? - zapytała wściekła, że akurat taki moment na odwiedziny wybrał jej ojciec.
- Nie sądziłem, że Ci się to uda Laufeyson, jestem pod wrażeniem - uśmiechnął się chytrze do Bożka i podszedł uścisnąć mu dłoń.
Kobieta patrzyła, jak dwóch mężczyzn przyjaźnie ściska swoje dłonie i uśmiechają się do niej. Nie wiedziała, co się dzieje, chciała wyjaśnień od obu, natychmiast.
- Powiecie mi co tu się dzieje?- krzyknęła, nie mogąc dłużej trwać w tym stanie.
- Spokojnie moje dziecko, wracasz do domu Elerrina.
- Nigdzie nie wracam. Zostaje na Midgardzie - kobieta pewna swych słów, stała dumnie i patrzyła z wysoko uniesioną głową, prosto w niebieskie oczy swojego ojca.
- Zapomniałaś słowa przepowiedni? - Patrzyła na niego zdezorientowana, nie znała żadnej przepowiedni - przypomnij sobie, co zawsze mówiłem Ci, jak byłaś dzieckiem.
CZYTASZ
ĸłαмѕтwo dlα вoɢιɴι [Zakończone]
FanfictionTam gdzie walczą Bogowie, kończą się zasady. Okładkę wykonała wspaniała @AnnaDowneyJr.