Mija już drugi tydzień, od kiedy Penny codziennie jest w Stark Tower. Bożek wie, że ma coraz mniej czasu i choć dogryzają sobie cały czas, to widać, że oboje darzą siebie sympatią.
Blondynka siedzi na kanapie z laptopem i stara się ignorować Bożka z ładnymi oczami. Tony i reszta jej nie przeszkadzają, bo niemal w ogóle ich tu nie ma, natomiast jest czarnowłosy, który doprowadza kobietę do szału, ale też rozśmiesza ją swoim zachowaniem.
- JARVIS, pokaż mi plan jedenastego piętra - przed kobietą wyświetlił się plan piętra w trójwymiarze.
Minęła kolejna godzina, w której Bóg siedzi i przygląda się kobiecie z obsesyjnym uśmiechem maniaka.
- Dobra - zamknęła laptopa i spojrzała na niego. - Powiesz, czemu tak mi się przyglądasz?
- Przeszkadza Ci to? - rozbawiony wstał z fotela i usiadł koło blondynki na kanapie.
- Trochę, nie mogę się skupić przez Ciebie - burknęła, starając się unikać jego wzroku.
- Podobam Ci się - kobieta spojrzała na niego z mordem w oczach. - Dobra, żartowałem.
- Mało śmieszny żart, zresztą jak większość tego, co robisz - odłożyła laptop i usiadła wygodniej ze szklanką wody w ręku.
- Za to Ty taka zabawna jesteś niby? - zakpił z kobiety, unosząc brew do góry.
- A i owszem - uśmiechnęła się chytrze i chlusnęła mu wodą prosto w twarz.
Widok jego zszokowania i zmieszania był niczym w porównaniu do tego, jak wyglądały jego mokre włosy, które pojedynczymi pasmami przykleiły mu się do twarzy. Blondynka zaczęła rechotać ze śmiechu, patrząc cały czas na minę mokrego Bożka.
- Lepiej uciekaj - warknął, na co kobieta jeszcze głośniej zaczęła się śmiać, w jednej chwili w jego ręku pojawił się dzbanek wypełniony sokiem.
Kobieta zerwała się z kanapy i zaczęła uciekać po salonie, Bóg gonił ją, starając się złapać i oblać. Wiedziała, że ma przechlapane, bo mężczyzna zagonił ją właśnie w kozi róg między schodami a ścianą i z cwanym uśmieszkiem szedł w jej stronę.
- Nie, Loki proszę, to sok, a Ty dostałeś tylko wodą, no proszę, nie - blondynka piszczała, wiedząc, co za chwilę ją czeka. Bożek podniósł dzbanek i bez skrupułów wylał na nią sok.
Kobieta stała i wypluwała resztki soku z buzi, wytarła oczy mokrą bluzką, która przylgnęła do jej skóry i patrzyła na zadowolonego z siebie Boga.
- Wyglądasz doprawdy uroczo.
- Uciekaj - blondynka rzuciła się na niego, ale Bożek się rozpłynął. - Ej! To nieuczciwe. Ja tak nie mogę - to ostatnie mruknęła pod nosem.
- I tak mnie nie złapiesz - pojawił się znowu przed kobietą i wyszczerzył do niej.
Kobieta zaczęła gonić Boga po salonie, ale wiedziała, że jest dla niej za szybki, jednak nie przeszkadzało jej to odgrażać się mu, kiedy uciekł na schody wieżowca.
- Złapie Cię, zobaczysz i pożałujesz - krzyczała, zeskakując po stopniach.
Na te słowa wyrósł przed nią dosłownie znikąd, nie zdążyła się zatrzymać i wpadła na niego z całą siłą, z jaką zbiegała po schodach. Czuła, że Bożek traci równowagę, a ona razem z nim. Zamknęła oczy i czekała na zderzenie z twardą podłogą, zamiast tego poczuła szarpnięcie i coś miękkiego. Otworzyła oczy i pierwsze co zobaczyła, to zielone oczy Boga wpatrujące się w nią.
- Loki, zejdź ze mnie - zaczęła się rumienić, głównie dlatego, że podobało się jej to, w jaki sposób Bożek na nią patrzy, musiała przyznać sama przed sobą, że był przystojny.
CZYTASZ
ĸłαмѕтwo dlα вoɢιɴι [Zakończone]
FanfictionTam gdzie walczą Bogowie, kończą się zasady. Okładkę wykonała wspaniała @AnnaDowneyJr.