19.

1.2K 109 25
                                    

Była druga w nocy, a kobieta dalej nie spała i nie wiedziała, co się dzieje i kim właściwie jest. Wzięła do ręki telefon i zadzwoniła do Starka, który odebrał od razu, co oznaczało, że tak samo, jak ona nie może spać.

- Co się stało Penny?

- Możesz powiedzieć Lokiemu, żeby do mnie przyszedł?

- Tak, JARVIS, powiedz Jelonkowi, że ma być u Penny.

- Dzięki Tony.

Blondynka rozłączyła się, położyła telefon na szafce w sypialni i czekała. Choć minęło kilka chwil, kiedy przed nią pojawił się rozczochrany Bożek, to wydawało jej się, że minęła wieczność.

- Chciałaś, żebym przyszedł. Dlaczego nie śpisz?

- Usiądź ze mną - pokazała na miejsce koło siebie na łóżku. - Dlaczego powiedziałeś, że jak Cię nie pokocham, to oboje skończymy w piekle? - Kobieta nie miała tyle odwagi, żeby spojrzeć na Bożka, czuła, że siedzi blisko niej.

- Hel zwróciła mi Twoją duszę pod warunkiem, że znowu mnie pokochasz, dała na to trzy tygodnie.

- Czyli to prawda, kochałam Cię. - Powiedziała cicho i podciągnęła kolana pod brodę.

- Oddałaś za mnie życie, więc chyba tak - uśmiechnął się i spojrzał kobiecie w oczy.

- Naprawdę zgodziłeś się na plan mojego ojca tylko ze względu na władzę? - Bała się usłyszeć odpowiedź od Bożka, ale chciała też znać prawdę.

- Nie tylko.

- Dlaczego jeszcze? - patrzyła na niego, ale jego twarz nie wyrażała żadnych głębszych emocji.

- Cała Ty. Wścibska i irytująca - prychnął.

- To dlatego mnie kochasz? - Zauważyła, że w jego oczach miesza się przerażenie i strach.

- Dlaczego myślisz, że Cię kocham? - ton głosu dalej miał niewzruszony, za to palcami nerwowo ściskał materiał spodni.

- Poszedłeś po mnie do piekła - uśmiechnęła się do niego szeroko.

Mężczyzna przybliżył się do kobiety niebezpiecznie blisko. Popchnął ją delikatnie na poduszki, na które opadła plecami i przestraszona z odrobiną podniecenia, patrzyła na to, co zrobi. Bóg zawisł nad nią i patrzył prosto w oczy. Nachylił się do jej ucha, tak, że znowu czuła jego oddech na swojej szyi.

- Poszedłem po Ciebie, bo chcę być królem - przejechał nosem po szyi kobiety, cały czas mówiąc - i chcę, żebyś to Ty była moją królową.

Jego usta zaczęły błądzić po jej szyi, jego zapach doprowadzał jej zmysły do szaleństwa. Dotyk jego chłodnych warg na jej obojczykach sprawił, że westchnęła cicho, tak jakby czekała na ten dotyk od dawna.

- Obiecuje, że pokochasz mnie, a później oboje zasiądziemy na tronie Alfheimu - jego palce delikatnie zaczęły opuszkami rozpinać guziki jej koszuli.

- Jeśli kłamiesz, a ja się w Tobie zakocham, to uwierz mi, że zginiesz. - Blondynka patrzyła mu prosto w oczy i na jego szeroki uśmiech, dla którego mogła iść nawet do piekła, choć praktycznie rzecz biorąc, ona właśnie stamtąd wróciła.

- Nie kłamie, od początku nie kłamałem - wyszeptał.

Mężczyzna przybliżył swoje usta do ust kobiety, a kiedy je złączył, blondynka poczuła, że jego usta cholernie dobrze pasują do jej ust. Jakby był kimś, kto dopiero teraz zaczął ją dopełniać.

Jego ręce delikatnie przesuwały się wzdłuż jej ciała, palce kobiety wplątane w jego włosy i ich usta oddające pocałunki. Jej dłonie dotykały jego umięśnionego brzucha, a umysł wariował, mężczyzna działał na nią jak nikt inny. W zasadzie to straciła głowę dla tej chwili, to wszystko dzieje się tak szybko. Ich ciuchy na podłodze, ciała splątane ze sobą, żeby za chwilę móc się złączyć. Blondynka cicho wzdycha, kiedy w nią wchodzi i trzyma mocno w ramionach, jakby miała zaraz zniknąć. Kobieta wbija mu paznokcie w skórę, a Bóg tylko zwiększa rytm ich bioder. Głębokie oddechy, spocone ciała, usta, które nie chcą oddać cudzych warg. To wszystko sprawia, że kobieta czuje się jak w niebie. Opadają oboje, wykończeni na pościel. Bóg wyciągnął rękę, żeby kobieta mogła oprzeć głowę na niej, wtuliła się w niego i poczuła, że tu jest jej miejsce, w jego ramionach.

ĸłαмѕтwo dlα вoɢιɴι [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz