NIECZYSTOŚĆ

64 1 0
                                    

Bieda dopro­wa­dza do róż­nych skraj­no­ści. Nawet do odda­wa­nia swo­jego naj­cen­niej­szego daru jakim jest ciało, w ręce oble­chów któ­rzy myślą tylko o zaspo­ko­je­niu swo­ich przy­ziem­nych potrzeb. Byłam stu­dentką psy­cho­lo­gii. Moją pierw­szą pracą było call-cen­ter. Sie­dzia­łam po 8 godzin w gło­śnym biu­rze, śred­nio co dzie­sięć minut roz­ma­wia­jąc przez tele­fon z nową osobą. Do moich zadań nale­żało: wci­ska­nie kitu sta­rusz­kom, wkrę­ca­nie w umowy na które nikogo nie było stać oraz sprze­da­wa­nie nikomu nie potrzeb­nego syfu. Po każ­dym dniu pracy ciężko było mi zasnąć. Mia­łam wyrzuty sumie­nia. Z każ­dym dniem coraz bar­dziej zda­wałam sobie sprawę ile osób wpa­ko­wa­łam w poważne kło­poty. Moja stawka to było jakieś sześć zło­tych za godzinę, plus pre­mia od sprze­da­nego towaru czy też wci­śnię­tej umowy. Dodat­kowo – jak to w kor­po­ra­cji – dono­sze­nie na współ­pra­cow­ni­ków, wyścig szczu­rów i nie­sa­mo­wity stres. Po mie­siącu dosta­łam pierw­szą wypłatę. Łącz­nie zaro­bi­łam przez ten mie­siąc dzie­więć­set pięć­dzie­siąt zło­tych. Po opła­ce­niu czyn­szu za miesz­ka­nie zostało mi pięć dych na prze­ży­cie. Zrozumia­łam, że to nie ma sensu. Rzu­ci­łam tą pracę. Naza­jutrz zaczę­łam szu­kać nowej. Wpadł mi do głowy pewien może nie do końca moralny, ale przy­no­szący cał­kiem nie­złe korzy­ści pomysł. Zaczę­łam się roz­bie­rać przed kamerką na pew­nej stro­nie inter­netowej, cał­ko­wi­cie poświę­co­nej takiemu dzia­ła­niu. Nie­skrom­nie się przy­znam, że mia­łam cał­kiem ładne, zgrabne ciało. Dzięki temu zyski­wa­łam coraz więk­szą popu­lar­ność na por­talu. Śmie­szyło mnie to tro­chę w sumie, gdy wyobra­ża­łam sobie masę nie­speł­nio­nych sek­su­al­nie face­tów, któ­rzy pła­cili za moż­li­wość mastur­ba­cji do mojego pokazu. Mogę nawet rzec, że tro­chę nimi gar­dzi­łam. Więk­szość ludzi powie­działa by o tym – obrzy­dliwe. Dla mnie to było cał­kiem zabawne. Po tygo­dniu mój zysk wyno­sił tyle ile dosta­łam po mie­siącu w poprzed­niej pracy. Wtedy też dosta­łam na pry­watną skrzynkę wia­do­mość od pew­nej agen­cji, zaj­mu­ją­cej się foto-mode­lingiem. Oferta była cał­kiem kusząca, mia­łam poje­chać do pew­nego miej­sca i tam zosta­łaby prze­pro­wa­dzona ze mną sesja zdję­ciowa, na potrzeby jakie­goś niszo­wego cza­so­pi­sma. Wią­zała się z tym cał­kiem nie­zła stawka, plus pro­cent od zysków ze sprze­daży. Zaak­cep­to­wa­łam to i na następny dzień byłam w wyzna­czo­nym miej­scu. Prze­ciętny biu­ro­wiec, do któ­rego główne wej­ście było od prze­ciw­nej strony niż ulica. Po wej­ściu zapo­zna­łam się dokład­niej z ofertą i pod­pi­sa­łam umowę. Sesja została wyko­nana pro­fe­sjo­nal­nie, przez fak­tycz­nych zawo­do­wych foto­gra­fów. Po zakoń­cze­niu, zosta­łam powia­do­miona, o ewen­tu­al­nych kolej­nych spo­tka­niach i pozwo­lono mi wyjść. Przed drzwiami wyj­ścio­wymi cze­kał na mnie samo­chód, któ­rym mieli mnie odwieźć do domu. Pod­czas jazdy zrozumia­łam, że sprawy poto­czą się tro­chę ina­czej niż to pla­no­wa­łam. Zupeł­nie ina­czej. Zau­wa­ży­łam, że nie jedziemy w stronę mojego domu, a zupeł­nie w prze­ciwną stronę. Spy­tałam, co to ma zna­czyć. Pole­cono mi zapo­znać się z umową, dokład­niej z ostat­nią strona. Wtedy się prze­ra­zi­łam. Wła­śnie zrozumia­łam, że wyra­zi­łam zgodę na pracę w agen­cji towa­rzy­skiej. Cały foto-mode­ling to była jedy­nie przy­krywka, dla bur­delu. Krzy­czałam, żeby się zatrzy­mali, jed­nak nikt mnie nie słu­chał a drzwi od samo­chodu były zamknięte. Nie mia­łam nawet jak uciec. Nigdy nie spo­dzie­wa­łam się, że zostanę dziwką. Moje nowe miesz­ka­nie dzie­li­łam wraz z dwoma innymi dziew­czy­nami. Żadna z nas nie miała nawet jak uciec, bo wie­dzieli o nas wszystko. Gdzie jest nasz dom, uczel­nie, gdzie miesz­kają zna­jomi. Gro­zili, że powie­dzą naszym rodzi­nom o tym czym się zaj­mu­jemy, czym się zaj­mo­wa­ły­śmy, jakie mia­ły­śmy plany. Dodat­kowo, gro­ziły nam pro­blemy prawne zwią­zane z nie­wy­wią­za­niem się z umowy. Wbrew pozo­rom, w naszym kraju pro­sty­tu­cja jest legalna, pro­wa­dze­nie agen­cji towa­rzy­skich rów­nież. To był wynik jedy­nie naszej głu­poty i nie­do­pa­trze­nia w tym, co pod­pi­sy­wa­ły­śmy. Mia­ły­śmy po paru klien­tów dzien­nie. Więk­szość była cał­kiem miła, tacy prze­cięt­niacy szu­ka­jący chwi­lo­wej bli­sko­ści. Ze względu na moje zami­ło­wa­nie, co wią­zało się z wybra­nymi stu­diami, roz­ma­wia­łam z niektó­rymi z nich. Żal mi było tych męż­czyzn, więk­szość miała pro­blemy w kon­tak­tach z kobie­tami, była po roz­wo­dach lub byli na tyle brzydcy, że żadna kobieta nie chciała by mieć z nimi do czy­nie­nia. Pie­niędzmi, które od nich dosta­wałyśmy, dzie­li­li­śmy się z agen­cją fifty-fifty. Patrząc z punktu czy­sto eko­no­micz­nego, wycho­dziłam z tym na plus o wiele bar­dziej, niż na samych kamer­kach. Po pew­nym cza­sie, nawet doszłam do wnio­sku, że to nie jest taka zła praca. Czy­sto mecha­niczna czyn­ność, która w więk­szo­ści przy­pad­ków koń­czy się po trzech minu­tach. Myśla­łam sobie wtedy o tym, jaki film zaraz obej­rzę, czy też co zjem dzi­siaj na obiad. Podobne myśle­nie, do tego jakie się ma sto­jąc w kolejce do sklepu. Można powie­dzieć, że byłam nawet szczę­śliwa. Mię­dzy wyko­ny­waną pracą, mia­łam czas na stu­dia, zna­jo­mych, wła­sne przy­jem­no­ści. Oczy­wi­ście nikt nie mógł wie­dzieć, czym się tak naprawdę zaj­muję. Im dłuż­szy był mój staż pracy, tym wię­cej przy­wi­le­jów dosta­wałam od pra­co­daw­ców. Odda­wali mi więk­szy pro­cent, dosta­wałam pre­mie. Moje nabie­ra­nie doświad­cze­nia wią­zało się jed­nak z przyj­mo­wa­niem klien­tów o lekko dziw­nych pre­fe­ren­cjach sek­su­al­nych. Z bie­giem czasu, te „lekko" zamie­niało się w „bar­dzo". Zgła­szali się do mnie ludzie o tak skraj­nych odchy­le­niach od normy, że widzia­łam w nich poważne zabu­rze­nia psy­chiczne. Jed­nak praca to praca. Dosta­wałam za to jesz­cze więk­szą pen­sje, więc godzi­łam się na to. W końcu przy­szedł do mnie klient, któ­rego podnie­cało bicie i dusze­nie. Mia­łam za to dostać naprawdę dużą stawkę. Po szyb­kiej ana­li­zie zysku, pod­ję­łam się tego wyzwa­nia. Męż­czy­znę tego można opi­sać jako dość pokaź­nych roz­mia­rów, cał­kiem umię­śnio­nego. Moje pierw­sze wra­że­nie było w sumie nija­kie. Nie róż­nił się niczym od poprzed­nich, ot zwy­kły facet, ciemne włosy, mniej wię­cej metr dzie­więć­dzie­siąt wzro­stu, tro­chę więk­szy od innych. Moje zada­nie było pro­ste. Poło­żyć się na łóżku, dać się zwią­zać i pozwo­lić mu na domi­na­cję. Gdy byłam już unie­ru­cho­miona, on przy­stą­pił do dzia­ła­nia. Roz­po­czął od lek­kiego dotyku moich bio­der, następ­nie prze­szedł do sut­ków. Lekko je uszczyp­nął, po czym zupeł­nie nie­spo­dzie­wa­nie ude­rzył mnie otwartą dło­nią w twarz. Naj­pierw jeden raz, póź­niej drugi. Zła­pał za szyję i mocno uści­snął. Wtedy dopiero wszedł. Pierw­szy raz ktoś spra­wił mi taki ból pod­czas wcho­dze­nia. Zde­cy­do­wa­nie nie był deli­katny. Pod­czas swo­ich posu­wi­stych ruchów, jedną ręką trzy­mał mnie za szyję, a drugą bił po brzu­chu. Nie mogłam krzy­czeć, mia­łam zakne­blo­wane usta. Z oczu pły­nęły mi łzy, a twarz sta­wała się coraz bar­dziej sina. Widzia­łam jego uśmiech, chory, nie­na­tu­ral­nie wykrzy­wiony. Jakby spra­wia­nie cier­pie­nia dawało mu naj­więk­szą roz­kosz, o jakiej mógł sobie tylko poma­rzyć. Czu­łam się wtedy jak szma­ciana lalka, którą ktoś rwał. Im dłu­żej to trwało, tym sta­wał się bru­tal­niej­szy. Moc­niej mnie dusił, moc­niej bił, moc­niej pene­tro­wał. W pew­nym momen­cie, po pro­stu odpły­nę­łam. Nie wiem czy z bólu, czy z braku powie­trza. Wszystko stało się czarne. Nie wie­dzia­łam po jakim cza­sie obu­dziłam się w szpi­talu. Stała nade mną moja rodzina. O wszyst­kim już wie­dzieli. Nie byłam w sta­nie spoj­rzeć im w oczy. Dia­gnoza leka­rzy to prze­miesz­cze­nie paru orga­nów, parę zła­ma­nych kości, obi­cia, otar­cia i prze­rwa­nie macicy. Prawdopodob­nie ni­gdy już nie była­bym w sta­nie zajść w ciążę. Po tygo­dniu spę­dzo­nym w łóżku szpi­tal­nym, dosta­łam wypis do domu. Byłam prak­tycz­nie cała w gip­sie. Agen­cja towa­rzy­ska, w któ­rej pra­co­wa­łam, odcięła się ode mnie. Usu­nęli moje papiery ze swo­ich kar­to­tek, zatu­szo­wali wszyst­kie dowody, że kie­dy­kol­wiek u nich pra­co­wa­łam. Nie dosta­łam rów­nież ostat­niej wypłaty. Gdy sprawa wycie­kła do mediów, rodzina i zna­jomi rów­nież się ode mnie odsu­nęli. Pamię­tam ostat­nie słowa ojca – ja już nie mam córki. Przez następne dni, żyłam z oszczęd­no­ści. Nato­miast gdy już się wyle­czy­łam, nie mogłam zna­leźć pracy. Moja sława w mediach dawała o sobie znać. Żaden pra­co­dawca nie chciał mnie przy­jąć. Nawet na pier­do­loną kasjerkę. Nie wytrzy­my­wa­łam tego. Ludzie na ulicy wyty­kali mnie pal­cami. Cią­gle sły­sza­łam obe­lgi kie­ro­wane w moją stronę. Nie mia­łam nawet do kogo otwo­rzyć ust. W końcu posta­no­wi­łam ze sobą skoń­czyć. Chcia­łam się powie­sić, w swoim miesz­ka­niu. Mia­łam zamiar zro­bić to na spo­koj­nie. Gdy tylko zało­ży­łam pętle na szyję, od razu wpa­dłam w panikę. Przy­po­mnia­łam sobie sceny z tam­tego pokoju. Kop­nę­łam krze­sło, na któ­rym sta­łam. Buja­łam się i trzę­słam w spa­zmach. Bra­ko­wało mi tlenu. W pew­nym momen­cie poczu­łam lekki trzask z tyłu głowy i krótki, choć nie­sa­mo­wity ból. Potem już była jedy­nie ciem­ność.

Siedem grzechów głównychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz