...

53 1 0
                                    

Cała piątka obu­dziła się w pogrą­żo­nym w bieli miej­scu. Nie mogli ujrzeć końca prze­strzeni, jak i nie mogli ujrzeć cha­rak­terystycznych dla pomiesz­cze­nia szcze­gó­łów, takich jak podłoga czy sufit. Była jedy­nie nie­skoń­czona biel. Nie widzieli rów­nież swo­ich koń­czyn. Byli jak sam wzrok, zawie­szony gdzieś w ete­rze, mogący się obra­cać, mówić, myśleć i poru­szać, lecz nie oddzia­ły­wać na cokol­wiek. Sie­bie wza­jem­nie widzieli nato­miast jako świe­cące się punkty, oto­czone ciemną mgiełką, falu­jącą i powie­wa­jącą pod napo­rem nie­ist­nie­ją­cego wia­tru. Mimo ciszy, każdy z nich odczu­wał swego rodzaju przy­gnę­bie­nie epa­tu­jące z towa­rzy­szy. W końcu Chci­wość prze­ła­mał ciszę:

-A więc to jest po śmierci? - ze sto­ic­kim spo­ko­jem zapy­tał reto­rycz­nie. Zda­wał sobie sprawę z wła­snego poło­że­nia i nie można było odczuć po nim jakiej­kol­wiek emo­cji świad­czą­cej o nie­po­go­dze­niu się z losem.

- Tak wła­śnie koń­czy każdy czło­wiek, w pustym, bia­łym pokoju?- Jakie „po śmierci", to są jakieś jaja? Wiem, że mnie kurwa wkrę­ca­cie, jestem pijany i przez to robi­cie sobie jaja! Koniec cyrku, Mati, Kon­rad, wyła­zić! - krzyk­nął Nieu­miar­ko­wa­nie.

- Prze­stań wrzesz­czeć! Wku­rzasz mnie tylko. Umar­łeś i pogódź się z tym. - Odpo­wie­dział Zaz­drość.

- Ta? Bo co mi zro­bisz kozaku? - Zapy­tał Nieu­miar­ko­wa­nie, wyra­ża­jąc tonem ewi­dentną pogardę.

- Przed paroma chwi­lami zaje­ba­łem kil­ka­na­ście osób i przy­się­gam, że jak nie zawrzesz mordy to zaje­bię i Cie­bie! - Odparł wku­rzony Zaz­drość.

- I czym Ty go zamie­rzasz zabić? - Nie­czy­stość włą­czyła się do roz­mowy. - Prze­cież nie mamy koń­czyn, nie zauwa­ży­li­ście tego?

- Fakt, ale jak­by­śmy mieli, to z chę­cią bym to zro­bił. - przy­znał Zaz­drość.

- Zamknij­cie się wszy­scy, sły­szę coś! - Powie­dział nagle Chci­wość.

Z odmę­tów nie­skoń­czo­nej bieli, ufor­mo­wała się prze­dziwna postać. Była ona bar­dzo wysoka, lub to oni byli bar­dzo mali. Nie było jak tego stwier­dzić, bez punktu odnie­sie­nia. Posia­dała trzy twa­rze, zro­śnięte ze sobą. Miała rów­nież trzy pary rąk oraz trzy pary nóg. Była jakby jedną istotą w trzech oso­bach. Wyglą­dało to dosyć kurio­zal­nie, jed­nak dało się odczuć, że była to postać nie­sa­mo­wita. Biła z niej aura nie­sa­mo­witej potęgi. Samo prze­by­wa­nie w pobliżu wystar­czyło, aby wie­dzieć, że jest to ktoś bar­dzo ważny. Zaz­drość jed­nak nie odczuł powagi sytu­acji, nie odczy­tał aury i zapy­tał cham­sko:

- A Ty kim kurwa jesteś?

- Mam wiele imion, ale wystar­czy, że nazwę się Waszym stwórcą. - Postać odpo­wie­działa, wydo­by­wa­jąc głos z trzech twa­rzy jed­no­cze­śnie. Zara­zem było czuć, jakby nie potrze­bo­wała do tego ust, jakby wystar­czyły jej same myśli do prze­ka­za­nia wia­do­mo­ści a usta tylko wspo­ma­gały cały efekt.

Zazdrość nie mógł pochamować swoich emocji. W jednej chwili przypomniał sobie Monikę i chęć zemsty na Bogu za to co się stało.

- TY CHUJU! - wykrzyczał. - PRZEZ CIEBIE MIAŁEM SPIERDOLONE ŻYCIE! BYŁEM BITY I OPLUWANY, STRACIŁEM JEDYNĄ OSOBĘ, KTÓRĄ KOCHAŁEM! JAK MOGŁEŚ NA TO POZWOLIĆ?!

Bóg spojrzał na niego z widoczną pogardą. Odpowiedział jedynie:

- Pohamuj emocje.

Zazdrość, gdyby mógł, skoczyłby właśnie na Stwórcę z chęcią rozszarpania. Pomijając to, że nie miał ciała, nie był w stanie nawet się przemieścić. Chciwość natomiast nie uległ emocjom i zapytał spokojnie:

Siedem grzechów głównychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz