Rozdział 5

28 5 8
                                    

Poczułam jak ktoś mnie szturcha, więc powoli się przebudziłam. Moim oczom ukazał się Aaron.
- Hej. Pobudka - uśmiechnął się.
- Co ty tu robisz?! - krzyknełam.
- Twoja mama mnie wpuściła,gdy wychodziła do pracy - oznajmił.
- Która godzina? Spóźnię się do szkoły. Możesz zejść z mojego łóżka? - zapytałam.
- Jest sobota i tak mogę - zaśmiał się.
Zeskoczył na podłogę i zaczął grzebać mi w szafie.
- Co ty robisz? - spytałam. Chłopak poważnie mnie zdenerwował, wszedł do mojego pokoju bez pozwolenia, obudził mnie w sobotni poranek i na dodatek grzebał mi w szafie.
- Idziemy do lasu, musimy pogadać. Szukam ci wygodnych ubrań - powiedział.
- Sama mogę to zrobić - warknęłam, jednak chłopak rzucił we mnie jakimiś ciuchami.
Popatrzyłam krytycznym okiem na to, co blondyn mi podał, były to czarne getry i cienka podkoszulka w kolorze fioletowym. Nie było aż tak źle. Poszłam do łazienki aby się przebrać. Związałam włosy w wysokiego kucyka i delikatnie pomalowałm usta i rzęsy.
- Ładnie wyglądasz - powiedział Aaron, gdy wróciłam.
- Możesz mi powiedzieć, czym jesteśmy? - zapytałam, widziałam szok na jego twarzy.
- Chodzi ci o to co jest między nami? - był zdezorientowany.
- Nic między nami nie ma. Pytam o aure i te sprawy - uświadomiłam go.
- Oh, Dante ci powiedział, cóż jesteś jednym z nas, Adfecterian'em. Chcesz posłuchać historię powstania naszej rasy? - spytał.
- Pewnie - odpowiedziałam.
- Chodźmy. Po drodze ci opowiem - wzięłam dla nas po jabłku na drogę, wyszliśmy z domu i zaczął mówić. - Na początku nie było nic, tylko emocje. Gdy powstała Ziemia i Niebo, Wody i Lasy emocje miały coraz mniej miejsca. Zaczęły się kumulować, tworzyć niewidzialne formy zdolne do uczuć. Później z niczego, powstały zwierzęta i ludzie. Adfecterianie zaczęli się do nich upodabniać. Wkrótce każdy z nich wyglądał prawie jak człowiek - przybrał nastrojowy głos. - Prawdopodobnie słyszałaś też o Przeznaczeniu, cóż, nie można go złamać. Nie jest to wykonalne, taka jest nasza natura. Niezwykle ważna jest dla nas też miłość - zakończył.
- Oh, to brzmi.. ciekawie. Serio, wydaje się nie naturalne ale czuję jakbym odzyskała straconą cząstkę siebie - powiedziałam.
- Dante mówił ci o twoim Przeznaczeniu? - zapytał chłopak.
- Nie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To dobrze, powinnaś poznać je dopiero w siedemnaste urodziny.
- Czemu akurat wtedy?
- Przepowiednia tak mówi - poinformował mnie.
Zauważyłam, że byliśmy już na polanie w środku lasu. To miejsce było piękne. Trawa była tak zielona, jak nigdy, kropelki rosy na kolorowych kwiatach mieniły się do słońca. Na środku łąki leżał sobie pień drzewa na którym siadł Aaron, miałam do niego dołączyć, jednak zauważyłam po jego lewej stronie bramę z pnących roślin.
- Co to jest? Czemu tu stoją drzwi? - spytałam zaciekawiona.
- To wrota do naszego królestwa, Shergil. Nie zbliżaj się tam na razie, gdy nadejdzie odpowiedni czas, to sam cię tam zaprowadzę - oznajmił.
Później blondyn wytłumaczył mi, czemu mnie tu przyprowadził. Twierdził, że jest tu lepsza silniejsza, energia.
Przez godzinę uczył mnie, jak poskromić moje emocje. Próbował różnych sposobów, jednak żaden nie działał.
- Skup się, masz je zmienić w coś dobrego, na przykład śmiech - przysunął się bliżej mnie.
Poczułam zażenowanie, stał tak blisko, że wręcz dotykał ustami mojego czoła, ponieważ był wyższy prawie o głowę. Czułam też zawstydzenie, nic nie mówił. Nie znosiłam takiej ciszy, była niezręczna. Nagle przeszedł mnie dreszcz, znów z powodu stresu ciężko mi się oddychało.
- Ugh, zwariuje z tobą - wykrzyknął blondyn odsuwając się ode mnie.
Odległość nie spowodowała, że poczułam się lepiej. Znów mi nie wyszło. Przejęłam się tym, przez co zaczęło mi się kręcić w głowie. Chłopak po chwili zastanowienia szybko się do mnie przysunął, pochylił się i złączył nasze usta. Zatkało mnie, jednak odwzajemniłam pocałunek, to było.. zaskakujące. Nogi miałam jak z waty. Dałam się ponieść emocjom i dzięki temu dolegliwości odeszły. Aaron odsunął się jako pierwszy.
- W końcu coś zadziałało - stwierdził.
I tyle, oznajmił koniec treningu i nie powiedział nic więcej. Odprowadził mnie pod dom, nie wytrzymałam napięcia.
- Pocałowałeś mnie. Czemu? - zapytałam.
- Przecież ci to pomogło opanować emocje, no poniekąd, przerodziłaś je w coś dobrego. O to nam chodziło. Odwzajemniłaś to, więc dlaczego jesteś zła? - stwierdził.
- Owszem, bo byłam w szoku! Od kiedy całowanie jest czymś dobrym? Zwłaszcza jeśli nie jest się w związku? - zezłościłam się.
- Chciałabyś być ze mną w związku? Poczekaj trochę skarbie - powiedział.
- Co? Nie chcę. Ledwo się znamy. Po prostu czuje się z tym źle - oznajmiłam.
- To tylko pocałunek. Zrobiliśmy to, by uspokoić twoje emocje. Zapomnijmy o tym na razie.

Gdy jadłam kolację, dostałam SMS-a

I co? Radzisz sobie już z emocjami. Miałem ci opowiedzieć trochę o naszym rodzaju, znajdziesz dla mnie jutro chwilę czasu?

Skąd Dante w ogóle miał mój numer? Postanowiłam mu odpisać

Do Dante
Jeżeli chodzi o emocje to średnio, a co do jutra to, możemy się spotkać. Gdzie?

Gdy kładłam się spać, telefon milczał jak zaklęty.


Wieczne PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz