W chwili, gdy weszłam do domu zobaczyłam zdenerwowaną matkę siedzącą w kuchni.
- Wiesz co to jest?- spytała wskazując za okno na oddalających się chłopaków.
- Chyba kto, tak wiem. To moi przyjaciele - odpowiedziałam.
- A wiesz czym oni są? Przyjaźnisz się z kimś, a nawet nie wiesz, że są potworami! Kiedyś był tu już jeden, miał błękitne oczy, wpuściłam go, bo myślałam, że nie wiesz kim jest! Skoro znasz już trzech to musisz wiedzieć! Dość tego!- krzyknęła.
To zabolało. Musiała zauważyć, że ja też jestem "potworem".
- Oh, ciekawie myślisz o swojej córce. Temu się tak zachowywałaś po wypadku z Lisą? Powiedziałaś, że przypominam ci ojca. Czemu nas zostawił? Może zbyt często wspominałaś mu jakim okropnym POTWOREM jest?! Ty w ogóle byłaś w nim zakochana kiedykolwiek?- zaczęłam krzyczeć. Miałam jej już dość.
- Nie wiesz co się stało, więc siedź cicho! Jak wspomniałaś zostawił nas i to ja mam nad tobą opiekę. Póki ze mną mieszkasz masz mnie słuchać! - mama zrobiła się wręcz czerwona ze złości.
- A skąd niby mam wiedzieć co się stało, skoro nigdy o nim nie mówisz. Zero dobrych rzeczy, zero konkretnych złych rzeczy. Może chciałabym chociaż trochę o nim wiedzieć! Jeśli chcesz to mogę tu nie mieszkać! I nie będę Cię słuchać, bo nawet nie traktujesz mnie poważnie - odpowiedziałam.
Poszłam do pokoju, wyjęłam dużą czerwoną walizkę, spakowałam część ubrań, kosmetyki i inne potrzebne rzeczy i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Nie do końca wiedziałam co ze sobą zrobić, szłam przed siebie, nie myślałam gdzie się znajdę. Ostatecznie wylądowałam przed domem babci. Łzy wściekłości, które cały czas tłumiłam uwolniły się, gdy drzwi otworzył Aaron. Nie przemyślałam tego. Zapomniałam, że chwilowo tu mieszka.
- Chloè, co się stało? - zapytał z niepokojem w głosie.
- Jest babcia? Możesz ją zawołać?
Odszedł, jednak po chwili jego miejsce zajęła Miranda. Wyglądała dziś wyjątkowo ładnie. Miała na sobie granatową sukienkę, swoje delikatnie zsiwiałe rude włosy upieła w niskiego koka.
- Kochanie, co się stało?
- Mama - pokiwała głową ze zrozumieniem. - Mogę tu zostać? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Oczywiście. Jednak wiedz, że twoja matka się o tym dowie. Powinnam z nią porozmawiać. Co ona wyprawia? Żeby tak się gniewać za coś, na co twój tata nigdy nie miał wpływu...
Nagle zza pleców babci rozległ się głos blondyna.
- Miranda, mówimy jej o kilku rzeczach ale nie rozpędzaj się! - powiedział z oburzeniem.
- Oh, tak. Oczywiście, przepraszam. Wejdź kochanie. Niestety ja już muszę iść. Aaron powie ci dokąd - sięgnęła na wieszak po torebkę i wyszła zestawiając mnie w przejściu.
Gdy tylko weszłam do salonu chłopak znalazł się przy mnie. Wziął ode mnie walizki i zaniósł je na górę, prawdopodobnie do pokoju gościnnego. Później poszedł do kuchni i zawołał:
- Co zjesz na kolację?
Poszłam za nim do pomieszczenia i oparłam się o blat. Nie byłam głodna, niedawno jadłam pizze z chłopakami.
- Nic, gdzie wyszła babcia? Wyglądała bardzo elegancko - zapytałam.
- Na zebranie. Do Shergilu - odpowiedział udając się do salonu z talerzem drożdżówek.
Gdy zajęliśmy miejsce na kanapie zaczął opowiadać bardziej szczegółowo.
- Widzisz, twoja babcia jest ważną osobowością w naszym królestwie. Jej głos na naradzie będzie się bardzo liczył.
- Czego ma dotyczyć to spotkanie? - miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam co myśleć. To zrozumiałe, że babcia wie o Adfectarianach i, że prawdopodobnie sama jest jedną z nich, w końcu to mama mojego ojca. Z drugiej strony jednak nigdy nie spostrzegałam jej w ten sposób.
- Ciebie - z zamyśleń wyrwał mnie głos chłopaka.
- Co? Dlaczego?- zaczęłam czuć zbierający się we mnie niepokój. Ktoś robi głosowanie na mój temat, a mnie tam nie ma. Nawet nie wiem czego dotyczy.
- Spokojnie, to nic takiego Rada decyduje gdzie masz mieszkać jeśli już w pełni się przemienisz - mówi.
- Tak, pewnie. To nic takiego. Tylko obcy ludzie decydują o moim życiu nawet nie pytając mnie o zdanie. Luz - powiedziałam, trzęsąc się ze złości.
- Hej, oddychaj. Miranda wróci nad ranem i dowiemy się wszystkiego. Jakkolwiek by nie było będę przy tobie. Prawdę mówiąc spodobałoby ci się w Shergilu tak samo lub nawet bardziej niż tu - powiedział patrząc mi głęboko w oczy.
Patrzyłam na niego w ciszy, starając się uspokoić. Trochę podziałało. Potrzebuje się czymś zająć.
- Oglądnijmy horror.
- Horror? - zapytał zdziwiony. - Jesteś pewna, że nie wolisz komedii romantycznej?
Zaśmiałam się. Sięgnęłam po pilot i zaczęłam szukać filmu na Internecie. Aaron wyszedł na chwilę, po czym wrócił z mięciutkim kocem. Włączyłam "Obecność" i ułożyłam się wygodnie, delikatnie opierając się o mojego przyjaciela, który leżał w rogu kanapy. Spojrzałam na niego, sprawdzając czy mu to nie przeszkadza ale uśmiechał się do mnie więc stwierdziłam, że nie ma nic przeciwko. Zaczęliśmy oglądać film ale już w połowie zrobiłam się senna.
CZYTASZ
Wieczne Przeznaczenie
Fantasy"Byłam bardzo uczuciowa, szybko się denerwowałam, a wręcz wściekałm o byle co. Z większością emocji tak było, oprócz radości. Często czułam też podekscytowanie. Niestety razem z ekscytacją pojawiał się u mnie stres, chyba od zawsze... " Nagle poczuł...